Podsumowanie, a tak naprawdę zapowiedź konińskich koncertów w Wieży Ciśnień w 2020 roku. Fakt, płyta ukazała się na początku 2020 roku, do nas przyszła raptem kilkanaście dni temu (ale w pakiecie z innymi wydawnictwami, więc bądźcie czujni).


AUTOR: Różni wykonawcy
TYTUŁ: Wieża Ciśnień VI: Strings – Theory + Tao
WYTWÓRNIA: Centrum Kultury i Sztuki w Koninie
WYDANE: 7.02.2020


Rok 2020 był – jaki był, wszyscy wiemy. Masa wydarzeń albo się nie odbyła, albo została poprzesuwana z wczesnej wiosny na lato, a potem jeszcze później. Festiwale? Nie odbywały się. Ale Galeria Centrum Kultury i Sztuki w Koninie Wieża Ciśnień na 2020 rok miała duże plany, częściowo z pewnością zrealizowane, bo w końcu w „mieście aluminium” odbyło się kilka dobrych koncertów w minionym roku. Zresztą warto patrzeć na organizacyjno-kuratorską pracę Roberta Brzęckiego w galerii Wieża Ciśnień, bo cały pion kultury radzi sobie nadzwyczaj dobrze i, co ważne, nie stawia tylko na utarte, mainstreamowo-kupne klimaty, tylko szuka i stara się edukować. Sięgnijcie po wcześniejsze kompilacje Wieży Ciśnień, o drugiej części, którą wydało Zoharum, pisaliśmy w 2016 roku.

Ale skupmy się na płycie, bo to ona jest sednem tego tekstu.

Piętnastu artystów, piętnaście kawałków, w dużej mierze już wcześniej znanych, raptem tylko kilka albo czeka(ło) na swoje premiery, albo zostały wdzięcznie podpisane jako „utwory niepublikowane”. A tracklista? Między innymi świetne Trio_io, KaMaSz (czyli Marek Kądziela, Jacek Mazurkiewicz i Krzysztof Szmańda), duet Artur Maćkowiak/Grzegorz Pleszyński, Scratching Frk czy Radek Wośko Atlantic Quartet.

Po artystach widzimy, że tym razem Wieża Ciśnień poszła w mocno jazzową stronę. Zdziwienia nie ma, gdy odpalimy płytę. Trochę impro, trochę minimalizmu, sporo modern jazzu spod znaku filmówek.

Nie chwyta mnie muzyka Macieja Stanieckiego, zresztą Always growing pochodzi z Following the Light, które kiedyś opisywałem słowami: „Trochę jak wczesnowiosenny wiatr, który gubi się jeszcze między zimowym chłodem, a powoli pobudzającą się do życia przyrodą”. I faktycznie, dwa lata po słuchaniu płyty mam takie same odczucia. To łatwo przyswajalna muzyka, na zapoznanie i szybkie zapomnienie. Podobne odczucia mam z „Love and Restraint” Lukasza Borowickiego i jego sekstetu. To ładnie skrojony jazzowy garnitur. Przewidywalny, brzmiący jak wiele innych ansambl. „Interstellar” Mad Ship ma w sobie coś urzekającego (zapewne jest to ten most syntezatorów Grzegorza Tarwida), ale całościowo utwór również nie różni się niczym od innych okołofusionjazzowych kompozycji, i nie pomogą tu sample czy cyber-jamowa końcówka. Ba, te elementy wręcz podkopują kawałek. A potem jest już z górki.

Z górki, bo Trio_io, marka sama w sobie, mimo dopiero jednej płyty na koncie, tworzy melodie tak pełne życia, wypełnione jakąś nieskrywaną nawet nadzieją. „El” to perła nie tylko na ich płycie Waves (RECENZJA), ale w ogóle na trackliście Wieża Ciśnień VI: String-Theory+Tao.

Dają radę KaMaSz. Przez cztery minuty „Misjo” buduje swoją misterną atmosferę, knuje opowieść powoli, skrupulatnie, by w końcówce lekko wybuchnąć improwizowanym nieładem. Co ciekawe, najwięcej słychać tu popisów Marka Kądzieli na gitarze. Nie pominę też Szymon Mika Trio, choć z reguły, za chwytanie się komedowych kompozycji, należałoby skarcić. Ileż to razy Komeda był wałkowany, interpretowany, odgrywany czy odkrywany na nowo. Popsuć bardziej niż EABS się nie da, ale „Rosemary’s Lullaby” w wykonaniu Miki, Maxa Muchy i Ziva Ravitza ma, mimo modern jazzowego zacięcia, w sobie coś, co przyciąga. Może to minimalizm ukryty za gitarowymi solówkami i świetną pracą sekcji rytmicznej kontrabas-perkusja, może to właśnie piętno własnego stylu narzuconego na zarysowaną kompozycję? Tak czy inaczej, brzmi to bardzo dobrze. No i jeszcze Nene Heroine ze swoim „Ben’s Mood”. To śliczna, depresyjno-melancholijna melodia z uroczą linią organów. Saksofon na pogłosie, przytłumiona perkusja, trochę brzmi to jak z lat dziewięćdziesiątych, jakby support do Kenny’ego G lub Mike’a Oldfielda, ale jest dobrze. Z ciekawostek, warto sięgnąć po Total Panorama, album Nene Heroine z 2019 roku. Tam znajdziemy „Ben’s Mood”, to jedyny, odcinający się taką nutą spokoju utwór z całej płyty (która jest swoją drogą niezła).

Marek Lubner, obdarzony ciepłym głosem wokalista, razem z Jerzym Charkiewiczem nagrali naprawdę luźny, miły, utrzymany w balearsko-iberyjskim stylu. Jazzu tu nie doświadczymy, ale lekko folkowe rejony już się usłyszy. Bardzo ładne zamknięcie albumu i zastanawiam się tylko, ile ciekawych piosenek Lubner ma jeszcze na koncie, bo jego bandcamp to prawdziwa kratownica, dobre leży obok przeciętnego.

W paczce przyszły jeszcze inne wydawnictwa Wieży Ciśnień, więc nie mogę się doczekać kolejnych płyt. No i czekamy na to, co zadzieje się fizycznie w Koninie w 2021 roku. Dziś mówiło się o ogólnokrajowym lockdownie…

NASZA SKALA OCEN

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: