Jeszcze z Filipem Kalinowskim, już z Antoniną Nowacką jako pełnoprawną członkinią zespołu. kIRk wydało nowy album. Kolejny mocny w swojej dyskografii.

AUTOR: kIRk
TYTUŁ: Ich dzikie serca
WYTWÓRNIA: Fundacja Kaisera Söze 
WYDANE: 26 kwietnia 2018


Jeszcze z Kalinowskim, bo dziś kIRk to trio Olgierd Dokalski – Paweł Bartnik i Antonina Nowacka, która od dłuższego czasu bliżej dźwiękowo trzymała się z Dokalskim, czego efektem był jej udział na Mirzy Taraku (nasza recenzja), quasisolowym wydawnictwie trębacza Dokalskiego, drążącym dawne rodzinne historie muzyka. To na wydanej przez Fundację Kaisera Söze płycie, tak mi się wydaje, zazębiła się muzyczna przyjaźń i bliskość artystów. Surowe, melancholijne partie Dokalskiego i okołooperowe wokale Antoniny Nowackiej ostające się w przestrzeni kompozycji niczym zawiesina.

Podobnie jest i na Ich dzikich sercach, najnowszym wydawnictwie kIRk, przy czym oprócz dwójki muzyków mamy tu jeszcze te elementy, z których kIRK słynął. Paweł Bartnik wykonał kawał dobrej roboty przy elektronice, zapewniając szumy, trzaski, odpowiednie przestery i pogłosy w poszczególnych kompozycjach. Drone’owe podłoże Ich dzikich serc jest nieocenione, buduje wręcz całościową formę wydawnictwa. A Kalinowski? Ciekawe, jak kIRk wypadną na kolejnym wydawnictwie bez tych skrupulatnie i celnie wybieranych sampli, także bez turtablistycznych zdolności Filipa Kalinowskiego.

Muzycznie nowy kIRk to wydawnictwo szalenie mocne. To powolne tempo, stopniowo rozwijająca się narracja pozbawiona niekontrolowanych wybuchów czy zwrotów akcji. To solidne free improv. w iście industrialno-sakralnym duchu. Sakralnym, bo otaczający trąbkę pogłos uderza w stronę sacrum kompozycji. Trąbka, momentami dzika („Rekonesans”, „Bez powrotu”), momentami staje się pięknie prosta i liryczna. Ot, chociażby w drugiej części „Tam, gdzie rodzi się dzień”, a w „Nie jesteśmy tu sami” słychać trzaskowy sznyt lub też – co też będzie prawdą – nawiązania do solówki Dokalskiego. 

Bardzo dużą rolę odgrywa na Ich dzikich sercach elektronika Bartnika. W „Rekonesansie” syntezatory bardzo fajnie przejmują pałeczkę od momentu na 2.09, by przez kilkadziesiąt sekund elegancko współgrać z miarową rytmiką i głęboko osadzonym pogłosem. Wrzucony wokalny sampel przez Kalinowskiego oddziela tę część od kolejnej, gdzie na pierwszy plan wchodzi Antonina Nowacka nawiązująca dialog z rozdmuchaną solówką Dokalskiego. Co fajnie, mimo bardzo personalnych zapędów wszystkich członków kIRka, wyraźnie słychać, że to monolit. W różnorodności jest na tej płycie (i na wcześniejszych) metoda. Poszczególne partie, momenty, zabiegi tworzą spójny obraz. Weźmy „Milion lat świetlnych”. Każdy – niby – gra na siebie, bo rozciągnięty syntezatorowe piski Bartnika wchodzą w polemikę z zaśpiewami Antoniny, szorstkie, ambientowe frazy Dokalskiego rozciągają nagranie, tworząc miejsce dla tajemniczych stuków i jeszcze większej ilości upiornie mistycznych wokali Nowackiej. Co ciekawe, każdy z utworów na Ich dzikich sercach stanowi odrębną opowiastkę. Bo długość odpowiednia, też bo mnogość tematów z podziałami na role. A kIRk? Korzystając z czasu, kiedy piszę o ich najnowszej płycie, z kwartetu powstało trio, a projekt w grudniu zagra ostatnie koncerty, po których przyjdzie – podobno – dłuższy odpoczynek. A póki co, warto zapętlać tę płytę. Jest po prostu świetna.

NASZA SKALA OCEN (KLIK!)

A JAK OCENIAMY?
Monolit. kIRk pokazują, że grając każdy/a swoje, tworzą spójną całość. To monolit pełną gębą, będący w stanie z indywidualności stworzyć solidną drużynę. I rewelacyjną płytę.
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: