W ubiegłym roku kultowej kompilacji Gdynia stuknęła trzydziestka. Mi również. Muzeum Miasta Gdyni wydało właśnie składankę upamiętniającą ten legendarny album. Gdynia 1988-2018.
AUTOR: Różni wykonawcy
TYTUŁ: Gdynia 1988-2018
WYTWÓRNIA: Muzeum Miasta Gdyni
WYDANE: 25 stycznia 2019
I właśnie premiera Gdyni 1988-2018 stanowi dobry powód, by przypomnieć sobie świetne utwory zasłużonych Trójmiejskiej Scenie Alternatywnej (i nie tylko trójmiejskiej, bo rzutującej na całą rodzimą scenę) zespołów, które wydano w 1988 roku, oraz spojrzeć na to, co obecnie dzieje się na Pomorzu w sferze muzyki niezależnej.
Za całym projektem stoi Muzeum Miasta Gdyni, które postanowiło uświetnić trzydzieści lat od wydania Gdyni. To na tej płycie znalazły się utwory Apteki, Pancernych Rowerów, Unrry, Po Prostu, Sake czy Bielizny. Towarzystwo było naprawdę mocne, a muzyczny przekrój również mógł robić wrażenie. No i nie zapominajmy o roku wydania. 1988. Odległy, dla większości czytelników zapewne tak daleki, że nieznany. Nie będę kłamał, sam urodziłem się w tym roku, nie przeżywałem tych czasów, nie żyłem w nich, to tylko opowieści, wycinki, fragmenty filmów, artykuły i wspomnienia (innych).
I tak jak Gdynia skakała między okołoska, punkiem, zimną falą, noise’em, nawet reggae, tak Gdynia 1988-2018 również stawia na różnorodność, ale w nieco innym wydaniu. Jasne, to nadal oscylowanie wokół podobnych rozwiązań, mieszanie stylów, ale przy jednoczesnej reinterpretacji poszczególnych prac. Wywracanie konceptów, covery odchodzące od oryginałów, oczywiście nie na płaszczyźnie tekstów, ale kompozytorsko już tak.
Michał „Goran” Miegoń, ściśle związany z Muzeum Miasta Gdyni członek i założyciel Kiev Office, lokalny patriota, osoba propagująca historię i kulturę Gdyni, przy tworzeniu Gdynia 1988-2018 odegrał kluczową rolę. To on był niejako pomysłodawcą koncepcji, on wcielił się w rolę kuratora wydawnictwa. Jemu przypadł zaszczyt lub też trudne zadanie wyboru artystów, którzy podjęli się tematu. On dokonywał, jak selekcjoner kadry, selekcji.
I wyszło mu to bardzo dobrze. Dobór wykonawców jest mocny. The Pau, Królestwo, drewnofromlas, Lastryko, Nowa Ziemia. Wszyscy odcisnęli swoje piętno na kultowych nagraniach. Ale zanim o Gdyni w wersji 2.0, kilka zdań o samej trójmiejskiej scenie. Ta od zawsze była dobra, mocna, różnorodna, choć w ostatnich latach skupiona wokół dwóch wytwórni. Nasiono to podstawa, do niedawna kluczowa instytucja zrzeszająca nie wiem czy najlepszych i najciekawszych, ale najbardziej różnorodnych artystów z Trójmiasta.
Szelest Spadających Papierków, formacje Karola Schwarza, Asia i Koty, Kiev Office, Popsysze, Ampacity, The Shipyard, Dat Rayon, w końcu i Rara, choć tych zespołów i muzyków w historii Nasiona było dużo, dużo więcej. Od kilku lat mocniej łokciami rozpychalo się Music Is The Weapon, wytwórnia właściciela Desdemony, Bartosza „Boro” Borowskiego. Pech chciał, że MITW właśnie zwija interes, płyty z katalogu gdyńskiej wytwórni można kupować po 5 złotych (plus wysyłka). A reprezentacja? Black Mynah, Lastryko, Borowski/Miegoń, Logophonic, The Esthetics czy projekt sztandarowy labelu, supergrupa poświęcona Gdyni, 1926 (wtedy Gdynia otrzymała prawa miejskie).
Projektów z Pomorza, z Trójmiasta jest dużo więcej. Kyst kształtowało się w Sopocie, Judy’s Funeral wydało właśnie drugą płytę długogrającą. Dzieje się nad Zatoką Gdańską i dzieje się całkiem sporo. Zadziało się też na jubileuszowej składance tak naprawdę od pierwszego utworu. Drewnofromlas podjęli się „Złap wiatr” Unrry i jest to bezsprzecznie najlepsze wykonanie na Gdyni 1988-2018. Ich wersja uderza w stronę Friendly Fires, relaksacyjna melodia, urzekająca aura płynąca z kawałka, spokojny tekst i klawisze mieniące się niczym Bałtyk od lipcowego słońca. Można zapętlać, zapętlać w koło, a odgłosy mew jeszcze potęgują ten stan nieważkości i rozleniwienia. Jak odległa jest to wersja od oryginalnego funkującego, z naspidowanym wokalem „Złap wiatr”. Drone’owo-metalowo-plemienna Nowa Ziemia nieźle namieszała przy „Nikt nam nie weźmie wolności” Pancernych Rowerów, choć leciwa kompozycja hipnotyzowała wpadającą w ucho perkusją i chwytliwymi riffami. Kiev Office stanęli również na wysokości zadania, ale jeśli frontman zespołu jest jednocześnie pomysłodawcą idei kompolacji, nie mogło być inaczej.
Sztandarowy indierockowo-postpunkowy skład z Gdyni uderza mocnyni ścianami gitar i – uwaga – indierockowymi wokalami, które przecież w pierwotnej wersji „Miłości w Jugosławii” by nie przeszły. Kievvy zresztą są w formie, a koncert na dekadę działalności zespołu (RECENZJA) niech będzie tego potwierdzeniem. Nie wiem, czy wstydem będzie przyznanie się do nieznajomości „Lubię to” Sake, ale wykonanie Michaela Warrena i Soon to mistrzostwo. Głębokie syntezatory idące momentami w deep house, trochę w acid techno i trance’owe wokale w żeńskiej odsłonie dziewczyn (Weronika i Marta Nowaczyńskie). Co ciekawe, połowę składu Soon tworzą muzycy Judy’s Funeral, Marcin Lewandowski i Filip Rojek, więc o wysoki poziom połączenia brytyjskiej elektroniki z nadmorskim noise-rockiem możemy być spokojni.
Fajnie to wszystko wyszło. Wiadomo, są i słabsze momenty, żeby wymienić tylko „Ład ład bumcyk zet” Molto Delay, ale zawsze na składankach znajdą się podgniłe owoce. Ważne, że misja Muzeum Miasta Gdyni i Michała Miegonia udała się. Mamy ciekawy przekrój nowej TSA, mamy hołd złożony Gdyni, mamy ukłon w stronę młodości, świeżości. Nadziei muzycznego Pomorza.