Choć Glitch – kaseta, którą Herman Müntzing wydał w polskim labelu -Super- – ukazał się już jakiś czas temu, dziś o swoim dwuutworowym albumie opowiada nam szwedzki artysta. To długa i ciekawa historia sięgająca najbardziej odległych zakamarków Europy.

Jest szary i ponury, późnojesienny wieczór, być może jest to rok 2003 lub coś koło tego. Siedzę przy pianinie, jestem wyczerpany po długim dniu pełnym zajęć z improwizacji na Akademii Muzycznej w Malmö. Moje palce niemal potykały się o klawisze pianina, gdy czekałem na koniec zajęć i autobus do domu. W tym momencie – będąc zmęczonym i bezmyślnym – wpadła mi do głowy dziwna mieszanka frustracji, głupoty, zabawy i szaleństwa, której wprost nie mogłem się oprzeć. Zacząłem postrzegać siebie jako Profesora Jazzu, opisując jego spostrzeżenia, wskazówki i umiejętności. Po prostu – jak w transie – zacząłem naciskać przycisk nagrywania w moim komputerze, pozwalając tej profesorskiej wiedzy być zafascynowaną… przyszłością? Tak zatem było, krótka migawka z Profesorem Jazzu grającym na pianinie. Po tej chwili rozmarzenia, wszystko prysło, zamiana w profesora zakończyła się, wyszedłem z Akademii (to zawsze jest ulga), złapałem autobus, trzymając się codziennej rutyny, i zupełnie zapomniałem o tej sytuacji. Jednakże, kilka lat później, gdy w końcu miałem możliwość zebrania wszystkich dźwięków na kasetę Glitch, poczułem, że to też dobra okazja dla Profesora Jazzu, by wtopić się w inne dźwięki. To była jedyna okazja, żeby się go pozbyć. W końcu tak długo czekał na swój wykład.

Długa i inspirująca trasa

Wszystkie materiały na Glitch zostały zebrane w jedną całość w ciągu trzech dni w listopadzie 2014 roku. Te trzy dni nagrywania (pracowałem sześć godzin dziennie) miały miejsce zaraz po tym, jak wróciłem do domu po dłuższej trasie w Europie, grając raczej „normalną” improwizację, coś na modłę „europejskiego free improv”. Trasa liczyła trzydzieści koncertów zagranych na przestrzeni czterdziestu dni, podróżując pociągiem (jak zawsze) po Europie: odwiedziłem duże miasta i zapomniane wsie, występowałem na dobrze płatnych festiwalach i obskurnych gigach w mieszkaniach. Wszystko to było bardzo inspirujące, a podczas trasy udało mi się zarejestrować trochę nagrań terenowych i wywiadów z osobami, które wtedy poznałem – muzykami i przyjaciółmi. Bardzo zainspirowała mnie osoba Piotra Tkacza, którego ponownie spotkałem. Grając z nim i spędzając w jego domu trochę czasu, brałem udział w przeróżnych, dziwnych dźwiękowych akcjach, a Piotr bardzo mnie zainspirował. Myślę, że ta inspiracja jest częścią rezultatów, jakie znalazły się na kasecie.

Nie zapomnę też niecodziennej i intensywnej współpracy z węgierskim artystą i twórcą sprzętu muzycznego, Tigricsem. Wszystko miało miejsce w bardzo zatłoczonym, małym mieszkaniu w Budapeszcie. Głównie rozmawialiśmy, ale udało nam się też nagrać trochę muzyki (która nie została, póki co, wydana). Udział w tym tygodniowym „Humanoise Congress” sprawił, że poznałem nie tylko nowych i interesujących ludzi, ale zaoferował mi szansę porozmawiania o improwizacji i eksperymentach dźwiękowych z osobami, które myślą tak samo jak oraz z osobami o odmiennym podejściu. Poczucie bycia outsiderem pogłębiało się coraz bardziej, a to na swój sposób inspirowało mnie, a z drugiej tłumiło zapęd twórczy. Może jednym z powodów takiej sytuacji był fakt, że jako jedyny z tego grona pracowałem na elektronice i – mniej lub bardziej – chaosie i nieprzewidywalności.

The Glitch

Po tej długiej trasie koncertowej wróciłem do Szwecji z dużą ilością wrażeń, spostrzeżeń, zastrzeżeń i inspiracji, i byłem zachwycony pomysłem formatu, czyli kasetą, która byłaby perfekcyjną opcją na udostępnienie niekontrolowanej twórczości. Bez podziału na oddzielne kompozycje, uwzględniając jedynie dwie strony kasety z dwiema częściami, każdą zawierającą 45 minut.

W tym czasie, pod koniec września, dostałem zaproszenie, aby w grudniu zrobić performance w Galerii Entropia we Wrocławiu; to miał być performance dźwiękowy na wernisażu art glitchowej wystawy prezentującej prace wideo Jacka Czapczyńskiego. Gdy przekopywałem się przez tę uroczą formę sztuki, poczułem, że właściwe byłoby zastosowanie brutalnie niekontrolowanej metody pracy skupionej wokół błędu, przypadku i nieprawidłowego działania. Magnetofon stał się głównym obiektem w procesie nagrywania. Podczas tych trzech dni, między 14 a 16 listopada, wróciłem z trasy, będąc wypełnionym bardzo dobrą proporcją między inspiracją, wysoką liczbą przepracowanych godzin w projekcie i wybranym sprzętem, włączając stary magnetofon, stare multimedialne miksery, nieco bardziej nowoczesny, ale nadal kiepski (=dobry) czterokanałowy mikser, różne akustyczne przedmioty, mały keyboard Casio, megafon, mikrofony kontaktowe, maszynę perkusyjną MFB i stary sampler BOSS. Oraz trochę samodzielnie stworzonej przeze mnie lo-fi elektroniki. Zamknąłem się z czystym planem stworzenia muzyki, która znalazłaby się na liczącej 90 minut kasecie.

Metoda i proces nagrywania były proste – byłem w domu z totalnie nieuporządkowanym sprzętem podłączonym jeden do drugiego w dość chaotyczny sposób. Poza moją kontrolą. Użyłem tylko jednej oryginalnej kasety z fajną starą muzyką. Pretenders, Otis Redding, Diana Ross i tak dalej i… po prostu spierdoliłem to. Nagrałem dużo materiału, potem puszczałem wszystko, nagrywając jednocześnie na mały dyktafon, potem znowu puszczałem w innej części mieszkania, nagrywając dźwięki przez kamerę umieszczoną w skarpecie. Potem puszczałem tę muzykę przez mój Flexibox, potem znowu odtwarzałem i nagrywałem na telefon, dodając zniekształcenia, tworząc prosty klip ze mną i moim wnukiem odkrywającymi wspólnie dźwięki, miksując wszystko przy włączonym telewizorze i… ponownie nagrywając na dyktafon. Potem włączyłem dyktafon i zrzuciłem go z 3 piętra, by nagrał wszystkie odgłosy, gdy tak spadał na wielki stos poduszek, który wcześniej ustawiłem na dole. Temu eksperymentowi towarzyszyli sąsiedzi, zainteresowani i odrobinę sceptyczni. To szaleństwo trwało trzy dni, prawie bez jedzenia czy snu, ale wszystko szło do przodu, jeden impuls pchał drugi. Właściwie nigdy nie znajdowałem się w aż takim szaleństwie artystycznym.

Chciałem przygotować nagranie, które byłoby gotowe do występu w galerii Entropia w grudniu, ale tak naprawdę to nie miałem czasu, by je skończyć. Pojechałem do Polski na koncert w Entropii i jeszcze kilka innych gigów, i udało mi się zebrać parę nagrań terenowych oraz wywiadów. Dzięki nim mogłem skończyć kasetę Glitch.

W domu, pod koniec grudnia, ostatecznie edytowałem muzykę, dodałem też kilka dodatkowych nagrań dźwiękowych z ostatniej podróży. Wszystkie odgłosy na kasecie są w pełni improwizowane, nie ma tu żadnych dogrywek, to głównie surowe nagranie dwóch kanałów. I wtedy zebrałem różne części ze sobą, wykonując naprawdę różne operacje, dzięki którym ustaliłem, co wywalić, a które elementy tej dźwiękowej układanki zostawić.

To wydawnictwo jest prawdopodobnie najbardziej szaloną rzeczą, jaką dotychczas zrobiłem, ale jednocześnie jest dla mnie bardzo ważne, bo mocno związane z kreatywnym i interesującym czasem w moim życiu. Poza Profesorem Jazzu, można tu usłyszeć partie wokalne Laszlo Juhasza, Svetlany Maras, Anny Bogdanowicz, Pauliny Owczarek, Nany Pi Aabo Larsen, Mariny Dzukljev, Filipa Durovica, Vladimira Raskovica, Milana Milojkovicsa, Kiss Gabor, Lenkes Laszlo, Roberta Berezneyeia aka Tigrics i niesamowitego duetu Selma i Tage. Wszyscy są na tym albumie, bardziej lub mniej rozpoznawalni.

Mała wydrukowana „książka” powstała poza moją kontrolą. To wynik pracy Mikołaja Tkacza, który poprosił mnie o przysłanie mu pliku notatek i tekstów z mojej trasy. Mikołaj połączył po prostu wszystko w jedną całość.

Herman Müntzing / Baskemölla november 2018


AUTOR: Herman Müntzing
TYTUŁ: GLITCH
WYTWÓRNIA: -SUPER-
WYDANE: 23 września 2018


English version:

Its a grey and gloomy authumn late afternoon, maybe this is 2003 or so, im sitting by the piano, rather exhausted after a long day with improvisation classes at the Academy of Music in Malmö, just letting my fingers stumble around over the piano keyboard, while waiting for the next bus home. In this moment – a bit tired and listless – a strange mix of frustration, stupidity, playfullness, and madness enters my mind, and i cant resist it, i just experience myself turning in to the „Jazz Professor” describing his latest insights, tips, and skills. I just – like in a trance – pressing the record-button on my computer, letting this professors knowledge be captivated for…. the future? So there it was, a short clip with the jazz professor ledturing and playing piano. After this short dreamlike moment, the professor-spell left my body, i went out of the Academy (it´s always a relief) and got the bus, kept on with my daily routines, and totally forgot about that little soundclip. However, years later, when i got the opportunity to put together the sounds for this Glitch release, i saw the opportunity for the „Jazz Professor” to blend in with the other sounds. This was the only way for me to get rid of him. He has been waiting for so long to reach out with his lecture.

A long and inspiring tour

All material for the Glitch release was put together during 3 days in November 2014. These 3 days of recording (i worked about 6 hours a day) took place just after i got home from a rather long tour in Europe playing more „normal” free music in a sort of sometimes very typical „european free improvised music” style. The tour included 30 gigs during a 40 day period, travelling by train (as always) in Europe; covering big cities and forgotten villages, well paid festivals and really crappy door-gigs. It all was very inspiring, and during this tour i did some field recordings and some interviews with people i met on the tour; musicians and friends. One big inspiration on the tour was to meet Piotr Tkacz again. Playing with him, and spending some time in his home, taking part of all the strange music he has, inspired me much, and i think that this inspiration is a part of the sound result on this release.

Also i will never forget the unusual and intense collaboration with the Hungarian musician and sound-machine inventor Tigrics. It all took place in his very crowded small flat in Budapest. Mostly we talked, but also made some recordings (not released, so far…) A participation in the one week long „Humanoise Congress” made me not only meet new and interesting people, it also offered me a chance to discuss improvisation and sonic experimentation and creativity, with both like-minded, and not som like-minded. The feeling of beeing an outsider became more and more profound during the week, which in some way inspired me but also put some suppression on the creative flow. It might also have to do with the fact that i was the only one working with electronics and – more or less – chaos and unpredictability.    

The Glitch

After this long tour, i returned back to sweden again with so much impressions, insights, doubts and inspiration, and i was so thrilled by the idea of the casette-format, wich could be a perfect way of just letting the uncontrolled creativity flow, not restrained by several different track, but only divided by the 2 sides of the casette, enable 2 pieces for ab 45 minutes each.

In this period, end of september, i got an invitation to do a performance later in december, at Galleria Entropia in Wroclaw; a sound performance on the opening of a exhibition on glith art, presenting video work by the polish artist Jacek Czapczynski. When digging into this lovely art form it felt very appropriate to embrace a brutally uncontrolled working method centered around mistake, chance, error and malfunction. The tape recorder became the central object in this recording process. So, during these 3 days in november 14-16th, just returned from the tour, i was filled with a very good balance of inspiration, a big amount of working hours set off for the project, and a selected technical set-up including the old tape recorder, old media mixers, a bit more modern but still crappy (=good!) 4 channel mixer, different acoustic objects, a small casio keyboard. megaphone, contactmikes, MFB drum machine, an old BOSS sampler and some home-built low-fi electronics, i locked myself in with the clear idea of producing music for a 90 minute release on casette.

The method and the recording process was simply so that i was in my house, with the set-up brutally disorganized and with each item connected to each other in a chaotic way, beyond my control. I used just one original casette with some fine old music on it; Pretenders, Otis Redding, Diana Ross etc and i just fucked it up, recorded a lot of stuff on top of it, then playing it all up again, recording that sound into a little dictaphone, then playing it up from another part of the flat, recording that sound through a camera placed in a sock, then running that sound through my Flexibox, then out again and into a mobile phone, adding distortion, tossing in a clip with me and my grandchildren exploring sounds together, mixing it all with the TV turned on at the same time, recording everything on the dictaphone again, then letting the dictaphone record the sounds produced while it fell from our balcony 3 floors down to a big pile of pillows i arranged, accompanied by my neighbours curious and a bit sceptic eyes. This madness kept on for 3 days, hardly no sleep or food, but just going on, forward, forward, following one impuls after the other.    I´ve actually never been in such long time of creative flow. 

My aim was to have a recording ready for the performance at the Entropia Gallery in december, but i didnt have the time to finish it. So i went to Poland for the Entropia concert, and some other gigs in Poland, and collected yet some more field recordings and interwievs, to complete the Glitch Casette release.

Back home again, in late december, i did the final editing of the music, and also added some extra sound clips from the recent trip. All sounds on the cassett is purely improvised, there are no overdubs, well, ok, there are some overdubs, but mostly its just a raw 2 channel recording. Then i just put different parts together using some random operations telling me what parts to keep and what parts to delete.

This release is propably the craziest thing ive done, so far, but it is very special to me, strongly linked to a very creative and interesting period. Besides from the Jazz Professor, the release contains voice extracts or similar from Laszlo Juhasz, Svetlana Maras, Anna Bogdanowicz, Paulina Owczarek, Nana Pi Aabo Larsen, Marina Dzukljev, Filip Durovic, Vladimir Raskovic, Milan Milojkovics, Kiss Gabor, Lenkes Laszlo, Robert Bereznyei aka Tigrics, and the unlimited creative duo Selma and Tage. They are all there, more or less easy to regognize…

The printed little „book” is totally out of my control. It is the result of Mikolaj Tkacz, who asked me to just send him a bunch of notes and texts from the tour, and he just put them together.

Herman Müntzing / Baskemölla november 2018


AUTHOR: Herman Müntzing
TITLE: GLITCH
LABEL: -SUPER-
RELEASED: 23.09.2018


 

%d bloggers like this: