The Wroclaw Session Mark Lotz Trio skonstruowali w zaledwie kilka godzin podczas jednej sesji nagraniowej we Wrocławiu. Wyszło im to bardzo ładnie.
AUTOR: Mark Lotz Trio
TYTUŁ: The Wroclaw Sessions
WYTWÓRNIA: Audio Cave
WYDANE: 26 kwietnia 2019
Flet, kontrabas, perkusja. We Wrocławiu. Wszystko w jeden bardzo intensywny dzień, w historii prac nad The Wroclaw Sessions pojawia się również motyw gorączki i skrócone nagrywki. Poniekąd dramatycznie, finalnie wszystko się opłacało. A Markowi Lotzowi z całą pewnością, bo do jego dyskografii dołączyła płyta ciekawa, różnorodna i, co najważniejsze, dobra.
Mark Lotz to interesująca postać ze świata jazzu. Flecista, kompozytor, urodzony w Holandii, wychowany i kształcony w Tajlandii, Ugandzie i w Niemczech, wrócił do rodzinnego kraju, by od siedemnastego roku życia studiować w przeróżnych szkołach i konserwatoriach, w tym w Hilversum Conservatory i Amsterdam School of the Arts (Wyższej Szkole Sztuk Pięknych w Amsterdamie) oraz w rotterdamskim Codarts. Doświadczenie i kulturowe wpływy ukształtowały Holendra muzycznie. W jego grze słychać zainteresowania tradycyjnym jazzem, improwizacją, słychać w końcu naleciałości world music.
W Polsce Lotz przebywał w marcu 2018 roku, będąc prelegentem na konferencjach muzycznych, udzielając się również w tematycznych warsztatach. Dwa razy zagrał solo, wystąpił też na kilku koncertach. W Krakowie, gdzie Lotz wspólnie spędzał czas z Grzegorzem Piaseckim, kontrabasista zaproponował wspólny wypad do Wrocławia na krótką sesję nagraniową.
Tej wcześniej nie było w ogóle w planach. I to właśnie w polskiej stolicy krasnali Holender poznał perkusistę Wojciecha Bulińskiego. Po męczącej podróży (spowodowanej trudami wcześniejszej nocy), Lotz i Piasecki dotarli do wrocławskiego studia Damnrich Łukasza…. Damrycha i zaczęli prace nad materiałem. Pech chciał, że Bulińskiego tego dnia złapała czterdziestostopniowa gorączka i po kilku zaledwie przelotach musiał wracać do domu. Tym sposobem Mark i Grzegorz zostali w studiu sami, grając, grając i… improwizując. Efektem są ich wspólne na płycie kawałki: „Lullaby for Tymon” i „Slap, Kick & Stop”. Do tego dwa inne utwory Lotza i jazzowe standardy, w tym „Segment” Charlie’ego Parkera czy „Euterpe” Sama Riversa.
Ale żeby nie było sztywno, trio (oraz duet) sięgnęli też po inne muzyczne dziedziny. World music Miriam Makeby wypada świetnie i radośnie w ich wersji „Pata Pata”, a filmowe „Song of Deiliah” na The Wroclaw Sessions przechodzi w minimalizm spod znaku free improv. Muzycy zdają się rozumieć bez słów, jakby grali ze sobą co jakiś czas, a wrocławskie spotkanie było tylko jednym w ramach częstych sesji. Flet, co naturalne, stanowi wiodącą rolę w koncepcji tria. To jego brzmienie napędza The Wroclaw Session. Czasem szorstkie i krótkie, czasem o orientalnym, bliskowschodnim zabarwieniu. Sekcja rytmiczna, głównie kontrabas, stanowi wypełnienie i tło instrumentalnych popisów Marka Lotza, ale gdy holenderski flecista i Grzegorz Piasecki zostają sami, ich wspólny muzyczny dialog mieni się wieloma interesującymi barwami.