Electric Uranus i X-Navi:Et‎ w trzeciej odsłonie swojego eksplorującego kosmos projektu. Tym razem bardziej na spokojnie.

AUTOR: Electric Uranus i X-Navi:Et
TYTUŁ: Voices of Cosmos III
WYTWÓRNIA: Eter Records, Beast Of Prey
WYDANE: 21 stycznia 2019


Pod dwóch wcześniejszych płytach (część pierwsza z 2011 i druga z 2013 roku) Electric Uranus i X-Navi:Et zmieniają dźwiękową scenerię. To znaczy plener pozostaje ten sam – kosmos, ale muzycznie artyści odchodzą od zgrzytliwego, mocnego, oscylującego wokół ugładzonego harsh noise’u i czystego dronu i skupiają się na schizo-ambiencie z silną nutą industrialnych naleciałości. Wszystko, oczywiście, Rafał Iwański (X-Navi:Et) i Wojciech Zięba (Electric Uranus) oparli na odgłosach zarejestrowanych w kosmosie i dostarczonych przez Sebastiana Soberskiego. Soberski, jako astronom i pracownik Centrum Radioastronomii UMK w Toruniu oraz kierownik Planetarium i Obserwatorium Astronomicznego w Grudziądzu, ma do takich dźwięków najlepszy dostęp. To on zarejestrował te nagrania terenowe, na których muzycy już trzeci raz bazują.

Każda z ośmiu kompozycji to field recording wsparty odpowiednim osprzętem. Posiłkując się syntezatorami analogowymi i cyfrowymi, efektami, generatorem dźwięków, przeróżnymi metalowymi obiektami (domena Iwańskiego), w końcu metalowa, sprężynowa rura czy gongiem, tworzą kolaże dźwięków onirycznych i tajemniczych.

Ciężko założyć, które odgłosy pochodzą z kosmosu (czy będą to dźwięki zarejestrowane z radioteleskopu z misji Cassini-Huygens, Białego karła czy echo radarów po Leonidach), a które zostały wygenerowane przez  Electric Uranus i X-Navi:Et. Wszystko tworzy jedną spójną całość. Drone’ową, usystematyzowaną całość. Album otwiera solowy numer Wojciecha Zięby, „Saturn”. Głębokie, powolne ambienty z grubą fakturą u podstaw, leniwie toczą się w swojej materii i ten zabieg jest kontynuowany w następnym „Solar Activity 2”, przy czym duet stawia na cięższą i bardziej świdrującą narrację. Podobnie, ale nieco bardziej stanowczo, robi się w „White Dwarf Dance”, gdzie prócz rozciągniętych drone’ów słyszymy pulsujące syntezatory, a najlepiej wypada chyba „Leonids”. Zresztą wszystkie pozycje na Voices of Cosmos III mają ten sam charakter – długi, bezkresny wręcz drone, na który nachodzą czy to metaliczne dźwięki generowane przez przeróżne obiekty, czy syntezatorowe dodatki, nawiązujący do kosmicznej odysei. Tu spadające gwiazdy, tam czerń, więcej czerni. Pustka. Cisza.

NASZA SKALA OCEN

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: