Rapoon powraca do gdańskiej wytwórni Zoharum premierowym materiałem. Opisujemy Skulls on the Plains of Turkey.
AUTOR: Rapoon
TYTUŁ: Skulls on the Plains of Turkey
WYTWÓRNIA: Zoharum
WYDANE: 14.12.2022
Dawno nie odpalałem Rapoona. OK., dawno skrupulatnie nie słuchałem nowości, nie sprawdzałem, z młodzieńczymi wypiekami na twarzy, towarzyszącymi pierwszym tekstom na FYH, co się dzieje w muzyce. Ale sięgnąłem po Skulls on the Plains of Turkey z chęcią i nadzieją i… Nic się nie zmieniło. Rapoon to Rapoon. Marka utarta, marka sama w sobie. Pewność, że będzie dobrze.
No i jest dobrze. Od początku do końca. W standardowym dla Brytyjczyka duchu muzycznego Bliskiego Wschodu, tym razem nie Liban, nie Izrael, nie żadne Maroko czy inny świat Tysiąca i jednej nocy, a po prostu Turcja. Ale J A K A ta Turcja jest! To nie turystyczne Antalya, Alanya czy Izmir. Nie metropolitalny Istambuł czy nawet europejsko-azjatycka (bardziej azjatycka) Ankara. Też nie Trabzon, stolica orzechów laskowych do nutelli, choć może te wschodnie części tureckiej ziemi byłyby najbardziej odpowiednie. Z czym mi się kojarzy Skulls on the Plains of Turkey?
Z Çorum, jego wąskimi, przedmiejskimi zaułkami. Z tymi krętymi uliczkami przy meczetach. Z wyprażonym do granic możliwości leblebi. Çorum, turecka wieś, mimo że ogromna, wśród Turków wzbudzająca śmiech i politowanie. Çorum to też baza wypadkowa do Hattuşaş, czy po prostu Hattusy, stolicy imperium Hetytów, z pięknymi starożytnymi ruinami. Miejsce, które trzeba zobaczyć, pooddychać jego powietrzem. Wysłuchać muzyki płynącej z tych głazów.
I tak myślę o Hattuşaş, kiedy słucham Skulls on the Plains of Turkey. Kiedy dźwięki Robina Storeya, raz bardzo bliskowschodnie, raz zahaczające o orient tylko w niewielkim stopniu, a gdy na pierwszy plan wychodzą syntezatorowe ambienty, z długimi pasmami dźwięku i gdzieniegdzie przebijającą się spokojną rytmiką, oczami wyobraźni widzę te pełne suszy równiny antycznej krainy pełne jasnych kamieni.
Album zaczyna bardzo tribalowe „Let Dust Rise and Blow Asunder”, z kołyszącym, zloopowanym bitem, tak charakterystycznym dla Rapoona, i zawodzącym brzmieniem trąbki czy innego dęciaka. Ten utwór buja i nastraja, z hipnotyzującego letargu wybijają dopiero subtelne zmiany, choć temat pozostaje ten sam. Religijny (chyba) śpiew, samotnie wygrywana melodia, raczej akordy, które pełnią funkcję przełamania. Od „In Lasting Visions” do szóstego na liście „The Bending Path Forgets” Rapoon idzie w stronę głębokich, mroczniejszych ambientów, czego „Virmana Clouds” jest najlepszym przykładem. Jasne, dzwony i szuranie perkusjonaliów „Call Spirits of Air”, z szamańskim, rwanym damskim wokalem, zbliża w stronę muzyki etnicznej, a gdy wchodzą dzikie i tajemniczo wybrzmiewające stukoty pełniące funkcję rytmiki (niewiele, ale jednak!), znowu czujemy się jak tureckim domu.
Zwłaszcza gdy „Raise Voice in Choirs” te tendencje powielają. Typowe dla Storeya zapuszczenia w stronę etnicznego okołotechno utrzymanego w industrialnej aurze wciągają, przebijające się niczym dźwiękowe powidoki sample wokalne i rozciągnięte synthy mrożą krew w żyłach; wszystko jest na swoim miejscu. Tylko dziwi utrzymanie tytułowego „Skulls on the Plains of Turkey” w totalnie odmiennej stylistyce. Rave’owy bit, zawodzące klawisze zbliżają nagranie do tej newcastle’owej odsłony twórczości Rapoona, w której rządzą parkiety pofabrycznych klubów, nie dźwięki Orientu. Ale to dobre zamknięcie płyty. Płyty, która niczym nie zaskakuje, gdy patrzymy na całokształt twórczości Rapoona. Kolejne mocne wydawnictwo, storeyowy kanon.