„It’s Christmas! Let’s Be Glad!” No, może nie do końca, bo świąteczna gorączka zaraz nabierze rozpędu, a chwile z Sufjanem ten czas jeszcze bardziej umilą.

 

Parę minut po północy, w nogach czuję blisko dwadzieścia kilometrów zrobionych w Berlinie, głównie dlatego, że telefon padł, a trasa była dość ambitna. Chanukowy koncert w Muzeum Żydowskim, wystawa Endre Tóta, spotkanie z Ewą i Bereniką Partum. No i bożonarodzeniowe jarmarki, podstawa w kraju, który jarmarki ma we krwi. Telefon padł w najgorszym momencie. Kilka nadrobionych kilometrów przez błądzenie i szukanie drogi, ale na ipodzie (tak, nadal używam) Sufjan dzielnie dotrzymywał towarzystwa.

Parę minut po północy, bożonarodzeniowy box Sufjana cały czas w plejerze. Skoro tegoroczne Święta z Sufjanem rozpocząłem od „O Come, O Come Emmanuel” z Noel: Songs For Christmas – Vol. I z 2001 roku, warto dalej kontynuować tę dwudziesto-już-letnią płytę. Płytę wyjątkową, bo rozpoczynającą świąteczną przygodę wydawniczą Stevensa.

Święta to taki czas, kiedy dużo się myśli. Przynajmniej tak jest ze mną. I marzy. Marzy o głupstwach, marzy o większych rzeczach. To też okres podsumowań. Co się zrobiło, co zrobić się chciało, co zupełnie nie wyszło. W kategorii FYH są to przeważnie płyty, których stos piętrzy się gdzieś w widocznym miejscu. I jeszcze dłuższa lista w notatniku. To projekty, których nie udało się zrealizować, na które zabrakło – co naturalne – środków. To książki, które chciało się przeczytać, a których nie udało się w końcu ruszyć.


 

Święta to taki czas, który został również sztucznie napompowany. Ale który jest miły, zwłaszcza gdy magluje się hallmarkowe produkcje klasy K. Który upiększają wszechobecne, lepsze lub gorsze (nie oszukujmy się, z reguły gorsze) iluminacje świetlne. A Sufjan swoim „It’s Christmas! Let’s Be Glad!” podkreśla, że Święta to czas wyjątkowy.

Wyjątkowy, bo nawet jeśli jest nam źle, jest nam przykro, mierzymy się z (różnymi) problemami, Święta to czas, kiedy trzeba się radować. Bo nawet jeśli rok zbliża się ku końcowi, rok, który był – najprościej ujmując – kiepski, zły, to zawsze – ZAWSZE – znajdą się powody do radości. Bo Święta, bo śnieg, bo Mikołaj, bo… bo… bo…

Tą piosenką Sufjan naprawdę wypełnia serca radością. Czy to tekstem, który jest i prosty, i chwytliwy, i przede wszystkim ładny. Czy melodią, okołorockującą, z banjo przebijającym się przez elektryczną gitarę, z dzwoneczkami, które jeszcze podkreślają świąteczną aurę. Z dwugłosem nawiązującym do wspólnego kolędowania.

Po prostu. Nie złośćmy się, nie wściekajmy się. Są Święta, cieszmy się.

ŚWIĘTA Z SUFJANEM 2021:

5.12: O Come, O Come Emmanuel

%d bloggers like this: