Grudzień to najgorszy czas na wydawnictwa muzyczne. Rankingi zamykane, a na nowy rok już się nie załapie. Zenial i Zoharum za nic mieli te życiowe prawdy i ostatniego miesiąca ubiegłego, 2015 roku wypuścili winyl Łukasza Szałankiewicza, Minotaur. Specjalnie dla FYH Zenial rozkłada swój mityczny album na Czynniki pierwsze, dorzucając też specjalne grafiki dedykowane każdemu z utworów.
„MINOTAUR”
Tytułowy Minotaur jest dla mnie zaproszeniem do metaforycznej podróżny w sonicznym, pokrętnym labiryncie, można po nim błądzić, można się wydostać. Wszystko zależy od danego słuchacza.
Znajomy skomentował: „ładnie udało Ci się wykręcić basowe pierdziawy”. Tak właśnie brzmi zew Minotaura gdzieś w czeluściach muzycznej plątaniny. Nie ma litości i to na samym początku.
„LAMENT OF GHOUL”
Utwór, w którym cały czas dużo się dzieje. Istotne są nagrania terenowe z Egiptu i Jerozolimy. Nie preparowane, ale zarejestrowane w odpowiednim miejscu i czasie. Zwłaszcza, że te z Jerozolimy leżały plus minus siedem lat w folderze na dysku, czekając na swój czas. Pierwotnie chciałem dać też coś z Ramallah, ale moje zapisy stamtąd się nie zachowały, więc rolę zastępczą spełniły egipskie zaśpiewy muezinów. Dobrze wpasowały się w ścieżkę, a jeszcze lepiej korespondują z klipem.
„HADES”
Rytmiczny i minimalistyczny kawałek wraz cmentarnym field recordigs w tle na zagryzkę. Wspomniane dźwięki zarejestrowałem w okolicach miejsca zmarłych w Pecs na Węgrzech w 2007 roku.
Myślę, że można w tym nagraniu odnaleźć brzmieniowe nawiązania do poprzedniej płyty Chimera i kawałka „Rosora 28”. Z Hadesu raczej nie wracało się na ziemię, ale są wyjątki od tej reguły…
Klip do tego kawałka jest trochę w klimacie „Ilumminati“ (śmiech).
„SOUL CHECK”
Kolaboracja z Jørgenem Knudsenem – bardzo istotnym dla mnie norweskim muzykiem. Płyta Artifacts jego ambientowego projektu Information z 1998 roku wywarła na mnie w tamtych czasach bardzo silne wrażenie. Po latach znajomości udało nam się nagrać wspólnie parę utworów. „Soul check” to krótki wyciszający dodatek na pierwszą stronę zawierający ukryte elementy evp (electronic voice phenomena).
„SERAPEUM”
Mam udokumentowaną przygodę zejścia do świątyni Byka Apisa właśnie Serapeum w Sakkarze – próbując niby nastraszyć znajomych mówię im,że zaraz się coś wydarzy i w sekundę później gaśnie światło. Śmiech znajomych. Potem gaśnie światło awaryjne i robi się przez chwile bardzo dziwie. Słyszę w totalnych ciemnościach wtedy odlegle kapanie wody -jedyne co mnie naprowadza na wyjście z tej prawie namacalnej czerni. To wydarzenie musiałem jakoś wyrazić twórczo i teraz widzę, że to chyba najbardziej przystępny kawałek na płycie, ilustracyjny, wręcz z hipnotycznym klimatem i odpowiednio spreparowanym samplem. Sugeruję słuchać go na słuchawkach, można doświadczyć paru zaskoczeń. Wideoklip do tego kawałka w magiczny sposób pasował bez zbędnych prac, po prostu kolejny tajemniczy przypadek. Brak evp.
„GORGONA”
Tu także przewija się kilka wątków, nawiązanie do poprzedniego LP, kolejny film z 1983 roku, który pasuje jak ulał i wymaga tylko minimalnych synchronizacji. Przypadek. Poza tym duszna atmosfera i eskalacja napięcia. Obcowanie z „Gorgoną” nie należy do łatwych, może wydawać się ścieżką z filmu grozy, polecam słuchanie z obrazem. Uwaga, ukryte elementy evp! Jako dopełnienie rekomenduję seans filmowy The Gorgon z 1964 roku. Może cała ta układanka się połączy się w całość.
„LIVE IN BRAUNSCHWEIG: PSYCHOPOMP”
Fragment ważnego dla mnie koncertu. Dużo sampli evp, dużo wszystkiego – główny motyw to dźwięk jednego z programów maty do masażu wyłapany przez radiowy feedback. „Psychopomp” wyprowadza słuchacza z labiryntu. Widok monolitu na Fobosie. Finał płyty.
C.D.N.
***