Przez lata organizował LDZ Music Festival, razem z Przemysławem Jankowiakiem współprowadzi wytwórnię Latarnia, która wydała między innymi Normal Echo, Syny czy Laudę. W ramach FYH Halloween rozmawiamy z Wojciechem Krasowskim – o Latarni, o łódzkim, nieodbywającym się już festiwalu, oraz o Halloween.
Po bardzo dynamicznym ubiegłym roku, w 2016 nieco zwolniliście tempa.
Niejednokrotnie gadaliśmy o tym z Przemkiem, że nie czujemy presji wydawania albumu za albumem. U nas przebiega to o wiele spokojniej. Mogę ci zdradzić, że mamy już w głowach gotowy plan na pięć kolejnych wydawnictw, które ukażą się w swoim czasie. Nic na siłę.
Lauda i DUŠT::ERS. Z jednej strony rozpoznawalny Błażej Król w swoim pobocznym projekcie, z drugiej dopiero zaczynający przebijać się do większego grona odbiorców producenci z Lublina i ze Świebodzina. Skąd takie decyzje wydawnicze?
Dla mnie nie ma w tym nic dziwnego. Nigdy nie kierujemy się słupkami rozpoznawalności, nieważne czy to będzie Błażej Król, który jednocześnie wydaje w Kayax, czy licealiści z Lublina i Świebodzina, którzy stawiają pierwsze kroki na scenie. Warunkiem jest jakość i wspólny mianownik, który sprawia, że słysząc muzykę, wiesz, że wydała to właśnie Latarnia Records.
Jak idzie Latarni w ostatnim czasie? Syny to prawdopodobnie wasz najlepszy strzał, ale i Normal Echo czy Adam Gołębiewski to bardzo mocne pozycje.
Syny to na pewno najlepszy strzał komercyjny, ale jeżeli spojrzysz na katalog Latarni poprzez pryzmat poziomu artystycznego, to każdy album był absolutnie wyjątkowy. Accidental Forever Normal Echo to w ogóle jeden z moich ulubionych albumów jakie słyszałem. Ten album jest po prostu perfekcyjny. Z możliwością wydania Pool North też jest związana fajna historia. Pamiętam, że zbierałem szczękę z podłogi po koncercie Adama wraz Thurstonem Moore’em i Alexem Wardem w ramach festiwalu KODY. Chciałem go wydać natychmiast, lecz Renia Kamola powiedziała mi, że Adam właśnie przygotowuje się do premiery albumu dla Bocian Records i jakoś sobie odpuściłem. Jak się później okazało, Adam jest starym kumplem Piernika, więc reszta potoczyła się z górki i Adam stał się nam bliskim kompanem.
Pod koniec 2015 roku wypuściliście mixtape zapowiadający nowe premiery. Którzy z artystów, którzy przygotowali noworoczny mix znajdą się jeszcze w planach wydawniczych?
Ten mixtape nie miał być zapowiedzią tego, co zostanie wydane w Latarni niebawem czy w niedalekiej przyszłości, ale raczej ukłonem w stronę artystów z którymi się bujamy i są nam bliscy tak towarzysko. Przez moment chodził nam po głowie pomysł wydania takiego mixtape’a z demówek, które otrzymujemy na bieżąco. Jest kilku młodych, naprawdę zdolnych artystów, którym kibicujemy i bacznie się przyglądamy. Największe wrażenie robią na mnie utwory, które co jakiś czas podsyła nam Maciek Polak. Jego album to będzie naprawdę mocna rzecz. A co do przyszłych wydawnictw, to zbliża się data wydania solowych albumów Roberta Piernikowskiego i 1988. Za jakiś czas ukaże się już pełnoprawny album DUST::ERS. Chcielibyśmy też kiedyś wydać Sebastiana Buczka czy Patryka Daszkiewicza, ale czas pokaże.
W tym roku z różnych względów zabrakło festiwalu LDZ. Będziesz się jeszcze starał organizować ten cykl?
Nawet ostatnio o tym gadałem z Filipem Kalinowskim. Myślę, że na pewno wrócimy do organizowania festiwalu wspólnie. LDZ był fajną przygodą, która mocno odcisnęła swoje piętno na muzycznym podwórku. Zwróć uwagę, że to na LDZ odbyły się pierwsze targi niezależnych wytwórni, które potem miały swoją powtórkę, m.in. w ramach tak wielkiej imprezy jak Unsound. Na naszej scenie debiutowali Wilhelm Bras, Kapital czy SYNY. To był też pierwszy festiwal, który tak bardzo zbliżył środowisko tzw. Niezalu. Nie wiemy, czy będzie to ponownie Łódź, czy z tymi samymi ludźmi, lecz pewne jest to, że jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa.
Lada dzień Halloween, święto duchów, horrorów i przebierańców. Jakie filmy polecasz miłośnikom gatunku?
Nie oglądam już prawie w ogóle horrorów, ale za dzieciaka to był mój ulubiony gatunek filmowy. Czułem jakiś podskórny pociąg do oglądania filmów, przy których się najzwyczajniej w świecie bałem. Pamiętam piątkowy cykl horrorów na Polsacie po godzinie 23. To tam po raz pierwszy zobaczyłem Laleczkę Chucky, Warlocka, Leprechaun z Warwickiem Davisem czy Smętarz dla Zwierzaków. Po obejrzeniu Poltergeist nabawiłem się lęków z włączonym telewizorem, a po Twin Peaks zabawy w chowanego. Dziś brakuje mi tego lęku i niepewności, za które odpowiedzialna jest dziecięca wyobraźnia.
A jakie horrory zrobiły na Tobie ostatnio wrażenie?
Chyba największe wrażenie zrobiła na mnie Czarownica Roberta Eggersa. Ostatecznie niewiele oglądam „nowych” horrorów, raczej katuję moją narzeczoną oglądaniem klasyki spod znaku Mgły Carpentera czy Koszmaru z Ulicy Wiązów. Ostatnio oglądaliśmy także remake Poltergeist, który w zasadzie mi się podobał, ale to chyba ze względu na sentymentalne podejście do całej serii Duchów.
Jak będziesz spędzał wieczór i noc 31 października?
Wpada do nas 88, Hoax, Wanda, Stefek – oni są gwarancją dobrej zabawy.