AUTOR: Teen Daze
WYTWÓRNIA: Lefse Records
WYDANE: 5 czerwca 2012
INFORMACJE O ALBUMIE

Po bardzo dobrej i niesamowicie spokojnej epce A Silent Planet Teen Daze powraca z zupełnie innym materiałem, w całkowicie odmiennej stylistyce.

Kanadyjczyk gdzieś zapodział swoje chillwave’y, pościelowy pop zwinął zapewne pod łóżko i zapragnął wydać All of Us, Together – trzeci długogrający (wierząc discogsowi i własnej intuicji) album, który w skrócie można nazwać (gatunkowo) chill-elektroniką. Nie do końca Jamisonowi wyszło to na dobre.

Gdyby tak porównać wcześniejsze epki czy LP, którymi od dwóch lat Teen Daze zasypuje świat, a najnowsze wydawnictwo, rezultaty nie wypadłyby korzystnie. All of Us, Together jawi się jako dziewięć bliźniaczo podobnych utworów, które spokojnie można określić jako „muzyka tła”. Wszystkie kompozycje zlewają się ze sobą, są stworzone na jedną modłę. Brakuje takich hitów jak „Fall in Love” (My Bedroom Floor), “Watch Over Me” (A Silent Planet) czy praktycznie całe Four More Years. A kapitalne remiksy? Wystarczy tylko wspomnieć „All Around and Way We Go” z repertuaru Twin Sister, żeby mieć ogólny pogląd na poziom tych nagrań. All of Us, Together wymięka jednak w przedbiegach. I chociaż otwierające album „Treten” jeszcze w jakiś sposób przyciąga (dzwoneczki, „dudniący” bas?) i wyciąga utwór do pozycji highlighta płyty, to reszta – z kilkoma wyjątkami – działa na sen lepiej niż kilo melatoniny (tej z apteki).

Warte uwagi jest jeszcze, a może przede wszystkim, „Erbstück”, które nawiązuje klimatem (zapętlony bit, brzmienie syntezatorów) do Evenings i jego epki North Dorm oraz „The Future” – jedyny kawałek, w którym Teen Daze postanowił wrócić do sprawdzonej formuły, tj. eterycznych i „odległych”, lo-fi wokali. O reszcie można napisać tyle, że są. Są niesamowicie leniwe i niewyobrażalnie nudne.

Na dłuższą metę najnowszy album nie przekonuje. All of Us, Together nie jest pozycją, która porwie tłumy, ale nie jest również tym „chillwave’em” (cokolwiek to określenie teraz oznacza), do którego Teen Daze nas przyzwyczaił. Utwory zlewają się w jedną paciaję, niekoniecznie łatwostrawną, niezbyt uzależniającą (jak chociaż Beach Dreams EP czy singlowe „Let’s Groove”).

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: