WYTWÓRNIA: Ampersand Records
WYDANE: 19 października 2010
AUTOR: Newest Zealand
INFORMACJE O ALBUMIE
„Król polskiego indie”, współzałożyciel jednej z lepszych polskich eksportowych grup muzycznych, The Car is on Fire, czyli Borys Dejnarowicz wydał nową płytę. Nie TCioF, nie Cnc, również nie pod własnym imieniem i nazwiskiem, ale pod tajemniczo brzmiącą nazwą Newest Zealand. O co chodzi? O nową płytę w klimacie „trochę” odbiegającym od jego pierwszej solowej twórczości (Divertimento z 2008 roku), lekko przypominającą początkowy „Samochód w Ogniu”. Nic w tym dziwnego, bo sam Dejnarowicz przyznał, że piosenki na Newest Zealand powstały w tamtym okresie. I to jest właśnie minus. Borys daje nam materiał z lat 2007-2008.
Jeśli chodzi o warstwę muzyczną, to jest imponująca. Duża ilość żywych instrumentów – są skrzypce, trąbki, klawisze, czy saksofon. Dzięki temu płyty słucha się przyjemnie. Nie jest to depresant, ale na indie party też nie posłuchacie. Klimat płyty uderza w spokojny pop, również bossa nova. Płyta wywiązuje się również z warstwy lirycznej. Teksty przemyślane, osobiste. Trochę jeszcze o działalności Dejnarowicza na rynku muzycznym. Odejście z The Car is on Fire zakończyło pewien okres w jego twórczości. Divertimento nie przyjęło się w środowisku. Słuchacze oczekiwali żywego „indie”, w zamian dostali coś bardziej „ambitnego”. Nie oceniajmy tamtej płyty, bo nie czas i miejsce na to. Przy nowy projekcie, Newest Zealand, Borysowi pomaga naprawdę dużo osób – muzycy z Drivealone, Much, Furii Futrzaków, Renton, a także Peter Bergstrand (czyli Afrojax z Afro Kolektyw), który produkował tę płytę.
Płyta dobra. Obecnie można jej posłuchać w całości na stronie myspace zespołu. Musicie się śpieszyć, bowiem taka możliwość będzie trwać tylko do niedzieli. Co na minus płyty? Ciężko powiedzieć, na pewno brak takich przebojów – kawałków, które będą nas „atakować”, gdy włączymy radio. Z drugiej strony, płyta dzięki temu sprawia wrażenie „domowej”, „prywatnej”, jednym słowem – ciepłej. Fajnie, że wychodzi jesienią. Dzięki temu umilać będzie te chłodne wieczory. Zwłaszcza fortepian oraz trąbka w „As Sure as Sunrise”. Najbardziej przypadło mi do gustu „Yours Sincerely”, zwłaszcza te smyczki na samym początku, a także ogólna energia piosenki.
Ale nie popadajmy w zachwyt, od Dejnarowicza wymagać trzeba więcej (bo niektóre piosenki brzmią tak, jakby im czegoś brakowało). I on sam też jest aż nazbyt ambitną osobą (TCioF, Cnc, Newest Zealand), więc nie zdziwi mnie, jeśli w niedługim czasie będzie znowu o nim głośno.
Czego najbardziej żałuję? Że ominąłem, nie z mojej winy, tegoroczny koncert Newest Zealand na OFF Festivalu (po prostu kolejki do łazienek były za długie, a koncert za wcześnie). Więc prośba – grajcie jak najwięcej tej jesieni oraz zimy.