Zestaw singli Troum z lat 2004-2016 pod tytułem DA-PU-RI-TO-JO w naszej recenzji. Sprawdźcie, przeczytajcie i… zasłuchujcie się.


AUTOR: Troum
TYTUŁ: DA-PU-RI-TO-JO (The Singles 2004-2016)
WYTWÓRNIA: Zoharum / Black Mara
WYDANE: 29.01.2021 / 11.11.2017


Na zgliszczach kilkukrotnie tu opisywanych Maeror Tri (działali do 1997 roku) powstało Troum, duet tworzony przez 2/3 oryginalnego składu tria. Muzycznie Troum, którzy cały czas tworzą, niewiele różni się od Maeror Tri. To nadal długie, ambientowe pejzaże, niekiedy wzburzone, raczej o chłodnym usposobieniu, bez nagłych zwrotów akcji, bez noise’owych ścian dźwięku (zdarzają się momenty!, a jakże).

Zoharum zebrało single z lat 2004-2016, wydając DA​-​PU​-​RI​-​TO​-​JO dwanaście spójnych, malowniczych kompozycji, które bezproblemowo wgryzają się w myśli słuchających. Niby ambient, niby wydłużone partie instrumentów, czasem zloopowane, wrzucone w pustkę pogłosu, ale jest to naprawdę dobry wycinek działalności Troum. Działalności arcyciekawej, różnorodnej, poruszającej się zarówno po delikatnych, nuconych melodiach, syntezatorowych liniach, gitarowych, rozrzężononych dronach. Wszystkie te dźwięki, te momentami industrialne, chwilami ciepłe jak słońce nad morzem o poranku melodie, innym razem z kolei ostre i kujące jak mróz gdzieś w Finnmarku, tak więc wszystkie te elementy wykreowane przez Troum nie mogą być postrzegane jako typowe czasozapychacze, muzykę tła, ambientowe, nic nieznaczące muzaki. Tu wszystko żyje, w swoim jestestwie wybrzmiewa spójnie, bo gdy Niemcy stawiają na jutrzenkowe ambienty („Saiws”), jest delikatnie, z nielicznymi przebłyskami niepokoju. Gdy ma być ciężej, czujemy te chroboczące gitary („Aetas Vetus”), które mogłyby, gdyby chciały zahaczyć nawet o sludge. Ale tego duet nie robi, nie rozładowuje atmosfery, potęguje ją, nakłada na siebie co kolejne warstwy. Wizja upadającego kościoła? Zgniłej moralności w fazie rozkładu? Wyludnione świątynie? Troum zwiastowali to powolnym, na wpół sakralnym „Agnus Dei” już dawno temu. „Das Air” przewrotnie wcale muzycznie z niebem się nie skojarzy. Kawałek brzmi, jakby artyści zakopali go siedem stóp pod ziemią, a ten próbował się wygrzebać spod niej. Na tle tych i następnych na płycie nagrań „Gruoen” może szokować energią, muzyczną siłą i nieładem. Po spowolnionym wstępie atmosfera zaczyna wzrastać za sprawą piszczących syntezatorów, potęgować się, by nagle wszystko, co Troum robili do tej pory, zamieniło się w dźwiękowe piekło pełne ostrych gitar z jednej, drone’owych przesterów z drugiej strony. Hałas rośnie, to spada (nieznacznie), to znowu agresywnie wznosi się do góry, zwiększając też niepewność w słuchaczach.

Dwanaście singli z lat 2004-2016 dostępnej w końcu w Polsce kompilacji (kilka lat temu wydawnictwo ukazało się nakładem rosyjskiego labelu Black Mara) świetnie się sprawdza na tę „wiosenną” aurę za oknem. Szaro, deszczowo i śnieżnie. Przytłaczająco, jakby świat dezelował, rozpadał się i na naszych oczach upadał. Wraz z nadchodzącym wielkimi krokami narodowym lockdownem wszystko jest jeszcze możliwe. Zaopatrzcie się w DA​-​PU​-​RI​-​TO​-​JO, chociażby z tego względu, ze to stosunkowo nowa u nas płyta, na dodatek prawie na świeżo tu opisywana. Nie odgrzewamy kotletów (w końcu!), a na pewno zachęci do sięgnięcia po inne, wcześniej wydane (pisząc wcześniej, mam na myśli te z 2020 i faktycznie wcześniej) albumy Troum.

NASZA SKALA OCEN

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: