Łódzka odmiana Teddy Boys 95, czyli Ted Nemeth, po raz drugi długogrająco. Jak wypadają w konfrontacji ze sławetnym skrótem klawiatury?


AUTOR: Ted Nemeth
TYTUŁ: CTRL C
WYTWÓRNIA: Mystic Production
WYDANE: 6 października 2017


2015. Jesień. Łódź. Ted Nemeth debiutują płytą o szumnym tytule Ostatni krzyk mody. Buńczucznie, samochwalcze. Ale jednocześnie celne, bo to był dobry album. Niepozbawiony wad, ale dobry, z kilkoma hitami, które szybko czepiały się pamięci. Był „Umówiony znak”, była „Retrocukiernia”, „Nożownik” reklamował Łódź w najlepszy z możliwych sposobów, historycznymi wyczynami z ulicy Piotrkowskiej, chociaż O nożowniku z Łodzi nie każdy słuchać chce, a „Jonasz” to przecież prawie Janusz, czyli większość menelsko-patologicznych mieszkańców rozkładających się kamienic z, dajmy na to, ulicy Legionów. Tak, pierwsza płyta była dobrym wydawnictwem zespołu, który wie, co chce robić i jak chce to zrobić. Pomóc miało SP Records.

Podobno nie pomogło. Życie. Ale po serii gigów z Organkiem czy Happysad, Ted Nemeth podpisali kontrakt z Mystic Production – majorsem wśród wytwórni niezalowych, że tak to ujmę. I na tę chwilę, w roku 2017, łódzki skład jest najbardziej offową formacją w katalogu labelu. Do wspomnianych wyżej wykonawców Ted Nemeth nie można porównywać, ale to dobrze. Zespół pachnie świeżością, radością z gry, młodzieńczym, gówniarskim jeszcze buntem, muzycznie też jest dobrze, choć jeśli wszystko jest dobrze, to dlaczego CTRL C jest płytą jednak nieco gorszą od Ostatniego krzyku mody?

Tekstowo na pewno nie, bo Patryk Pietrzak już od pierwszego albumu udowadnia, że potrafi pisać i tworzyć dobre historie. Porównania, metafory, teksty, które zapadają w pamięć, a refreny chodzą w głowie, po głowie, za głową i pod nią jeszcze, jeszcze i jeszcze trochę po zakończeniu piosenki czy całej płyty. Tak było, gdy śpiewał Przesyłam Pożyczam ci moje serce… w „Umówionym znaku”, tak było w „Retrocukierni” (Trzymam się słów, bo mam dobry dzień. Najlepszy od lat i spokojny sen). Teraz? Teraz wcale to a wcale nie jest gorzej. Wystarczy sięgnąć po „Suche miejsca”, posłuchać „Okolic płuc” (Pokolenie maskotek – pod maską ukrywamy żal czy Bardzo chcę być potrzebny, ale nikt nie powiedział mi jak), wczytać się w „Poszły spać” czy „Bezbolesnego”. Jest dobrze, a może być jeszcze lepiej. To ciekawe, intrygujące wręcz.

A muzycznie? Muzycznie słychać, że zespół nie stał w miejscu, nie przespał tego czasu od wydania (stworzenia) Ostatniego krzyku mody, zresztą Patryk Pietrzak też przyznał, że bardzo duże znaczenie miała tutaj współpraca z Pawłem Cieślakiem, producentem płyty numer jeden i płyty numer dwa. Cieślak, który udzielał się w Fonovelu, Blisko Pola, Little White Lies i w duecie z Joanną Szumacher jako Kopyta zła, odcisnął kilka swoich muzycznych pieczątek na CTRL C. Mniejsza. Muzyka.

Muzyka to standardowe post-punki łamane na indie rock – trochę też jednak z wersji 2.0. Są też inspiracje britpopowe, których znajdujemy na tej płycie całkiem sporo. Są ukłony w stronę Blur z ostatniego wydania, czyli The Magic Whip (syntezatory w singlowym „Wspólnym punkcie” czy momenty w „Poszły spać”), jest dużo jazgoczących gitar nawiązujących do indierockowych tuzów, żeby wspomnieć Arctic Monkeys, Interpol czy dzisiejsze Queens of the Stone Age. Są też piosenki radosne o dość psychodeliczno-klaustrofobicznym wydźwięku, a „Zjem cię” to idealny przykład. Tutaj z kolei ładnie wybrzmiewają Muchy czy inny Renton. Ładnie, bo Ted Nemeth ładne piosenki napisali. Refren w „Zjem cię” to hit, moment na 0:52 również. Mocny „Bezbolesny” powinien hulać w Trójce w piątkowej audycji po godzinie 22, Anna Gacek również mogłaby się zainteresować chłopakami z Ted Nemeth.

Nawalają te spokojniejsze kompozycje, organowe „Nie myśleć” to pościelówa na wyrywanie dziewczyn, klawisze w „Zasięgach” kojarzą mi się z IAMX (patetyczne, wzniosłe momenty, gdy Pietrzak wyciąga w krzyk tylko to wrażenie potęgują), chwilami słychać też stary dobry Kombajn do zbierania kur po wioskach, choć wątpię, by zespół słuchał KDZKPW w przeszłości (to akurat plus). Mam tylko taką nadzieję, że łodzianie nie będą w przyszłości stać na równi z równym ze Strachami, Happysad i tymi wszystkimi juwenaliowymi zespołami, których słuchanie powoduje choroby dziąseł. Naprawdę im kibicuję.

NASZA SKALA OCEN (K L I K!)

A JAK OCENIAMY?
7.3 - bo nie 7 i nie 7.5. CTRL C to płyta dobra, momentami bardzo dobra. Chwytliwa, pełna radiowych szlagierów, choć z momentami zadumy. Wypada obserwować dalej i liczyć na to, że Ted Nemeth nie przejdą na „ciemną stronę mocy”.
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this:
Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Filter by Categories
Albumy
Albumy
Artykuły
Audioriver Festival 2018
Czynniki pierwsze
Filmy
Fotorelacje
Gigowa polecajka
Książki
Literatura
Minialbumy
Minialbumy
News
Przewodnik
Recenzje
Relacje
Rozmowy
Sztuka
To jest dobre
Uncategorized
Wideo