Jedno jest pewne – dawno nie słyszeliście tak pokręconego i zróżnicowanego albumu. Manu Louis przygotował płytę freakpopową, której nie ma prawa się wstydzić w każdym calu.

Pal licho, że to wydawnictwo z 2016 roku. Okazja jest spora, bo belgijski artysta wpada właśnie do Polski i wystąpi w stołecznych Chmurach. Z tego chociażby powodu warto pochylić się nad Kermesse Machine, ale tych punktów Manu Louis łapie na swojej płycie więcej.

Ogromna dawka poczucia humoru, przeskoki między stylistykami, serwując z jednej strony pop spod znaku of Montreal, electroclash a’la Fischerspooner („Sylvic, Reviens”), Dan Le Sac vs Scroobius Pip („Karaoke” – oczywiście w odpowiednich proporcjach i przy odpowiednim przymrużeniu oczu). Ale to groteska, cyrkowa atmosfera i ogromny luz towarzyszą Manu Louisowi na Kermesse Machine. Brukselski styl życia w berlińskiej odsłonie, bo z Brukseli Manu pochodzi, w Berlinie zaś mieszka, bez dwóch zdań. Francuskie teksty, których nie rozumiem, wybrzmiewają w iście chansonowskich balladach. Dzieje się na najnowszym albumie Belga niesamowicie dużo. Raz wokalisto-kompozytor zwalnia, jak na przykład w „Fanfare Electrique”, spokojnej kompozycji opartej na pianinie, organach i pogłosie, by sekundę później, za sprawą „My Life is Riding to Strike”, przyspieszyć i dać się porwać rozdygotanej, tanecznej i rzężącej pieśni w stylu The B-52’s. W skrócie? Radość i dobra zabawa przez ponad pół godziny, jakie trwa Kermesse Machine, a zamykająca płytę „Tombola” z melodiami jakby na modern-biesiadnym weselu wygrywali uczniowie szkoły podstawowej dla cyrkowców niech będzie najlepszym podsumowaniem płyty.

Wszystko to i więcej zasługiwałoby na dużą 7 gdyby nie malutki szczegół – za dużo i za krótko. Za dużo dzieje się na płycie Belga w zbyt krótkim czasie. Jakby Manu Louis próbował włożyć w te trzydzieści minut (z hakiem) wszystkie swoje pomysły, jakie w danym momencie chodziły mu po głowie. I chociaż jest to dobry album, momentami zaczyna przygniatać. Ale, ale – żeby nie dołować – najlepiej przekonać się na własnej skórze, jak brzmi Kernesse Machine na żywo. Okazja dziś (2 listopada) w stołecznych Chmurach.

EVENT: K L I K!

NASZA SKALA OCEN (K L I K!)

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: