AUTOR: LXMP
WYTWÓRNIA: Lado ABC
WYDANE: 21 marca 2016
INFORMACJE O ALBUMIE

 
Jak ziemia długa i szeroka, tak LXMP zamiłowani w różnorodności. Zaczynając od rzeczy stricte jazzowo-improwizowanych z dużą ilością noise’u (Trois Suites + Une Miniature), przez cztery albumy z gościnnymi udziałami innych muzyków (The Posenburg Concertos z Tabatą Mitsuru, The Lost Tuba z Chadem Popple’em i Broken Strings z Kazuhisą Uchihashim oraz Krautcore Kamikaze z Claytonem Thomasem), aż po dwa futurystycznie brzmiące wydawnictwa, dwa ostatnie albumy, w których na pierwszy plan wychodzą korgi. LXMP w pigułce, choć ta historia jest długa, ciekawa i bardzo bogata.

Można rzucić tylko kilkoma przykładami udowadniającymi szerokie podejście muzyków do tworzenia. Macio Moretti, Piotr Zabrodzki – dwóch artystów, których projekty są tak różnorodne i wielowątkowe, że nie da się tego zebrać jedną klamrą. Dodajmy też zmiany przy każdej kolejnej pozycji LXMP. Dodajmy trasę po Stanach i Brazylii, dodajmy w końcu też supporty przed Deerhoof, zespołem tak odmiennym od tego, co duet robi na co dzień (dziś i w przeszłości). Brazylijskie wpływy da się wyłapać na Żonach w pracy, chodzi tu przede wszystkim o samą radość w melodiach. Skoczność i zmienność kompozycji wpływa na ich percepcję. To nie są ciężkie kawałki, raczej utwory niemal do zabawy, pogodne, lekkie i szalone w swoim chaotycznym, syntezatorowym wydźwięku. Moretti i Zabrodzki z pasją przemierzają tę drogę w akompaniamencie dźwięków gier konsolowych i flipperów. Laserowe wiązki przeplatają się z subtelną perkusją, która na płycie stanowi jedynie tło na rzecz syntezatorów. Czasami otrzymujemy rozmarzone, przywołujące w pamięci obrazy ze Statku Miłości melodie („Brasilia”), gdzie obaj muzycy powoli dryfują na delikatnych, sentymentalnych dźwiękach klawiszy, by chwilę później serwować epileptyczne wręcz wiązki w „Torreadorze Januszu”. Co ciekawe, dużo na Żonach w pracy przerywanych akordów, które współgrają ze skromną perkusją Morettiego, mamy to w „Kolazie 8”, jest też w „Buzi z buzi”, gdzie momentami przebija się funkowy groove. Highlightem jest też „Karuzela przystawek” z tym charakterystycznym dla wydawnictwa filmowym luzem. W ogóle nowa płyta LXMP jest bardzo, bardzo filmowa w swoim wydźwięku. Radosna i filmowa.

I chociaż do gustu przypadały mi bardziej eksperymentalne, z pewnością mniej melodyjne albumy, tak Żony w pracy w żadnym wypadku nie nazwie się złą płytą. Interesującą – to na pewno. Czy inna? LXMP od dłuższego czasu pokazywali, że idą w tę właśnie stronę. Aż takiego zaskoczenia nie ma, jest dobry album.

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: