Sergei Hanolainen, ojciec założyciel Triangle Records i dodatkowo ostatni sternik w projekcie MAAAA, przeszedł długą drogę przez ostatnie lata. Z projektu licznego ostał się tylko on sam, dodatkowo miesiące liczone dziesiątkach (blisko siedemdziesiąt dwa) minęły od wydania Decay And Demoralization (2010 rok). To jak to wygląda w 2016?
Hanolainen dźwiękowych scenerii nie zmienił. Noise otacza noise, a gdzieniegdzie prześwitują nagrania terenowe i ambientowe wstawki. Co z miejsca rzuca się w uszy przy tym albumie, to idealne wypoziomowanie hałasu i ciszy, którą to umiejętność Sergei ma chyba we krwi. Abhorrence and Dismay to nie jest zwykły harshowy album, gdzie zgrzyt siedzi na zgrzycie, wszystko otacza gruba kotara twórczego szaleństwa. MAAAA podszedł do wszystkiego z planem. Dwa nagrania, które tak naprawdę mogłyby być podzielone na jeszcze kilka innych kompozycji, budują całe wydawnictwo. To na nich, a dokładniej na dźwiękach w nich obecnych, opiera się Abhorrence and Dismay.
Abhorrence and Dismay, tak jak Ogry i cebule, ma swoje warstwy. To one tworzą narrację i napięcie w obu nagraniach. Utworach właśnie wielowątkowych, o przeróżnych warstwach wyczuwalnych przy większym skupieniu. Trzaski w pierwszym rzędzie, jak początkowych minutach „Abhorrence”, ciszej w tle słyszymy piszczałki, skrzypienie drzwi(?), odgłosy pracujących głowic magnetowidu(?) i inne podobne niezidentyfikowane dźwięki. Bo u Hanolainena liczą się szczegóły, nie ma nic podanego na tacy. Ba, wszystko trzeba skrupulatnie wyłapywać.
Jasne, szumy to siła w noisie czy harshu. Natężenie dźwięku miażdży, gwałci uszy i świadomość. Ale mózg pracuje na wzmożonych obrotach, gdy zaczyna chodzić o detale. Tu odgłosy tłuczonego szkła i delikatne pobłyskiwanie ambientowych plam syntezatora, tam przeraźliwe piski i uderzanie w blachę. A w końcówce „Abhorrence” uruchomiono kanał Telewizji Publicznej w godzinach nocnych, czyli głucho i na pogłosie w charakterystycznym przeciągniętym wyciu odbiornika. Albo przynajmniej tak to się prezentuje.
Z tymi nagraniami terenowymi, używanymi samplami czy po prostu dźwiękami to tak naprawdę interesująca sprawa. Można snuć przypuszczenia, rzucać nazwami przedmiotów, które Hanolainen użył podczas nagrywania utworów, ale za każdym razem wrzucamy się w wir rosyjskiej ruletki. Czy to faktycznie wybrzmiewa pociąg? W tle tyka minutnik? Pytań i przypuszczeń sporo, odpowiedzi zna MAAAA, tak jak tylko on sam wie, dlaczego te dwa blisko dwudziestominutowe kolaże dźwiękowe nie zostały podzielone na mniejsze części, gdy w każdym z nich da się wyczuć kilka własnych i różniących się od siebie tematów. Ale wielowątkowość tych nagrań, mnogość rozpoczętych wątków sprawia, że Abhorrence and Dismay wciąga każdą sekundą. To nie są puste szumy, to hałas zbudowany na ciekawych pomysłach, na warstwach. Bo jak inaczej nazwać te toczone w tle subtelne narracje przy jednoczesnej dominacji sprzężeń, szelestów czy mocnych noise’owych ścian?