Cofamy się o jedenaście lat, choć tak naprawdę na Ghosts From A Machine słyszymy materiał z przedziału 1994-1998, czyli znowu szmat czasu.
AUTOR: Rapoon
TYTUŁ: Ghosts From a Machine
WYTWÓRNIA: Zoharum / Vinyl-on-demand
WYDANE: 29.02.2020 / 10.10.2010
To naprawdę ciekawe, jak wiele można wyciągnąć z oryginalnych utworów, sięgając po demówki i surowe tracki. Ile można zmienić, jak dużo w muzyce elektroakustycznej i elektronicznej czai się smaczków i tajemnic. Rapoon, wyciągając swoje pojedyncze utwory i całe płyty, stworzył dźwiękowego golema. Lepił, zmieniał miejsca, przepuszczał przez filtry. Anglik zabawił się w pana i władcę świata swoich dźwięków.
BRYTYJSKA TĘCZA
Tnie, mieli, zmienia, bawi się fakturami. Bazując w ogromnej mierze na starych nagraniach, w końcu sięgamy po utwory sprzed – to najmłodsze – 22/23 lata(!), na Ghosts From A Machine uzyskują one nowe brzmienie czy, co będzie lepszym określeniem, koloryt. Barwny, momentami aż jaskrawo bijący po oczach. Niemal wszystkie dźwiękowe kolory tęczy, muzyczne pocztówki z różnych stron świata. Gdyby ktoś pytał, nie znając zupełnie twórczości, jak brzmi Rapoon, Ghosts From a Machine stanowiłoby idealną wizytówkę Anglika z Newcastle Upon Tyne.
MUZYKA CAŁEGO ŚWIATA
Bo mamy tu wszystko, z czego Rapoon słynie. Szamańskie tribale rodem z głębi Czarnego Lądu, wypełnione elementami voodoo hipnotyzujące bębny. Są bliskowschodnie zaśpiewy i rytmika jakby żywcem wyjęta z Bejrutu, ulic Damaszku czy Bagdadu, gdzie życie nigdy nie śpi, a nocą światło nie gaśnie. Są też ciężkie, powolne, pokryte pogłosem, oparte na samplach przypominających syreny okrętów kompozycje ambientowo-drone’owe, na które cień rzuca pochodzenie Robina Storeya i przemysłowo-stoczniowa historia Newcastle. Takie „Track In Vernal Crossing 20” również kojarzy się z miastem Rapoona, tym razem jednak z jego lokalizacją, bliskością Morza Północnego. Bo to kawałek, który aż unosi się na taflach błękitnej, przejrzystej od swej czystości wody.
RÓŻNIC? NIEWIELE
Gdyby porównać ze sobą wydane oryginały (czytaj: wersje finalne opublikowanych kawałków) z miksami czy demówkami, jak chociażby tytułowe „Vernal Crossing” z płyty z 1993 roku (Staalplaat), różnice są niewielkie. Tematy pozostały tematami, motywy Rapoon wybrał te same, różnic jest niewiele, chodzi raczej o smaczki, które, dodawane do siebie, w skrupulatny sposób stworzyły nagrania niemal pełne. Wiadomo, dziś można sobie te utwory rozciągać i rozkładać na czynniki pierwsze, wyszukiwać zmian, zastanawiać się, skąd taki a nie inny wybór Storeya.
Takie „Easterly 6 or 7” w pierwotnej formie brzmiało ambientalnie, delikatnie, a bliskowschodnie, w mocno stonowanej postaci, pojawiało się dopiero w końcówce utworu. Na Ghosts From a Machine mamy dwie wersje utworu. Pierwszą bardziej dziką, z wokalnymi samplami oddającymi ducha Iraku, z zapętlonym brzmieniem jakiegoś strunowca (cytra? a może gitara?), drugą zaś („Easterly Falling”) buduje głęboki drone, trwający niemal pięć minut, na który w połowie nagrania nachodzi syntezatorowy dryf ambientu (ależ on pieści uszy słuchacza!).
Mając do wyboru wszystkie opcje, wczesne miksy, cząstki późniejszych głównych utworów, zbiory sampli. Po prostu szkice. Mając je pod ręką (w końcu), fajnie jest pośledzić, jak twórczo Rapoon pracuje, ile wersji tych samych kompozycji tworzył podczas nagrywania poszczególnych albumów: Darker by Light (RECENZJA), Easterly 6 or 7, Vernal Crossing, Fallen Gods). Ghosts From a Machine w ciekawy sposób wpisuje się w narrację, którą od kilku ładnych lat tworzy wokół Rapoona Zoharum. To też świetne podsumowanie (mimo że z 2010 roku) działalności (tej początkowej) Storeya jako Rapoon. Naprawdę dobre i ważne wydawnictwo.
NASZA SKALA OCEN!