Przemijanie, uciekający czas, przeszłość. Dźwiękowe reminiscencje, wspomnienia, Rapoon zatapia się w wodach melancholii na swoim najnowszym albumie Hotel Bravo.
AUTOR: Rapoon
TYTUŁ: Hotel Bravo
WYTWÓRNIA: Zoharum
WYDANE: 8 kwietnia 2020
Lubię Robina Storeya – kupuję go praktycznie w każdej postaci, czy to w starych, tribalowych nagraniach, w drone’owym minimalizmie, w techno-tanecznych suitach, w industrialnych szumach i zgrzytach, czy pełnych zgrzytu, ciężkich, quasi-improwizowanych kompozycjach. Hotel Bravo to Brytyjczyk w bardzo melancholijnym, patrzącym wstecz wydaniu. To zbiór kawałków spokojnych, powolnych, w których Rapoon sięga po znane sobie i słuchaczom motywy. Dlatego słyszymy tu kanciastą rytmikę przeplataną z afrykańskim bitem, bliskowschodnie melodie idą w parze z wypełnionymi trzaskami drone’ami. Slo-mo-techno odnajduje się przy kojących zmysły ambientach i prostych, naturalistycznych balladach opartych głównie na melodii pianina. Jest na Hotel Bravo różnorodnie, ale ta różnorodność oscyluje wokół smutku.
Tytułowy Hotel Bravo ma swoje znaczenie. To symbol upadku, rozsypu, przemijania miejsc i upływu czasu. Konceptualny hotel umiera, osuwa się w nicość, zapomnienie, oddaje się życiowej dewastacji. Gdzieś nad wejściem wisi popsuty neon, który jeszcze jakimś cudem świeci się nieregularnie słabym światłem w deszczu. Budynek dziurawieje, sypie się, przemienia powoli w gruz, ale ma swoje historie. Historie ludzi, którzy w nim spali, bawili się, oglądali telewizję, rozmawiali. Robin Storey swoimi nieidealnymi dźwiękami stara się przenieść obraz budowli na warstwę muzyczną.
Dlatego dużo na Hotel Bravo nostalgii, rezygnacji, kompozycje spowite są senną mgiełką. Utwory przenikają się leniwie, niespiesznie wręcz, podkreślając klasę artysty. No i różnorodność. Ciekawe, że na jednej płycie mamy taki gatunkowy rozstrzał. Pewnie, niby na pierwszy rzut, nawet na kolejne odsłuchy, melodie mogą wydawać się podobne, niemal bliźniacze, ale to tylko złudzenie.
Najbliższe apokaliptyczno-ambientowym zamiłowaniom Rapoona jest otwierające wydawnictwo „Hotel Paris”. Nieregularna, metaliczna rytmika jakby łyżką stukał w metalową rynnę lub rurę, ambientowa pętla syntezatorowa unosząca się nad nisko położonym wokalem narratora. Wszędzie słyszymy trzaski jak ze starych nagrań, które mają spotęgować atmosferę smutku i zapomnienia. Melancholijne klawisze ten stan jeszcze bardziej podkręcają.
Niepokojąco, w industrialnych, szarych barwach, Rapoon kreuje wizję w „When the Chimes End”. Utwór brzmi jak spacer po pustych korytarzach, gdzie złowrogo migoczą stare edisonowe żarówki. Niektóre z nich już popękane, nie dając światła, zaciemniają i tak czarne od starości dziury w drzwiach do pokojów. Rozciągnięty na całą długość kompozycji przester, cicha rytmika w tle, na którą sporadycznie nachodzą ostrzejsze uderzenia, podkreślają stan niepewności, może i lęku?
Gdyby ten hotel znajdował się w Teheranie, Bejrucie lub Marrakeszu, „For a Few Sitars More” stanowiłoby idealną ścieżkę dźwiękową do powoli dezelującego się obrazu. Bliskowschodnie wpływy i zainteresowania Rapoona są tutaj bardzo wyeksponowane. To nie są melodie z tysiąca i jednej nocy, to raczej soundtrack pod ulice Teheranu po zamieszkach rewolucji islamskiej, wyblakłe klisze, swąd, opary i wszechobecna cisza przerywana dźwiękami sitar. „Oyamma” to zwrot o 180 stopni, elektroniczne melodie przypominają bardziej prace Jamiego xx czy, to trafniejsze porównania, Jamesa Blake’a i Nicolasa Jaara. Spokojna melodyka oparta na brzmieniu pianina i syntezatora, z przesterowanymi partiami wokalnymi i stonowaną rytmiką towarzyszy nam już do końca Hotelu Bravo.
Trzy ostatnie utwory – „On Our Path”, „In Lights of Gold” i „In Cement Garden” – to raczej zmierzch budowli. Migoczące ostatnie wspomnienia związane z miejscem, odpadające resztki tynku, aura zapomnienia i upadku. Wszystko w takt dźwięków pianina, a w ostatnim „In Cement Garden” Storey w gęstym od szumu aranżu przemierza betonową scenerię muzyki konkretnej z elementami delikatnej, prostej klasyki Jest na Hotel Bravo niewyczuwalna wcześniej w nagraniach Rapoona filmowość.