Muzaman debiutuje wydawniczo, niedawno ukazała się jego epka Sztuki audiowizualne, które beatboxer i producent rozbija na Czynniki pierwsze.

Sztuki audiowizualne jako całość

Nigdy nie brałem pod uwagę, że zrobię płytę solową, chociaż jestem solowym artystą od samego początku swoich działań. Zawsze myślałem, że będę wypuszczał solowe beatboxowe rzeczy, jak na przykład „Dark side” czy „Industrial walk”. To był mój safespace, w którym czułem się dobrze i była to forma beatboxowa, która trafiała zarówno do zwykłego odbiorcy, jak i innego beatboxera, jak np. na bitwach beatboxowych, w których miałem możliwość brać udział wiele razy z mniejszymi i większymi sukcesami (lub ich brakiem). Dlatego chyba nie będzie przesadą powiedzieć, że jestem performerem, ale też w 2020 przyszła pandemia i zamknęła nas wszystkich, nikt nie wiedział, czego się spodziewać, a ja najbardziej bałem się, że już na zawsze zostaniemy w tym stanie zawieszenia i izolacji. Wtedy też zacząłem stawiać pierwsze kroki w produkcji muzycznej i uczyłem (nadal to robię oczywiście!) się grać na klawiszach, a wraz z pandemią zyskałem dużo czasu, który mogłem na to poświęcić. Wtedy też zastanawiałem się, kim jestem bez sceny i czy zostanie mi już na zawsze praca na etacie (chociaż autentycznie lubię to, czym się zajmuję poza muzyką) i to był moment, kiedy zaczął kiełkować pomysł na…coś. Zacząłem eksperymentować z nagrywaniem beatboxu i łączeniu tego z różnymi synthami w Abletonie i po czasie okazało się, że mam gotowy szkic materiału, który chciałbym pokazać światu, a który też był najlepszym wentylem wszystkich emocji, które mi towarzyszyły przez najcięższe dni izolacji. Bo tym właśnie są Sztuki audiowizualne – są zapiskiem niepokoju, są ujściem całej tej mrocznej energii, która się nagromadziła przez drugą połowę 2020 i pierwszą połowę 2021 roku. Jednocześnie to materiał, który pokazuje, że beatbox to super instrument, tylko musi zostać użyty w odpowiedni sposób i w odpowiednim połączeniu.

„Emotions”

Chociaż jest to pierwszy utwór z całego EP, to nie jest tym, który powstał jako pierwszy. Jednocześnie jest tym, gdzie jest najbardziej wyraźne piano i z tego jestem tutaj najbardziej dumny – z klawiszy, które są bardzo ładnie wkomponowane w synthy. Mega mi się podoba, jak zabawiłem się w tym utworze napięciem, dzięki czemu to faktycznie jest emocjonalny przelot.

„Mixed feelings”

Filtr na początku nałożony na synth to zasługa Huberta Torzewskiego, który zajął się mixem i masteringiem całego materiału i to ten filtr nadał świetny ton do wejścia w ten numer, żeby nie zaczął się zbyt nagle. Cały kawałek powstał pod wpływem myśli: „Chciałbym zrobić coś w stylu Ivy Lab” i…absolutnie się to nie udało, a jednocześnie wyszło coś totalnie mojego, bo oprócz mega fajnego groove’u, mamy tutaj strunowe instrumenty rodem z Azji, a pod spodem mocną linię basową, dlatego też do tego numeru powstał mashup scen z japońskich miast. Ulubiony moment całego „Mixed feelings” to sama końcówka, gdzie z drum’n’bassu nagle mamy przejście w samą stopę, a potem koniec. Trochę jak wejście na mocną imprezę latem, która trwa do rana, a potem następuje wyjście z niej, uspokojenie się po i przywitanie nowego dnia.

„Sleepwalker”

feat. Wrona

Najdziwniejszy z całej płyty, a jednocześnie taki, który miał na nią nie trafić, właśnie z tego powodu, że nie wiedziałem, czy aby na pewno ten numer mi się podoba. Jednak kiedy usłyszałem numery Wrony na Sen o smaku lukrecji, to miałem podskórne przeczucie, że jej się spodoba. I miałem rację na tyle, że aż dograła do niego gitarę na bridge’u, gdzie mamy tylko senną linię basową. Okazało się też, że ta dziwność i senny klimat jest najmocniejszą stroną tego numeru, a Wrona po prostu była w stanie to wyciągnąć gitarą oraz wokalem, na który mamy nałożony reverb w ogromnych ilościach.

„No title”

Autentycznie numer, o którym nie wiem co powiedzieć, bo nie do końca pamiętam jego historię. Mam dziwne przeczucie, że jest jednym z początkowych utworów, nad którymi pracowałem, biorąc pod uwagę brzmienie. Czy to źle? Absolutnie nie! Jestem mega fanem przejść, gdzie słyszymy coś a’la pękające szkło między segmentami utworu, jestem fanem perkusji w tym kawałku i zabawy przestrzenią w całości. Wszystko się klei jak należy!

„Anger & Anxiety”

feat. Gosia Lipka

Nie jest to mroczny numer, chociaż trochę jest (ot, paradoks!). Napisałem go najszybciej. I wyraża dokładnie to, co chciałem nim przekazać, czyli właśnie złość i lęk. Gdy tylko skończyłem produkować do niego synthy i nagrywać beatbox, już wtedy wiedziałem, że na nim znajdzie się Gosia Lipka ze skrzypcami, która idealnie oddała zamysł tego utworu. Wydaje mi się, że te emocje też kotłowały się w Gosi w tamtym czasie, co przełożyła świetnie na skrzypce. Nie sądziłem, że ten utwór będzie aktualny również dzisiaj, kiedy jesteśmy świadkami wojny w Ukrainie.

„Rabbit Hole”

feat. Ivva

Najbardziej popowy ze wszystkich, najbardziej inny od wszystkich. Tytuł roboczy brzmiał „Alice in the Wonderland” i Ivva świetnie się odnalazła w tym tytule. Skąd jednak tak inny utwór na całym materiale? Potrzebowałem zrobić coś z nieco bardziej trap-popowym aranżem i chyba mi się to udało. Numer pełen kontrastów – mamy mocny bas, jednocześnie delikatną melodię i dzwoneczki, i dużo szumów, które wypełniają przestrzeń, a na samej górze wokale Ivvy. A przez to wszystko przebijają się…werble, jestem z nich ogromnie dumny!

Co po Sztukach…?

Ostatnio dostałem pytanie czy to koniec albumowej przygody Muzamana – otóż nie, pracuję już nad kolejną epką, ale odpowiedź na to pytanie jest znacznie szersza. Po Sztukach audiowizualnych dalej mam te same emocje i odczucia, które towarzyszyły mi przy ich tworzeniu. To było ogromne wyzwanie, a z punktu widzenia stricte muzycznego też strach – to była nowość, a jednocześnie ekscytacja i najbardziej trzymam kciuki za to, że chociaż jedna osoba za rok powie mi, że ten album wzbudza w niej te same emocje jak po przesłuchaniu pierwszy raz.


AUTOR: Muzaman
TYTUŁ: Sztuki audiowizualne
WYTWÓRNIA: wydanie własne
WYDANE: 4.03.2022


Artykuł powstał przy współpracy z Agencją Cantara Music.

%d bloggers like this: