Po wydaniu płyty Mercury nastąpił nowy etap dla STILLNOX, z projektu solo powstał zespół. Dołączyła La Toya (vocal) i Gregor Ros (muzyka, mix & mastering). O albumie opowiada Martin Seraphin.
Pierwsze prace nad nowymi utworami zaczęliśmy w sierpniu 2019. Jako że La Toya i ja mieszkamy w Wielkiej Brytanii, a Gregor i jego studio jest w Warszawie, udaliśmy się tam na kilka dni i to była nasza pierwsza z trzech sesji nagraniowych. Prace trwały do końca grudnia 2019 roku. W tamtym okresie byliśmy wszyscy mocno zafascynowani muzyką zespołu Lord of The Lost, a także Garym Numanem, co niewątpliwie obudziło w nas wenę.
Powstało dwanaście utworów, w tym jeden cover. Płyta nosi tytuł ATEN. To pewna kontynuacja w tytułach – pierwsza Bóg Merkury, a teraz Bóg Aten.
„FADE AWAY”
Otwiera płytę, to jeden z trzech pierwszych utworów, jakie powstały. Jest dość mroczny, a jednocześnie wpada w ucho i zapada w pamięć. Tekst napisałem parę lat wcześniej i teraz idealnie pasował do klimatu i nastroju. Opowiada o tym kiedy miłość zanika i powoli wygasa, a mrok zastępuje płomień. Jednak żadne z dwojga ludzi nie porusza tego tematu, bojąc się zmian i samotności. To mój bardzo osobisty tekst, prawdziwa historia. Jest to pierwszy singiel, promowany również wideoklipem. Kręciliśmy go zimą w sali prób zespołu Closterkeller, dzięki uprzejmości Anji Ortodox i Adama Najmana. Montaż natomiast zrobił Dyda z Blitzkrieg.
„SPELLBOUND”
To jedna z moich kompozycji, mocno elektroniczny, wręcz taneczny utwór. Gregor dołożył tu trochę od siebie i zmieniło to efekt końcowy. Myślę, że wykorzystam jeszcze kiedyś wersję pierwotną, bo ona też była bardzo fajna.
Refreny brzmią porywająco, La Toya zaśpiewała je z dużą mocą i czuć pasję oddającą sens tekstu. Takie uczucie, gdy nabiera się wiatru w żagle albo… leci.
Bardzo fajnie się tam wokalnie zgrywamy. Tekst to kolejna prawdziwa historia. Miłość od pierwszego wejrzenia z dala od domu, z góry skazana na utrudnienia, jakimi jest odległość. Tu jednak serce wygrywa z rozsądkiem. Śpiewam, że pomimo dzielących nas tysięcy kilometrów, mam nadzieję, że to przetrwa, warto spróbować i że wszystko jest możliwe. „I’m ready to fly under your wings’’.
Z ciekawostek dodam, że co niektórzy roboczo nazwali ten numer „Spitbull” (śmiech)
„WAR OF THE WORLDS”
Drugi singiel z płyty. To kolejny mroczno-elektroniczny i taneczny utwór, chyba najbardziej w stylu dark- electro z całej płyty. Kosmiczny, przestrzenny, brzmi dość niepokojąco, a momentami wręcz złowieszczo. Słyszałem też już opinię, że nagraliśmy potencjalny hicior niemieckich gotho-tek.
Tekst napisał mój przyjaciel Wojtek Massalski, który jest umysłem wybitnie ścisłym, a okazał się być jednocześnie świetnym poetą. Tekst jest zainspirowany serialem „War of the worlds”. Opowiada przede wszystkim o wojnach, jakie się ciągle wokół nas toczą – w polityce, w miłości.
„Wojna” kontrastów: wschód – zachód, wiara – rozum, wygrani – przegrani, jasność – ciemność. To bardzo życiowy tekst, nawet można powiedzieć, że doskonale pasuje do tego, co się obecnie dzieje w Polsce i na świecie.
Utwór roboczo nazywał się „LMG”, co przypomina angielski skrót OMG, czyli „Oh My God” (śmiech)
Powstaje do niego wideoklip, który przygotował grecki producent Dimitris Chapel.
„BROKEN FLOWER”
Ten utwór to też jeden z pierwszych, jakie nagraliśmy, jeszcze w sierpniu 2019 roku. To piękna ballada o podniosłym klimacie i bajkowej atmosferze. Muzycznie to trochę jak soundtrack do jakiegoś filmu fantasy.
Tekst miał oryginalny tytuł „I miss you”. Napisałem go już dawno…w ciężkim okresie życiowym. Mieszkałem chwilowo w Irlandii, w domu, którego tylne wyjście wychodziło bezpośrednio na plażę i morze irlandzkie. To był sam środek zimy, bardzo mocno wiało.
Byłem sam, ze straszną tęsknotą w sercu, taką co rozdziera na kawałki… Towarzyszyło mi tylko to zimowe morze, jego szum, wiatr i pusta plaża. Opisałem wtedy co czuję i widzę. Można go interpretować na własny sposób…
La Toya płakała, nagrywając ten utwór. Śpiewając, wróciła myślami do własnych doświadczeń – strachu przed utratą bliskich osób, walczących z chorobą nowotworową.
Pod koniec utworu słychać bijące serce…
„ORDINARY WORLD”
Zaskoczył mnie wybór tego utworu. Gregor napisał do mnie, że robi cover i że będzie to tajemnica. Dostałem mp3, brzmiało znajomo, ale nie umiałem stwierdzić, co to za zespól. Nie pamiętam już, kto musiał mnie oświecić, ale podszedłem do tego trochę bez entuzjazmu.
Nigdy nie słuchałem Duran Duran i sam bym nie wybrał takiego kawałka na cover. Nie mogłem sobie poradzić z zaśpiewaniem zwrotek, nie szło mi od samego początku. Poprosiłem, żeby La Toya spróbowała i już poszło!
Podzieliliśmy się, co kto zaśpiewa i udało się. Fajnie to wyszło i bardzo mi się podoba efekt końcowy, na dodatek pasuje klimatem do płyty.
„WHEN THE MAN IS LOST”
Pierwszy na płycie dość czadowy kawałek, mocny beat i elektronika. Refreny zmieniają dość mocno klimat na bardziej taneczny, co tworzy ciekawą kombinację. Wbrew tytułowi, to utwór po polsku, co słuchacza może zadziwić.
Zaśpiewałem tu inaczej, mocno i z pazurem, a w refrenach delikatnie. Zmiany da się wyłapać również w wokalu La Toi. Utwór na pewno zapada w pamięć i wpada w ucho.
Tekst traktuje o człowieku, dla którego „trawa wszędzie zieleńsza jest”. Poszukuje, jest zagubiony, nie docenia tego, co ma. Pojawia się tu też motyw zdrady w związku, w refrenie śpiewamy „Pod tym samym słońcem co ja, nie chcesz trwać” – tekst ukazuje perspektywę osoby, która ma tego pecha, że jej partner ciągle szuka i błądzi. Na końcu pojawia się ostrzeżenie, by cieszyć się i doceniać to, co się ma i nie gonić za nierealnym snem.
„ATEN”
Utwór tytułowy, poważny i podniosły muzycznie oraz wokalnie. Zawiera elementy orientalne i wokalną mantrę powtarzającą słowo „Aten”. Jest to pierwszy kawałek z tzw. „Egipskiej trylogii” na płycie.
Tekst opowiada o faraonie „heretyku”, który panował ponad trzy tysiące lat temu, przeprowadził rewolucję religijną, zakazując poddanym wiary w istniejących od tysiącleci Bogów i nakazał wiarę w jednego tylko Boga. To pierwszy raz w historii, kiedy odnotowano monoteizm.
Nowy Bóg – ATEN – czyli dysk słoneczny, jest też przedstawiony na okładce płyty. Jest drugie dno w tej opowieści, a mianowicie szaleństwo i obłęd, w jaki popadł Faraon Echnaton (po angielsku Akhenaten). Uwierzył, że sam jest Bogiem, że ATEN to właśnie on.
To jeden z moich faworytów na płycie. Z anegdot powiem, że kiedy pierwszy raz usłyszałem muzykę, pierwsze co mi przyszło na myśl, to że ten zaśpiew orientalny na początku brzmi jak Crazy frog (śmiech) i wyobraziłem sobie zieloną żabę na rolkach! (śmiech)
Natomiast gitara na samym końcu, nie wiem dlaczego, ale skojarzyła mi się z Zorro! Mam spore poczucie humoru i czasem bujną wyobraźnię, i jestem ciekaw, czy komukolwiek innemu takie skojarzenia przyjdą na myśl.
„NOCTNITSA”
To moja druga kompozycja na płycie. Opisałbym utwór, że jest przestrzenny i kołyszący, brzmi trochę kojąco. Zdecydowanie ten właśnie klimat nadała piękna gitara, nagrana gościnnie przez Piotra Kazałłę z zespołu Lorien.
Tekst napisałem, myśląc o upływie czasu i jak to wygląda, gdy ludzie wspólnie się starzeją…dostrzegają, że w lustrze jest już inna twarz, każdy dzień jest taki sam jak poprzedni, pełen monotonii i oczekiwania na to, „gdy ta czarna ręka wyciągnie się po nich”. Noctnitsa to inaczej zmora nocna, night hag z symboliki słowiańskiej. Symbolizuje tu śmierć.
„AWAKE”
Ten utwór przysporzył mi najwięcej problemów, miałem ścianę w temacie układania wokalu i tekstu i znielubiłem za to ten kawałek.
Zajęła się nim La Toya, napisała tekst, scenario jak z filmu…kiedy człowiek umiera, ale nie zdaje sobie z tego sprawy bo on nadal widzi swoich bliskich, jest wśród nich, dziwi go ich smutek i to że go nie dostrzegają. Życie po śmierci na innym poziomie rzeczywistości. Jak już to nagraliśmy to zrobił sie z tego bardzo fajny, melancholijny utwór. Chyba to jedyny utwór pokazujący skalę głosu La Toi.
„RAZOR BLADE”
Najbardziej czadowy utwór na płycie, mocna elektronika, urozmaicona linia wokalna. Oboje z La Toyą zaśpiewaliśmy to z powerem, ja chyba po raz pierwszy w taki sposób. Połączenie normalnej barwy z taką zachrypniętą.
Tekst jest ponownie autobiograficzny, opowiada o zakończeniu związku – byciem tym porzuconym. Wyrażam tu swój gniew, rozczarowanie i rozpacz. Tu nie ma nadziei, są za to kłamstwa, które tną jak tytułowa brzytwa. Zgadzam się z opinią, że czas wcale nie leczy ran. Zawsze pozostają blizny, które czasem przez jedno przypadkowe wspomnienie, czy chwilę słabości, na nowo krwawią.
„AMARNA”
Najdłuższy utwór na płycie, ma ponad siedem minut i zdecydowanie jest moim ulubionym. Pierwszy raz zaśpiewałem tak niskim głosem, aby potem w refrenach zaśpiewać z kolei wysokim. Wokale La Toi pięknie się wkomponowują w całą konstrukcję utworu i wszystko brzmi bardzo spójnie.
Tekst znowu opowiada o miłości, kiedy człowiek zadowala się okruchami i woli milczeć, aby i tego nie stracić. Następuje jednak przełom, „nieważne, co było, to już nie wróci. Już czas, by zacząć nowy dzień, zamiast żyć niespełnionym snem”.
To przesłanie ode mnie, że jest nadzieja i trzeba iść naprzód. Lepiej jest być samemu, aniżeli tkwić w relacji, która nas unieszczęśliwia.
„NEFERTITI”
Od razu wiedzieliśmy, że ten utwór będzie kończył płytę. To bardzo rozmarzona i piękna kompozycja. Najbardziej monumentalny i gotycki utwór STILLNOX. Bardzo chcemy zrobić do niego wideoklip. To mój drugi, zaraz po „Amarna”, ulubiony utwór.
Królowa Nefertiti była żoną wspomnianego faraona rewolucjonisty. Legendarna piękność ale też i wielka tajemnica. Jej losy nie są znane do dnia dzisiejszego. Istnieje wiele teorii… ale prawda jest wciąż gdzieś ukryta pod piaskami Egiptu.
Tutaj też, tak jak w utworze tytułowym, pojawia się wokalna mantra „Neferneferuaten Nefertiti”. Jest to pełne imię królowej, niektórzy badacze uważają, że po śmierci męża to ona objęła tron i władała Egiptem jako faraon Neferneferuaten. Jej wizerunek widnieje na okładce płyty wraz z tytułowym Atenem, a cała szata graficzna zawiera wiele z symboliki egipskiej.
AUTOR: STILLNOX
TYTUŁ: Aten
WYTWÓRNIA: wydanie własne
WYDANE: 13.11.2020
Artykuł powstał przy współpracy z Agencją Cantara Music.