Zenial przygotował w tym roku miniwydawnictwo. Na Venus jest po prostu wszystkiego za mało. Po prostu za mało. A mogło być więcej.
AUTOR: Zenial
TYTUŁ: Venus
WYTWÓRNIA: AltanovaPress
WYDANE: 25 października 2015
Niedawno Łukasz Szałankiewicz świętował premierę swojego nowego wydawnictwa Venus. Przy okazji corocznego FYH Halloween rozmawialiśmy z Zenialem, który przyznał, że o tej płycie lepiej mówić w kategoriach obiektu sztuki niż pełnoprawnego muzycznego materiału. Czy to dobre stwierdzenie? Czy słuszne? Trochę tak, trochę nie, bo o ile o wydawnictwach sygnowanych nazwą AltanovaPress można mówić jak o obiektach, dziełkach, pozycjach kolekcjonerskich i muzycznych gadżetach, tak nie byłbym taki pewien, czy deprecjonowanie muzycznego znaczenia Venus jest do końca w porządku. Bo nawet jeśli to tylko dwa utwory, dwa wyrywki z koncertu Zeniala w Nowym Jorku, to nie jest to dźwiękowa zapchajdziura między Chimerą a Minotaurem. Czyli dwoma wcześniejszymi albumami Szałankiewicza.
Chociaż materiał z Venus to nagrania live, jakie Zenial przygotował w ramach Swedish Energies V: Nordic Edition, to wersje finalne zostały jednak przearanżowane już po gigu. Efekt? „Venus” i „Python” może i innowacyjnością nie powalają, nie prezentują żadnych nowych rozwiązań, nie przekraczają też ambientowych granic, a przede wszystkim nie wnoszą nic nowego do twórczości Szałankiewicza, ale to i tak porządne nagrania.
Zenial dzieli ten materiał na dwie odmienne części. Pierwsza – „Venus” – to stosunkowo spokojny ambient z lekkim zdezelowaniem w tle. Szumy sprzężenia, to wszystko w otwierającym minialbum utworze znajdujemy, ale w minimalistycznym wręcz natężeniu.
Przeciwnie sytuacja maluje się w „Pythonie”, gdzie już sam tytuł wskazuje, że będzie agresywniej, zadziorniej, bardziej hałaśliwie. I rzeczywiście Zenial w drugim indeksie rozwija swoją narrację. To nadal nie są noise’owo-drone’owe wariacje, raczej nadal ambientowe dryfy z wyczuwalnym toksycznym brzmieniem. Co nie zmienia faktu, że na Venus jest po prostu wszystkiego za mało. Po prostu za mało. A mogło być więcej.