AUTOR: Cup of Time
TYTUŁ: Haiku
WYTWÓRNIA: Opus Series
WYDANE: 15 października2018
Cup of Time po raz drugi. I wiecie co? Ten album – Haiku – ma aż 96 pozycji! Na pudełku widnieje grzeczne „A”, „B”, „C”, „Mix ABC ” oraz „In Order ABC”. Ale warto rzucić okiem na małe cyferki obok tytułów. I mamy ciekawe, długie i poszatkowane wydawnictwo kwartetu. To dobre wydawnictwo, nawiązujące tematem do japońskiej poezji haiku, która odcisnęła swoje piętno również na muzyce klasycznej.
96 utworów, a raczej mikroutworów, może lepiej… Tematów? Zalążków? Bo Cup of Time na swojej płycie Haiku zabawili się ze słuchaczami i zresztą ze sobą też, tworząc kompozycje trzydziestosekundowe (niekiedy dochodzące do minuty, czasem mające raptem dwadzieścia sekund). To początki, wstępy do konkretnych dzieł, które nie powstały. Flet, akordeon i dwa smyki – wiolonczela oraz skrzypce budują te quasinarracje będące z jednej strony pojedynczymi cząstkami, a które, gdyby się je zebrało, tworzą coś na podobieństwo dźwiękowych witraży, kolorowych, lśniących swoimi barwami puzzli. Raz są to niemal fraszki, melodie skoczne i przyjemne, radosne jak poranek w maju (w szczególności końcowe partie „A” i początek „B”), raz melodie dziwne, zahaczające swoim wydźwiękiem o eightiesowe ścieżki do takich produkcji jak WOW. Ale są tu też kompozycje pełne melancholii, smutku i wypełnione pięknym spokojem. W nich Cup of Time odnajdują się chyba najlepiej i aż żal, że kwartet nie zdecydował się na rozszerzenie formuły, skracając jednocześnie liczbę indeksów. Bo mamy ciekawe początki i… urwanie filmu.