Na piątej płycie Death and Vanilla snują się na delikatnych, spokojnych melodiach. Sielanka? Szwecja pełną gębą? Piszemy o Are You a Dreamer?
AUTOR: Death and Vanilla
TYTUŁ: Are You a Dreamer?
WYTWÓRNIA: Fire Records
WYDANE: 10 maja 2019
Żadne przestępstwa, kryminalne zagadki i sadystyczni mordercy, a raczej spokojna bryza i odbijająca się w taflach wody cieśniny Sund. Death and Vanilla mają ze stereotypowym myśleniem o Malmö niewiele wspólnego. Tylko miasto. No i że ze Szwecji. Ale cóż z tego. Szwedzi wydali niedawno swój piąty studyjny album. Kolejny bardzo ładny. Kolejny zatopiony w sennych marzeniach.
Kolejny będący dźwiękowym przełożeniem obcowania z naturą. Bo właśnie takie skojarzenia przelatują mi przez głowę, gdy słucham Are You a Dreamer? Łagodne, delikatne melodie zanurzone w dream czy wypełnionym psychodelicznymi frazami popie. Oniryczne, pokryte solidną warstwą kurzu lat minionych kompozycje otulają słuchaczy jak kołdra w zimowy dzień. Przytulność. Inaczej nie potrafię określić nagrań Death and Vanilla.
To bardzo miła płyta. Trochę filmowa, bardzo bajkowa, kołysankowa. Zahaczona o mocne melodie z lat sześćdziesiątych. Takie trochę jak Stereolab (wszyscy o tym wspominają), momentami jak z najlepszych nagrań Melody’s Echo Chamber, z charakterystycznym dla shoegaze’u spod znaku Blonde Redhead (ze starych czasów) czy rozedrganiem typowym dla Panda Bear.
O lekko zdezelowanym, trochę horrorowym brzmieniu organy, spokojna, pulsująca gitara, prosta perkusja i urokliwy, uwodzicielski śpiew Marleen Nilsson kreują brzmienie Are You a Dreamer?, a gdy słyszymy „A Flaw In the Iris”, już wiemy, że jesteśmy w prawdziwym domu. Melodia brzmi bardzo swojsko, dla ucha miło, skojarzenia sprowadzają nas na jakieś konkretne rejony, ale do końca nie jesteśmy w stanie przypomnieć sobie, skąd my to znamy. To uczucie towarzyszyć może słuchaczom przez tak naprawdę całą piątą w historii zespołu z Malmö płytę. Zresztą Death and Vanilla najlepsze utwory serwują już na samym początku. Wspomniane „A Flaw In the Iris” to jeden z lepszych melodyjnych kawałków Szwedów, „Let’s Never Leave Here” to ukłon w stronę eterycznych Francuzów z Air, choć fani polskiego popu powinni wyłapać muzyczną linię kojarzącą się z „50 tysięcy 881” Smolika i Rojka. Spokojna, oparta na rozmarzonych syntezatorach kompozycja brzmi po prostu jak sielanka. A jeśli dodamy do tego wokal Nilsson, wychodzi z tego prawdziwa bajka.
Bajka filmowa, bo Are You a Dreamer? niesie ze sobą spory ładunek plastyczny. Słuchając tej płyty, przed oczami przelatują przeróżne kadry. Czasem będzie to łąka ze strumykiem, niekiedy Szwedzi przeniosą nas do zadymionego baru („Nothing is Real”), by chwilę później znaleźć się w opuszczonej i wyludnionej kopalni w Piramiden („The Hub”). Chłód syntezatora, mechaniczne brzmienie perkusji. Przenikliwa pustka i spokój. I obezwładniający i duszący dym jak u Marissy Nadler w zamykającym album „Wallpaper Pattern”.