Koncertowanie jest dla nas życiem, poza tym to nasz drugi raz w Polsce i bardzo nam się tu podoba – mówią nam w wywiadzie HiTech podczas OFF Festivalu.

Z Janem poznaliśmy się przy punkcie odbioru akredytacji, chwilę po tym, jak dowiedział się, że jego planowane od tygodni wywiady – m.in. z Kraftwerkiem czy Jamesem Blakiem – nie dojdą do skutku.

Postanowiliśmy zadziałać… a może raczej dać sobie trochę luzu na festiwalu, bo daliśmy mu możliwość przeprowadzenia swobodnych rozmów z wykonawcami nam przydzielonymi.

Efekt? Świeży, szczery wywiad (z lekką cenzurą i korektą), który trochę nas zaskoczył! Sprawdźcie sami i dajcie znać w komentarzach, czy chcecie więcej takich historii!

Wywiad z Hitech:

JJ: Dziękuję za możliwość przeprowadzenia wywiadu. To dla mnie poniekąd zaszczyt móc przeprowadzić wywiad z Amerykanami. Skąd jesteście?

HiTech: Yo, jesteśmy z Detroit.

JJ: To dlatego na waszym występie widniało „Come to Detroit”.

HiTech: „Bring your ass to Detroit!” A więc byłeś na naszym koncercie! Podobało ci się?

JJ: Tak, dziękuję, cieszę się, że teraz będziemy prowadzić wywiad między sobą. Nie ukrywam, że to mój chyba pierwszy wywiad i wiadomo – trochę się stresuję i proszę o pomoc i wyrozumiałość.

HiTech: Chill…

JJ: Istotnym jest, abyśmy zgłębiali się między sobą, mimo barier językowych. Dzięki temu wychodzą w praniu nowe wątki. Wasz akcent jest mocno amerykański, stąd gładko was rozumiem, a wasze afroamerykańskie pochodzenie wprowadza do rozmowy luz i czuję, że to będzie dobry wywiad.

(zbijamy piątkę)

JJ: Okay, to muszę przyznać, że nie do końca byłem fanem waszej muzyki, ale bardzo fajnie się ruszaliście na scenie, dodatkowy rap wzbudził późniejsze zainteresowanie. Ten występ to było coś więcej niż tylko odegranie setu. To był kontakt z ludźmi.

(znów zbijamy piątkę)

Milo, przewróciłeś się na scenie, prawda?

HiTech: Tak, wiesz jak to bywa, adrenalina, ślisko…

JJ: Ale powiem ci, że od razu wiedziałeś, jak się zachować w tej sytuacji. Każdemu zdarza się potknięcie, zwłaszcza przy przechodzeniu przez barierki. Sposób w jaki udało ci się wstać był ciekawy, bo zdałeś sobie sprawę, że upadłeś. Nie udawałeś, że do niczego nie doszło. Dałeś sobie chwilę oddechu, aby zrozumieć, w jakiej sytuacji się znalazłeś.

HiTech: Masz rację, było trochę adrenaliny, ale ja tego aż tak nie rozpamiętuję. To był dosłownie moment, ale skoro mówisz, że tak było, to słucham dalej…

JJ: Kiedy na początku wskoczyłeś w tłum wiedziałem, że też chcę znaleźć się przy tobie, ale dotarło to do mnie dopiero pod koniec twego pobytu wśród tłumu…

(Milo znowu wyciąga rękę i znów zbijamy piątkę. To świetne uczucie porozumienia, które rozluźnia atmosferę)

…bardzo chciałem nagrać relację, jak wchodzę za tobą w tłum, ale nie zdążyłem. Przynajmniej nagrałem tę sytuację:

HiTech: dobrze, że się nic nie stało.

JJ: Fajnie, że jesteście w trójkę na scenie.

HiTech: Tak, energia rozkłada się równomiernie na scenie. Mniejszy stres, większa kontrola, lepsza zabawa. Normalnie zamiast koleżanki Monday jest Chops, który nie mógł przyjechać.

JJ: Super że przyjechaliście, zwykle jest to powód dla artystów, by całkowicie nie przyjechać. Duuużo słyszy się ogólnego narzekania na rezygnację artystów z grania.

HiTech: Wiem o co chodzi, ale to nie my. Jeszcze nie jesteśmy zmęczeni graniem, nie wypaliliśmy się. Dane słowo jest dla nas święte.

(robi znak krzyża, ale dla żartu, bo zaraz potem znów zbijamy piątkę i się śmiejemy)

Koncertowanie jest dla nas życiem, poza tym to nasz drugi raz w Polsce i bardzo nam się tu podoba.

JJ: Ooo, a gdzie byliście wcześniej?

HiTech: Kraków.

JJ: Piękne miasto.

HiTech: Miejscami przypominał nam Detroit. Przede wszystkim okolice torów kolejowych.

JJ: Swego czasu pracowałem w Służbie Ochrony Kolei

HiTech: Serio?

JJ: Ta… Nie wspominam tego zbyt dobrze. Głównie pilnowałem, żeby nikt nie jeździł rowerem w przejściu podziemnym i groziłem mandatami.

HiTech: Jak długo można w ten sposób pracować?

JJ: Do usranej śmierci, haha (untill the shitty death). W sensie bardzo długo… Ale doznałem kontuzji jak biegłem za graficiarzem, który potem okazał się moim znajomym ze szkoły…

HiTech: Złapałeś go?

JJ: Tak, przez co doznałem kontuzji, ale go dorwałem. Byłem w szoku, że się znamy i do dziś żałuję z tej całej sytuacji, że go po prostu nie puściłem tylko zaprowadziłem do cieciowni, nie wiem na co ja liczyłem, zapewne na awans. Po prostu też ślepo wykonywałem swoje rozkazy. Wiesz, zaraz po technikum poszedłem do wojska i cały pobyt byłem cały zdrów. A wróciłem do cywila i raptem druga robota mnie zniszczyła. Nie jakoś strasznie, ale więcej bym nie tracił zdrowia dla ochrony jakiegoś starego wagonu.

HiTech: Nie przejmuj się, może gdyby nie ta historia byśmy tu się nie znaleźli…Efekt motyla?

JJ: Mówię, nic aż tak strasznego się nie wydarzyło. Nie wiem co u tego Patryka teraz w sumie. Nie widziałem go później…

W jakim programie robicie muzykę? I co możecie powiedzieć o swoim zagranym secie?

HiTech: W Live, ale wcześniej klasycznie FL. Gramy techno, właśnie ten gatunek pozwala na na swobodę, nie ogranicza w żaden sposób. Footworki etc. to już szufladkowanie, a techno dla nas to po prostu matematyka i to tylko od nas zależy, w jaki sposób pomnożymy czy podzielimy.

JJ: albo zastosujecie algorytm typu footwork…

HiTech: I sobie do tego sobie zaśpiewamy… Coś w tym stylu.

JJ: No właśnie, techno jako matematyka –  ja nie byłem dobry z matmy, raz nie zdałem nawet… Improwizowaliście podczas tego setu, czy raczej mieliście wszystko przygotowane wcześniej?

Hitech: Mieszamy. Mamy przygotowane struktury, ale dużo dzieje się na żywo. Lubimy mieć przestrzeń na błędy, które później okazują się najciekawszym momentem seta. Jak zresztą zauważyłeś z tym upadkiem. Każdy ma swój ulubiony czas na imprezie.

JJ: No tak, gdyby każdy był w ekstazie w tym samym czasie to Pan Rojek mógłby dostać za 9 miesięcy pozew o alimenty, haha

HiTech: Kto?

JJ: Pan Rojek, twórca Festiwalu i także muzyk. Może moglibyście nawet zremixować jego utwór, to by było miłe… I ciekawe… Chętnie Wam pomogę, pozostańmy w kontakcie.

HiTech: Okay, chętnie, w sumie czemu nie…

JJ: Czyli techno powinno być dla nas bardziej postrzegane jako forma ekspresji niż sztywny gatunek?

Hitech: Dokładnie. Dla nas to język, którym można powiedzieć wszystko, jeśli się go dobrze czuje. Nie trzeba mieć miliona sampli – wystarczy jeden dobrze przetworzony dźwięk, który opowie całą historię. Chociaż na tym etapie daleko nam od minimal techno. Tak czy inaczej nie bądźmy zbyt wyniośli, bo dzisiaj nam zależało wyłącznie na dobrej imprezie haha!

JJ: Dziękuję bardzo, chcielibyście jeszcze coś powiedzieć czytelnikom?

HiTech: BRING YOUR A$$ TO DETROIT!

JJ: Jeszcze od siebie dodam, że ja na was mówię Hajtek, to taka gra słów, bo w polskim języku jest imię Kajtek!

%d bloggers like this: