AUTOR: Michał Szturomski
TYTUŁ: Sowy Polski – Podział gatunkowy
WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: 4 marca 2016

 
Jak we wstępie do Czynników pierwszych (KLIK!), Michał Szturomski to prawdziwy gość. Nie „gość”, ale G O Ś Ć, który z niejednego pieca jadł chleb. Ba, on w niejednym piecu ten chleb wcześniej robił. Afro Kolektyw, Nerwowe Wakacje, współprowadzenie Wytwórni Krajowej,  i w końcu projekt SOWA. I właśnie ta ostatnia odsłona twórczości Szturomskiego to punkt odniesienia przy Sowy Polski – Podział gatunkowy. Muzyka elektroniczna.

Elektronika i jednocześnie słuchowisko. Co podkreślane jest wszędzie w przypadku tej płyty i modne od jakiegoś czasu wśród polskich producentów, słuchowiska wracają do łaski. Oczywiście, wszyscy znamy i pamiętamy kasety magnetofonowe, a na nich bajki, opowiadania, historie wciągające i usypiające jednocześnie. Dziś kasety i słuchowiska zastąpiły audiobooki, fragmenty książek w Trójce, ewentualnie przygody Sherlocka Holmesa na YouTube (polecam do snu!), ale jednocześnie co po niektórzy wykonawcy wracają z tego typu wydawnictwami. Latarnia wypuściła Drogę do Tarszisz Krysi Zalewskiej i Filipa Kalinowskiego, Bôłt i Wounded Knife wydali Robota Czarka Kamila Szuszkiewicza, nie można pominąć także istotnej roli Michała „Fischerle” Wysockiego i jego Cudownego Konia Księcia Witolda. Wymieniać można i można, ale lepiej samemu posprawdzać, bo jest co i jest czego słuchać. A wracając do Michała Szturomskiego, w marcu Requiem Records postawiło na słuchowiska właśnie, choć tutaj można uznać, że jest to kwestia sporna. Bo o ANRS, wspólnej pracy Antoniny Nowackiej i Roberta Skrzyńskiego nie da się powiedzieć, że to słuchowisko (jeśli będziemy na to patrzeć przez narzucone standardy), a Kopyta Zła, druga marcowa pozycja z wytwórni Łukasza Pawlaka to semisłuchowisko, a w połowie album recitalowo-piosenkowy, o którym jeszcze na łamach FYH zapewne będziemy wspominać, tak Sowy Polski – Podział gatunkowy również nie wpiszemy w sztywne ramy słuchowiskowych standardów. Ale do rzeczy!

Michał Szturomski postawił na sowy, jak sam tytuł zresztą wskazuje. Sowy Polski – Podział gatunkowy to efekt współpracy producenta z członkami Stowarzyszenia Ochrony Sów, którzy przygotowali teksty poświęcone gatunkom sów i ich budowie. Naprawdę, z tego słuchowiska można się dowiedzieć wielu rzeczy, o których niekoniecznie normalny absolwent liceum z podstawową biologią wie, a i osoby z klas z rozszerzoną biologią (chemią… fizyką także…; o, na przykład i ja) mogą się nauczyć kilku ciekawych faktów. O, na przykład pójdźka – symbol mądrości, atrybut Ateny, ale i omen nieszczęścia, zwiastun śmierci. Ciekawostki przeplatają się z faktami, wszystko w dość przystępnym języku. Gdzieś przeczytałem, może i u Bartka Chacińskiego usłyszałem w audycji lub na Polifonii widniało, że jest to materiał (teksty) encyklopedyczny. No… nie do końca jednak, bo Sławomir Niedźwiecki i Sławomir Rubacha postarali się dotrzeć, tak po ludzku, do słuchaczy. Lirycznie, choć to momentami bardzo suche teksty, momentami i zabawne. Ale głównie edukacyjne, a chyba o to w projekcie Szturomskiego chodziło? Nie? Cóż, wyszło jak wyszło. Dobrze wyszło.

Poza warstwą tekstową jest także ta muzyczna, równie istotna, choć, co trzeba z miejsca zaznaczyć, oddająca pole do popisu członkom SOS. Michał Szturomski dograł bity nieabsorbujące, raczej umilacze i dźwiękowe tła do faktów i fakcików z życia sów. To z jednej strony zarzut, z drugiej jednocześnie mocny punkt całego koncept-albumu. Nie wybija z aury skupienia, a ptasie sample idealnie współgrają z lektorem. Zarzut, bo poza słuchowiskiem to także płyta muzyczna, w której melodie jednak powinny stanowić twarde podłoże. A Szturomski, niczego mu nie ujmując, przygotował dźwięki okołoeksperymentalne, jednak z dużą ilością unoszącego się nad wszystkim lounge’u. Gatunkowo mamy tutaj i easy-listening, i hałsopodobne rejony. Chillwave miesza się z lekkim techno, a w skrócie możemy uznać, że całkiem sporo znajdą też miłośnicy ambientu („Uszatka błotna”) czy klubowych brzmień („Sóweczka”). Tu i tam pobłyskują także IDM-owe naleciałości, a słuchając „Puszczyka mszarnego” zahaczamy także o industrialno-noise’owe klimaty. Co na minus zaliczymy? Ano niby jest różnorodnie, niby Sowy Polski – Podział gatunkowy kipi od zmiennych muzycznych nastrojów, ale jednocześnie mamy melodie, które leżą bardzo blisko siebie, momentami usypiając, momentami też wprowadzając słuchaczy w może odrobinę za mocną stagnację. Ale albumu Michała Szturomskiego słucha się naprawdę przyjemnie, a i wartość edukacyjna jest tu bardzo duża.

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: