WYTWÓRNIA: Zoharum
WYDANE: 29 marca 2016
WIĘCEJ O: MAMMOTH ULTHANA
INFORMACJE O ALBUMIE
Po trzech latach Jacek Doroszenko i Rafal Kołacki wznawiają swój projekt Mammoth Ulthana i robią to w bardzo dobrym stylu. I robią to także inaczej niż na Mammoth Ulthana, bo ambientowe pasaże zostały zastąpione dużą, naprawdę dużą ilością rytmiki i elektronicznych malowideł. Oraz instrumentalnych dodatków, które pojedynczo umilałyby muzyczne tematy poszczególnych utworów, a które tak naprawdę tworzą całościowy obraz Particular Factors.
O, weźmy takie kołatki, rogi czy fletnie, którymi posługuje się Rafał Kołacki. Weźmy nagrania terenowe, sample czy gongi, za które odpowiada Jacek Doroszenko (także i pianino czy elektronika). To mogłyby być szczególiki, dźwiękowe wstawki załatwiające przecież wartość dodatnią albumu, a nie główne instrumenty Particular Factors. I Mammoth Ulthana, właśnie za sprawą tych rzeczy, tworzą swoje mroczne, pełne pogłosów i ponurego nastroju muzyczne opowieści. Historie bardzo plemienne, o obrządkowym wręcz charakterze. Bo te rytualne bębny, te pojawiające się co jakiś czas gongi, prześlizgujące się po mocno wyczuwalnej linii sakralnej ciszy dzwoneczki, aż w końcu przesterowane pianino stwarzają właśnie tę wyjątkową, wymagającą skupienia atmosferę.
Medytacja? Tak, to muzyka idealna do medytacji, odpłynięcia z myślami i chłonięcia bodźców, jakie nam dostarcza. A jest ich naprawdę dużo, zaczynając już od ambientowego, opartego na przeciągniętych klawiszach i pojawiających się szumach i „dęciakach” „Antiphase”, gdzie kołatka swobodnie wchodzi w dialog z ciszą, a pociągłe partie rogów korespondują z chrobotaniem w tle. „Throat” to chyba najbardziej orientalna i wyciszająca kompozycja, skupiająca się na kontemplacji dzięki spokojnej, postukującej u podstaw rytmice, na którą nachodzą gongi, a „UV Garden” czaruje delikatnymi dzwoneczkami i frywolną fletnią, które mienią się swoim blaskiem w cieniu misternej elektroniki. Ukłonem w stronę podróżniczych wojaży Kołackiego niech będzie „Basilisk”, kojarzący się z ubiegłoroczną płytą Istanbul. Aux oreilles d’un etranger i wyjazdem do Turcji. Te same orientalne, bliskowschodnie melodie, ta sama dzika i przytulna jednocześnie charakterystyka.
Hołdem dla pogłosów, gongów i echa jest „Carbon”, gdzie duet daje upust swoim minimalistycznym, ale jednocześnie pełnym hałasu fantazjom. Taki rozgardiasz, który następuje w końcówce utworu, jest niemal obezwładniający. Te noise’owe zmagania trwają też w następnym „Sove”, ukazującym agresywną, opartą z jednej strony na harshowych, rażących przesterami odgłosach, a z drugiej delikatną linią ambientu wyglądającą spod tych szumów. I tak naprawdę Mammoth Ulthana, jak rozpoczęli swoją muzyczną opowieść, tak kontynuują ją za pomocą tych samych środków. Momentami jest bardziej elektronicznie („Baldr” z partiami pianina i kosmicznych sampli), momentami bardziej kakofonicznie („Estate” i „Ratatosk”), a innym razem znów w pełni rytualnie („Tombs”). Tym, co się nie zmienia, jest chęć stworzenia elektroakustycznych ścieżek utrzymanych w ponuro-sakralnej stylistyce.
Ten wyczerpujący album to bez wątpienia jedna z bardziej interesujących pozycji wydawniczych w naszym rodzimym światku. Na Particular Factors wszystko gra jak należy. Nawet cisza, nawet otaczający poszczególne dźwięki pogłos.