Heart & Soul wydali niedawno nowy album, missing link. I znowu z dużymi nazwiskami jako gośćmi. Specjalnie dla FYH polska supergrupa opowiada o missing link. w Czynnikach pierwszych. O czym są poszczególne utwory? Co powiedziała Bela Komoszyńska? A co o swoich nagraniach myśli Hanna Malarowska? Wszystkiego dowiecie się z lektury tekstu, który przygotowali główni sprawcy missing link.
„CLEAN YOUR MIND”
Sławomir „DŻABI” Leniart: Ze swej strony do tego kawałka dodałem nieco życia w warstwie rytmicznej. To bardzo wymagająca kompozycja od strony muzycznej. Ciężko było mi się wbić w strukturę, ponieważ Bodzio wypełnił doskonale ten kawałek i na dobrą sprawę gitarki robią tutaj tylko taki dymek, za to od strony rytmicznej dodałem już coś, co ewidentnie pchnęło numer w dobrą stronę. O dziwo wszystkie shakery i inne grzechotki, które tutaj sprawdzałem, okazały się źle brzmiące. Dopiero buteleczka po soli z cukierkami tortowymi w środku zaklejona Gafą była strzałem w dziesiątkę. Shaker z cukierków wprost idealnie wpasował się w brzmienie kawałka. Ważną kwestią były też żywe tremolowe zagrywki na werblu, które w stosunku do tych programowanych dały oddech. Pojawiły się też handclapsy, oczywiście z własnych dłoni. Kilka traków programowania różnych dziwnych brzmień i właściwie moja rola w tym numerze dobiegła do końca. Lubię ten numer za piękne harmonie i wyjątkowe wokale Łukasza. Dla mnie to ewidentny pretendent do drugiego singla obok „Sun & Gun”.
Bodek Pezda: „CYM” a wcześniej „FYM”. Utwór powstał w dwa popołudnia. Wersja demo to prawie cała kompozycja z lekko zmienionym bridgem. Niesamowite jest to, że Łukasz Lach zaśpiewał do wersji demo cały wokal i nic już potem nie zmieniał. Nawet efekty pozostały z wersji demo. Wydawałoby się, że cały numer powstał więc w cztery dni. Nic bardziej mylnego. Wersja instrumentalna demo leżała u Łukasza w szufladzie blisko dziewięć miesięcy, ale jak już zaczął pracować, to zrobił to w jedno popołudnie.
„PARIS (Alexander)”
Sławomir „DŻABI” Leniart: Najpierw miała to być piosenka zmierzająca w kierunku zbliżonym do Buriala. Taki miałem zamysł po zrobieniu warstwy rytmicznej opartej na próbkach o wdzięcznej nazwie Orgami. Rytm zaczął być coraz bardziej taneczny i powoli dochodziły kolejne tematy. Dograłem basy i gitary, Bodek dograł partie smyczkowe, a Tomek Duda klarnety do intra. Powoli nabierało to kształtu, który pozwolił Beli na wejście w temat. Po przerobieniu przez Belę warstwy harmonicznej zapięliśmy wersję, która już pozostała. Gościnnie w części numeru wystąpił tutaj basista Sorry Boys Bartek Mielczarek. Mix tego kawałka nie należał do najłatwiejszych, ale jak to zwykle bywa, już na etapie wgrywania śladów staramy się eliminować zagrożenia. Wokale to temat zarezerwowany dla Bodka, bo to on dokonuje czyszczenia i wpasowywania go w mix.
Bela Komoszyńska: To była miłość od pierwszego usłyszenia – zwłaszcza bit. Tańczyłam, wymyślając melodię do tej piosenki. Zmieniłam nieco harmonię w tym utworze, dogrywając w innej tonacji partię klawiszy do muzyki, którą dostałam od Bodka i Sławka. Byli trochę skonsternowani, kiedy odesłałam im tak „odmieniony” utwór, ale kiedy wyczyściliśmy harmonię i wszystko stało się muzycznie jasne, bardzo spodobało im się to co zrobiłam. Utwór wbrew pozorom nie opowiada o Paryżu, ale o mitologicznym księciu Parysie, który dla zaspokojenia swojej żądzy względem pięknej kobiety doprowadził do krwawej wojny trojańskiej.
„LISBON”
Sławomir „DŻABI” Leniart: Chyba najbardziej radiowy numer na płycie, który generalnie posiada wszystko to, co powinien tak zwany hicior. Dużo pracy włożyliśmy w bębny, by przypominały żywego perkusistę. Nie jest to proste, ale myślę, że się udało. Bardzo lubię Bodka chórki w tym numerze. Bodzio ma super barwę w górze. Myślę, że jeszcze usłyszymy to w H&S nie raz, na pewno na koncertach. Tutaj cała receptura była bardzo jasna. Gdy przyszła kolej na gitary, raczej wiedziałem, że polecę właśnie tak, jak to zrobiłem. Jest też ta końcówka. Tutaj było trochę gimnastyki, ale wydaje mi się, że taki pazur spina ten kawałek w naszą stronę. Uwielbiam swobodne i delikatne pianino Łukasza, które niczym bąbelki szampana pojawia się pod koniec drugiego refrenu. Piękna piosenka o tęsknocie, wpadająca w ucho z potencjałem na hit. Dzięki tej piosence zobaczyliśmy Lizbonę. Bodek, wielkie dzięki!
Bodek Pezda: „Lisbon” – to jak by w mojej głowie miała dzisiaj wyglądać współczesna piosenka Franka Sinatry na temat Fado.
„SUN & GUN”
Sławomir „DŻABI” Leniart: Dla mnie osobiście było to mega wyzwanie rytmiczne. W trakcie wakacji w Maroku dwa lata temu wpadłem na pomysł, że ożywię końcówkę numeru, dogrywając jakieś instrumenty perkusyjne pochodzące z Maroka. Tak też się stało, zakupiłem kastaniety i darbukę. Okazał się to strzał w dziesiątkę.
Brzmienia zintegrowały się idealnie z całą konstrukcją kawałka. Cała kwestia rytmizacji w tym kawałku nagle dostała naturalnego finału, który poparł jeszcze Janek Młynarski, dogrywając żywe bębny. Ten utwór w warstwie gitar i basu również powstawał długo. Czekaliśmy na wokale Hani, bo jak to się już wcześniej okazało, jej wokale zawsze inspirują nas do napisania partii instrumentalnych. Stało się tak i tutaj, momentalnie pojawiły się gitary w refrenach, o których wcześniej w ogóle nie myślałem. Ciekawe jest również użycie w kawałku gitary Oud, instrumentu pochodzącego z Maroka, na którym zagrał Mateusz Szemraj. To dokładnie przybliżyło nas do podróży w stylu Babla, filmu, który zainspirował nas do napisania tej piosenki. Cała reszta, która wydarzyła się później, czyli te instrumenty i wizyta w Maroko są dowodem na to, że ten numer nie wziął się z przypadku. To jeden z moich ulubionych na płycie.
Hanna Malarowska: Kiedy dostałam od Sławka i Bodka ten kawałek, spytałam, o czym ma być. Sławek powiedział mi wtedy, że inspirację do tego utworu przywiózł z podróży do Maroko. Polecił mi obejrzeć film Babel (taki był też roboczy tytuł piosenki) i w rezultacie napisałam o słońcu, nabojach, stepach i tym wszystkim („Is it the sun that sends the bullets out?”).
„RAVIOLIS A LA RUSSE”
Sławomir „DŻABI” Leniart: Ten kawałek przewędrował długą drogę, zanim znaleźliśmy na niego sposób. Najpierw był fajny ciągły dźwięk na e-bow, który inspirował mnie krok po kroku. Pamiętam, że praktycznie cały kawałek napisałem w jeden wieczór. Utwór leżał długo, czekał najpierw na Rykardę Parasol, później już nie pamiętam, ale chyba nie bardzo pasował ani do Łukasza, ani do Beli i Hani. Pojawiła się myśl, aby tekstem do tego kawałka był przepis na moje ulubione pierogi ruskie. Początkowo numer miał się nazywać „Paris”, szybko okazało się, że musi być po francusku, ponieważ będzie to takim kulinarnym zaproszeniem Francuzów, którzy słyną z dobrej kuchni, do naszej narodowej potrawy, z której słyniemy na całym świecie. Tekst napisała moja młodsza siostra Dagmara, która nieśmiało zajmuje się pisaniem poezji. Napisała krok po kroku, jak przygotować pierogi w ujęciu poetycko erotycznym. Jedyną znaną nam kandydatką wokalną do tego kawałka była Justyna Kabała, która na co dzień jest śpiewaczką operową i aktorką. Myślę, że sprostała zadaniu. W brydżu oczywiście syntezatory i wszelkiej maści elektronika należy do Bodka. Całą resztą instrumentów zająłem się sam.
„ŚWIST”
Sławomir „DŻABI” Leniart: Początki tego kawałka sięgają jeszcze mojej pracy na potrzeby muzyki ilustracyjnej do TVN jakieś 6-7 lat temu. Dokonałem wtedy bardzo szybko warstwy rytmicznej oraz bardzo dziwnych sampli trąbek. Kawałek okazał się za bardzo pojechany jak na muzykę ilustracyjną. Przeleżał kilka lat aż pewnego dnia doznałem olśnienia, że jest w nim pewna baza, na której można oprzeć zupełnie nowy aranż. W ten oto sposób zająłem się jeszcze raz tym tematem i poszło już szybko. Gotowa forma, do której Hania Malarowska zaśpiewała piękną melodię zainspirowała Bodka do napisania smyków, które skleiły kawałek i nadały mu „epicki” wymiar. „Świst” to dowód na to, jak pozornie awangardowy podkład może przekształcić się w bardzo oryginalną piosenkę na naszej płycie. Bardzo lubię ten kawałek, jest w nim dużo serca i duszy. Ciekawostką jest, że wokalizy na końcu numeru są nagrane jeszcze do wersji demo. Dynamiczny mikrofon i jedno z pierwszych podejść do wersji demo ale za to taka fraza, że musiała się znaleźć w outro piosenki.
Hanna Malarowska: Utwór jest muzycznie mocno świszczący, świszczy tam wszystko od elektroniki po trąbkę, dlatego właśnie „Świst”. Szeleści też tekst. Trudno się śpiewa takie słowa jak refrenowe „machnąwszy”.
Cieszy mnie to, że za melodią refrenu, którą napisałam „poszły” smyczki Bodka. Nigdy wcześniej nie poszły za mną smyczki!
„PORCELAIN”
Sławomir „DŻABI” Leniart: To dla mnie kolejny dowód, że nic w przyrodzie nie ginie. Ten utwór powstał na gruzach muzyki, którą robiłem do serialu Pakt. Temat, który wtedy zrobiłem, okazał się wystarczający, aby Bela się nim zainteresowała. Jak zwykle dokonała w nim rewolucji, dogrywając pianino i dopisując zupełnie nowe części. Z mojej propozycji został brydż i akordy gitarowe. Długo męczyłem się z bitem w tym kawałku, w związku z tym przechodził on chyba czterokrotne przeobrażenia. Kawałek ma spory potencjał popowy, co wydawało nam się nieco kłopotliwe w stosunku do reszty materiału. Dziś z perspektywy czasu wydaje mi się, że ten potencjał jest dla nas dobry. Powoli zaczynamy przyzwyczajać ludzi do tego, iż nie jesteśmy tylko twórcami industrialu i ciemnego niestrawnego grania. Ta etykietka trochę do nas przylgnęła za czasów Agressivy69, Jesus Chrysler Suicide czy 2Cresky. Nie oznacza to, że będziemy grać pop. Ale melodie i harmonie jak najbardziej będą nam towarzyszyć, myślę, że jeszcze jakiś czas. Numer kończy się wręcz tanecznie, a na samej końcówce idealnie wciął się Tomek Dąbrowski z Sorry Boys z krótką acz wymowną solówką. Wokale Beli jak zwykle na najwyższym poziomie. Ten kawałek ma też wersję polskojęzyczną. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, usłyszymy o nim i zobaczymy w kooperacji z obrazem fabularnym, ale to będzie niespodzianka.
Bela Komoszyńska: Porcelana powstała niemal w całości w czasie rzeczywistym, przy pierwszym odsłuchaniu kompozycji, którą dostałam od Heart & Soul. Włączyłam utwór na głośnikach, usiadłam do pianina i to co usłyszałam było tak inspirujące, że włączyłam dyktafon, żeby nagrać tę pierwszą zagraną i zaśpiewaną wersję. Nagranie z dyktafonu od razu wysłałam do Sławka, który natychmiast odpisał, że jest zachwycony. Kompozycja nosiła roboczy tytuł „Ceramic”, a stąd podświadomość ma już niedaleko do porcelany. I to jedno słowo zainspirowało do napisania utworu o porcelanowym kochanku.
„WOUNDED HEALER”
Sławomir „DŻABI” Leniart: Piosenka napisana w jeden wieczór, będąc pogrążonym myślami o moim przyjacielu Grześku Joachimowiczu.
Czułem w ten wieczór jego obecność, dlatego to wyszło tak, a nie inaczej. Przypomina mi czasy, kiedy to razem z nim pracowaliśmy nad drugą płytą Patti Yang. Klimat piosenki był od razu uzyskany tak, że późniejsze partie instrumentów jakby z łatwością podejmowały tę podróż. Patti Yang wydawała się tutaj jedynym kierunkiem wokalnym, jaki moglibyśmy sobie wymyślić. Patti wsiąknęła w ten kawałek idealnie. Piękne partie fortepianowe Michała Lamży i piękny mix wokali przez Bodka sprawiają, że odlatujemy na kilka minut w inny świat. Utwór zamyka płytę i uważam, że jest bardzo sugestywną formą oddania przynajmniej przeze mnie pamięci Grześkowi. Myślę, że byłby to jego ulubiony kawałek i grałby go na imprezach.
WYTWÓRNIA: 2.47 Production / Warner Music
WYDANE: 22 kwietnia 2016