AUTOR: HATi & Zdzisław Piernik
TYTUŁ: Avant-Garde Out of Poland
WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: 4 października 2018
Dom Kultury Kadr nie stoi w centrum, jego lokalizacja nie jest najlepsza na świecie. Ot, osiedlowy/dzielnicowy ośrodek kultury. Ale Kadr, w odróżnieniu od takiego OK w Pasymiu, robi dobre wydarzenia. Nie żebym krytykował pasymski Ośrodek Kultury, ludyczność to też ważna cecha działalności, ale Kadr skupia się – w głównej mierze – na koncertach i aktywności „niezalowej”.
Taki wstęp, bo we wrześniu 2017 roku Hati i Zdzisław Piernik weszli do sali koncertowej i zagrali koncert. A efektem jest płyta Avant-Garde Out of Poland. Przed nią trio (Hati to Rafał Iwański i Rafał Kołacki) wystąpiło w FINA w ramach cyklu Awangarda na ucho, a potem… potem to już się zaczęło. Unsound, koncerty pojedyncze. Wiadomo, prezentowali bardzo mocny materiał ze wspólnej płyty.
A ten materiał naprawdę jest dobry. HATI, jak to HATI, przygotowali szereg dźwięków perkusjo-i przeszkadzajkopodobne, pełne to dzwoneczków, to gongów, to jeszcze innych dzwoneczków, piszczałek, grzechotek czy, naprawdę nie wiem, jak to przedstawić na polski, woodblocków (mikroperkusja z drewna, czyli klocek, w który uderza się pałeczką). W przypadku HATI to standard, Kołacki i Iwański stawiają na brzmienie techniczne i surowe z jednej, a bardzo etniczne i rozwojowe z drugiej strony. Ich albumy to naprawdę niezła lekcja muzyki czy to industrialnej, minimalistycznej, czy wręcz dzikiej, plemiennej, momentami wręcz rytualnej. U Rafała Kołackiego spotykamy te zabiegi w twórczości Mammoth Ulthana, zresztą pisałem o ich (z Jackiem Doroszenko) ostatniej płycie TU. Solowo Kołackiego spotykamy raczej w podróży. To nagrania terenowe z odległych miejsc, które muzyk w wolnym czasie odwiedza (Istambuł, Callais). Rafał Iwański samodzielnie zatapia się w elektronikę jako X-Navi:et. Razem znajdują swój złoty środek w dźwiękach trudnych (czasem nudnych i banalnych, czasem żywych i barwnych jak pocztówki z Afryki).
Te wszystkie perkusyjno-tribalowe melodie sprawdzają się bardzo dobrze, ale jest jedna wielka zaleta płynąca z Avant-Garde Out of Poland. To tuba. I gra Zdzisława Piernika. To jego improwizowane partie dęciaka prowadzą narrację na płycie. To mocarne brzmienie tuby w „Gethen” przy skromnych, drone’owych podkładach HATI, to schizofreniczne, dzikie i kakofoniczne „Tri”, gdzie kołatki robią swoją robotę, a tuba Piernika wije się jak pętla na szyji, a gdy włączy się „Yeowe”, surowa rytmika od razu rzuca słuchaczy w wir hipnozy, a mętna i melancholijna tuba przygniata swoim ciężarem. I słuchając Avant-Garde Out of Poland, tak się zastanawiam, czy przypadkiem to nie jest najlepsze wydawnictwo Iwańskiego i Kołackiego w ich dorobku duetowym. Podobało mi się Teruah nagrane z Jerzym Mazzollem (zobacz naszą RECENZJĘ), ale Avant-Garde Out of Poland ten album jednak znacząco przebija.