Świat byłby bardzo smutny, gdyby wyglądał tak, jak brzmi Time & Form duetu Dren. Ale byłby to też świat bardzo intrygujący.

AUTOR: Dren
TYTUŁ: Time & Form
WYTWÓRNIA: Zoharum
WYDANE: 25 marca 2019


Z jednej strony zaskoczenie, z drugiej – odnajdują się jak u siebie w domu. Bo Zoharum dla Dren stało się swoistym domem. Trójmiejski duet Dren, który tworzą Natt i Akton, zadebiutował wiosną – zarówno w wytwórni Macieja Mehringa, i w ogóle, pierwszym albumem. Od samego początku Zoharum wspierało i wspiera chłopaków. Tak, dużo było o Drenie w sieci, ale nie oszukujmy się – zasłużenie. Tak, czekałem na Time & Form. Tak, duet pasuje do muzycznej rodziny oficyny.

Co wcale nie oznacza, że ich pojawienie się w katalogu labelu nie wywołało zdziwienia. Wystarczy sobie przypomnieć, jaka muzyka ukazała się w ostatnim czasie w Zoharum: głównie industrial, plemienne rytmy, elektroniczne mozaiki, trochę noise’u, ambientowe kolaże. Dren na tle 23threads, Aquavoice, Dirka Serriesa, Genetic Transmission czy Machinefabriek wyróżniają się i robią to w sposób znaczący. Jasne, Zoharum eksperymentuje, są tego dowody w postaci płyt Sphyxion, Makemake, wcześniej WIDT, ale ambientowo-industrialna otoczka z mocną bazą drone’u to czysta charakterystyka muzycznych zainteresowań gdańskiej wytwórni.

Drenowi blisko do Rapoona i Hybryds. Zarówno Robin Storey i Sandy Nys lubią łączyć surowe, pełne pogłosu, jakby wrzucone w hangarową pustkę dźwięki z rdzenną rytmiką. Dren nie różnią się od Brytyjczyka i Belga, robią to w zbliżony, choć nieco odmienny sposób. Natt i Akton filtrują te czynniki przez swój quasi klubowy groove. Kawałki na Time & Form bujają bitem, jak w pierwszym na liście „Time” czy bezsprzecznym kolosem albumu, choć bardzo opartym na Prodigy i Bad Company (słyszę tu echa „The Nine” i, co oczywiste, „Firestarter”) „Vermillion”. Praca z rytmem to zresztą bardzo ważny element muzyki Dren. W „Obscurum” sieka uszy słuchaczy, a w „Instynkcie” tylko pogłębia nerwową i bardzo niepewną atmosferę, jaka panuje w kawałku.

>>ABCD…: Dren

Obok tempa znajduje się melodia. Tę Dren kreują w bardzo mrocznych odcieniach. Muzyka na Time & Form jest mroczna, niespieszna, zanurzona w odmętach industrialnego ambientu. Produkcje duetu rozlewają się jak lawa, są gęste, ciężkie jak skały, mechaniczne („I Am Pilgrim”), wprowadzające w stan uważnego słuchania, jak w transie. Wspomniany „I Am Pilgrim” to utwór świetny. Powolny w swojej początkowej fazie, budowany skrupulatnie, w końcówce eksploduje w noise’ową suitę. Gdynię Dren zamieniają na Wielką Brytanię i tamtejszy UK jungle w „Vermillionie” i jest to dobry kierunek. Pozostałe nagrania –  chłodne „Obscurum” czy równie mroźne, a do tego bardzo techniczne, jak u Test Dept „Shadow of the Sun“ – flirtują zarówno z ambientem, jak i bardziej stonowanym techno. Zastanawiam się tylko, czy Time & Form doczeka się należytej uwagi, a samo Dren wychyli się poza Gdańsk, Gdynię i Sopot, bo z niewielkimi wyjątkami usłyszeć ich można tylko w Trójmieście. A przecież na takim Unsoundzie, OFF Festivalu czy Up To Date odnaleźliby się idealnie.

NASZA SKALA OCEN

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: