O swoim nowym techno materiale wydanym nakładem Mik.Musik.!. parę słów opowiedział nam Piotr Połoz.

Ten miły dżentelmen z wąsem nagrywał już jako Deuce i Tsar Poloz, tworzył też masę innych projektów, przez cały ten czas wytrwale dzierżąc bas w Psychocukrze. Teraz przyszła pora na nową solową odsłonę, po prostu pod własnym imieniem i nazwiskiem, chociaż nie odżegnując się od dotychczasowej stylistyki. Jak za starych dobrych lat, materiał ukazał się nakładem prowadzonego przez Wojtka Kucharczyka labelu Mik.Musik.!. Na Shameful Hatred organiczne techno przełamane zostało odrobiną szaleństwa, łapiąc chwilami punkty styczne z elementami ambientu. W tych siedmiu kawałkach z ostrym wygrzewem drzemie potencjał na jeszcze większe spustoszenie w wydaniu live, na co mocno liczymy. W związku z niedawną premierą materiału ucięliśmy krótką pogawędkę z autorem. Słuchamy i czytamy!



MIŁOSZ KARBOWSKI: Twój nowy materiał w Mik.Musik.!. ukazał się po prostu pod imieniem i nazwiskiem. Dlaczego już nie Tsar Połoz?

PIOTR POŁOZ: Pomyślałem, że własne nazwisko pozwoli mi przestać myśleć nad nowymi pseudonimami. Nie będę musiał przejmować się, czy istnieje wykonawca o podobnym pseudonimie i tak dalej. To po prostu ja i tyle. Nie znam więcej Piotrów Połozów. Jak na razie.

Nawiązując do krótkiej notki prasowej na temat wydawnictwa, by formalności stało się zadość – skąd wziął się zatem tytuł albumu, czyli co autor miał na myśli?

Tytuł płyty jest nawiązaniem do tego, co sam czuję i przeżywam, idąc przez życie. Kiedy zdaję sobie sprawę z różnych własnych postaw wobec ludzi czy zjawisk. Kiedy zaczynam rozumieć, że jakieś moje zachowanie może być dla kogoś krzywdzące, zawstydzające, nie fair. Nienawiść, świadoma i nie, obecna jest wszędzie dookoła. Zarówno w realu jak i wirtualu. Ci sami ludzie, którzy bronią jednych, chwilę potem ośmieszają, obrażają innych. Widzę to wokół, przyznaję się do tego przed sobą i nie jest to powód do dumy.

Czy materiał zebrany na Shameful Hatred to bardziej techno A.D. 2018, obraz obecnego stanu twojej muzycznej tożsamości, a może jeszcze inna historia?

Wszystkie utwory powstały jesienią i zimą  2017 roku. Jest to moja kolejna próba wyrażenia siebie i zamknięcia tego w klubowej formie, która jednocześnie będzie nosiła znamiona oryginalności. Na pewno w jakimś stopniu pobrzmiewają tam moje inspiracje i fascynacje muzyczne.

Bliższe twojemu sercu jest techno „pod nóżkę” czy połamane bity, wymagające od słuchacza większego skupienia?

Lubię i jedno i drugie. A najlepiej jeśli da się to połączyć w jednym numerze.

Pytam nieprzypadkowo, bo materiał łączy poniekąd jedno z drugim, jak w otwierającym wydawnictwo „Honest Misantrophy” czy transowym „Never Younger”. Gdzie leży złoty środek między technicznym rave’em a poszatkowanymi strukturami rytmicznymi?

Wolę się nad tym nie zastanawiać, tylko szukać go, ciągle pracując nad muzyką. Gdybym umiał odpowiedzieć na to pytanie, pewnie zrobiłbym tylko jeden taki genialny kawałek i nie musiał dalej dłubać.  Dla każdego słuchacza czy producenta ten złoty środek będzie się znajdował gdzie indziej. I zdaję sobie sprawę z tego, że dla niektórych moja muzyka będzie tylko prostym, generycznym techno, a dla innych będzie już niestrawnym eksperymentem. No i może znajdzie się ktoś, kto usłyszy coś więcej i te dwa bieguny połączy. Ale nie mogę o tym myśleć, robiąc muzykę.

 

Śledzisz na bieżąco scenę techno? Są jakieś wydawnictwa lub zjawiska, które przyciągnęły ostatnio twoją uwagę w największym stopniu?

Trudno mi ostatnio takie rzeczy znaleźć, które naprawdę jakoś by mnie zafascynowały, ale na pewno są takie, które mi się podobają. A ostatnio przesłuchuję płyta po płycie cały katalog wytwórni  Bunker-Panzerkreuz.

Jako Tsvey mocno rozszaleliście się rave’owo, w zasadzie wychodząc w trakcie live’ów znacznie poza ramy nagranego materiału. Czy podobnie będzie w przypadku tego projektu? Planujesz występy live?

Oczywiście materiał opracowuję do gry na żywo i jestem otwarty na propozycje. I w teorii to będzie na pewno to samo podejście co w przypadku Tsveya.  Na pewno nie chcę odgrywać tego nutka w nutkę z tym co na płycie. Nie ma to dla mnie sensu.

Mamy materiał solowy, a kiedy nowy Psychocukier?

Właśnie w lutym nagraliśmy materiał docelowy. Można powiedzieć, że żeby nagrać tę nową płytę, musieliśmy nagrać inne cztery. Najpierw nagraliśmy około sto szkiców. Z nich wybraliśmy dziesięć. Potem te utwory nagraliśmy jeszcze raz – osobno partie wszystkich instrumentów. Zrobiliśmy nowe aranże na komputerze. Napisaliśmy teksty. A teraz nagraliśmy już według tych aranży całe utwory metodą „na setkę”. Nagrywał profesor Mikołaj Bugajak z Warszawy. Teraz ten człowiek zrobi z tym materiałem co chce (śmiech przez łzy). A my czekamy na efekty jego pracy.

Przy okazji pochwalę się, że to nie jedyna płyta z moim udziałem, która ukaże się w tym roku. Dokładnie z końcem zimy kończymy nagrywać materiał na płytę zespołu Tryp, w którym gram na basie od 2015 roku. Mam nadzieję, że ukaże się jeszcze przed wakacjami.

%d bloggers like this: