Bielski duet ESEMES właśnie wydał swój album Transesemisja (premiera miała miejsce 14 lutego!), a teraz Marta Jasiuwian i Bob Nylon opowiadają o wydawnictwie w Czynnikach pierwszych. O czym są utwory tworzące Transesemisję? Dowiecie się z lektury poniższego tekstu.

 

„Zaopiekuj się mną”

Nowe życie klasyka

„Zaopiekuj się mną” to utwór, który od zawsze chwytał nas za serce. Kultowa piosenka zespołu Rezerwat była coverowana przez wielu artystów, ale nigdy w elektronicznej odsłonie. To właśnie dlatego zdecydowaliśmy się sięgnąć po ten numer – chcieliśmy nadać mu nowe brzmienie, zachowując jego melancholię i emocjonalny ładunek. Praca nad tym kawałkiem trwała najdłużej ze wszystkich utworów na płycie. Pomysł na jego nagranie pojawił się już dwa lata temu, kiedy po raz pierwszy wykonaliśmy go na żywo w zupełnie innej wersji. Graliśmy go kilka razy na koncertach, ale nigdy nie zdecydowaliśmy się na jego oficjalną publikację. Wiedzieliśmy, że jeśli mamy to zrobić, musi to być coś wyjątkowego. Postanowiliśmy stworzyć nową aranżację, od podstaw podejść do warstwy instrumentalnej i wokalnej. Zachowaliśmy charakterystyczną nostalgię utworu, ale osadziliśmy go w klubowej stylistyce, dodając pulsujące elektroniczne brzmienia i subtelną nutę romantyzmu. To nie tylko hołd dla oryginału, ale także próba reinterpretacji – spojrzenia na ten utwór z nowej perspektywy, przez pryzmat naszego własnego muzycznego świata.

„Odlatuję”

Klubowy puls i refleksja

„Odlatuję” to utwór, który powstał błyskawicznie – kiedy Bob przyniósł do studia gotowy bit i wstępną strukturę, od razu poczuliśmy, że mamy coś wyjątkowego. To dynamiczny, klubowy numer osadzony w tempie 128 BPM, z mocnym deep house’owym brzmieniem i hipnotycznym refrenem, który – jak chciał Bob – miał „odlecieć” w zupełnie inny wymiar. Od razu  poczuliśmy ten vibe i numer praktycznie sam się złożył. To kawałek klubowy, tempo 128 BPM, deep house’owe brzmienie, mocny puls i lekko odklejony refren, który miał „odpłynąć” i dać przestrzeń. Tekstowo to numer o tym, co dzieje się wokół – o relacjach, o tym, jak gubimy się w świecie online, obserwujemy rzeczywistość przez ekran i nie zawsze wiemy, dokąd to wszystko zmierza, i pomimo różnic czujemy podobnie. A jednak gdzieś w tym wszystkim jest tęsknota za prawdziwą bliskością. Chcieliśmy, aby ten numer działał na dwóch poziomach – żeby można było do niego tańczyć i jednocześnie poczuć w nim coś więcej. Stąd klubowy klimat, ale z refleksją w refrenie, który płynie i trochę wymyka się temu, co dzieje się w zwrotkach.

„Od nowa”

Największe wyzwanie

„Od nowa” to kawałek, który dał nam chyba najwięcej emocji – zarówno zachwytu, jak i frustracji. Od początku wymykał się spod kontroli, ciągle zmieniał kształt, aranż, brzmienie. Każda kolejna wersja wydawała się lepsza, ale wciąż nie była tą wersją, którą chcieliśmy usłyszeć. To była prawdziwa próba cierpliwości – zdarzało się, że zamykaliśmy sesję kompletnie bez sił, tylko po to, aby następnego dnia wrócić i spróbować jeszcze raz. Tekstowo to numer o miłości – o jej wzlotach, zawirowaniach, ale też o tym, że czasem warto zawalczyć zamiast odpuszczać. Dziś tak łatwo porzucać zamiast naprawiać, a my chcieliśmy przypomnieć, że czasem od nowa wcale nie znaczy od zera. Finalna wersja to efekt długiej drogi, ale dzięki temu ten numer ma w sobie coś wyjątkowego – cały proces, te wszystkie momenty zwątpienia i euforii, słychać w jego brzmieniu.

„Hotele”

Opowieść o tęsknocie

„Hotele” to numer, który powstał niemal natychmiast. Powstał na bazie dwóch brzmień, które od razu poczuliśmy. To jedyny utwór na płycie, który ma dwóch autorów – każde z nas miało na niego swój pomysł, ale to Bob nakreślił jego scenariusz i ostateczny kształt tekstu, a potem połączyliśmy wszystko w jedną historię. Od początku wiedzieliśmy, że aranż ma brzmieć dokładnie tak, jak na finalnej wersji. To nostalgiczna opowieść o tęsknocie, o potrzebie bycia sobą, ale i byciu samemu, a jednocześnie o tym, jak trudno odciąć się od codzienności i jej zawiłości. To jeden z bardziej melancholijnych kawałków na płycie, ale wciąż osadzony w pulsującym indiepopowym rytmie. Jest trochę smutno, trochę refleksyjnie, ale jednocześnie hipnotycznie – tak, jak to sobie wyobrażaliśmy od pierwszej chwili.

„Rebelia”

Bunt w rytmie bitu

„Rebelia” od początku uciekała w stronę rockowo-hip-hopowego klimatu. Rytmiczny, brudny, lekko przesterowany bit nadał jej charakter, a reszta po prostu się dobudowała – to jeden z tych numerów, które same znajdują swój kierunek. Od początku brzmiała tak jak na albumie, nie zmieniając swojego charakteru, tym samym lekko odbiegając od reszty kawałków. Tekst to protest – przeciwko oczekiwaniom świata wobec kobiet, niezależnie od tego, jak wyglądają. To alter ego wobec wizerunku, jaki serwują nam social media, ale też manifest niezależności i samodzielności. Nie ma tu zgody na konformizm ani w kwestii wyglądu, ani w relacjach. Chodzi o wolność – bycia sobą, życia na własnych zasadach, bez dostosowywania się do cudzych oczekiwań. To najmocniejszy kawałek na płycie – surowy, energetyczny i bezkompromisowy.

„Beat”

Pulsująca opowieść o świecie

Beat” to jeden z pierwszych kawałków, jakie powstały na ten album. Od początku miał mocno klubowy charakter i był dla nas polem do eksperymentów z aranżem. To utwór, w którym pozwoliliśmy sobie na pełną swobodę – mnóstwo inspiracji, warstwowe bity i pomysły aranżacyjne Boba, które nadały mu ostateczny kształt. Tekst to historia o tym, co nas otacza, ale widziane naszymi oczami, przez naszą wrażliwość. Zwrotki są po polsku, refren po angielsku – chcieliśmy połączyć dwa światy i dodać temu numerowi jeszcze większą przestrzeń. To utwór, który żyje rytmem – pulsuje, od początku do końca trzyma energię.

„Blastoff”

Trans-misja 

„Blastoff” długo ewaluował, początkowo był utworem intro, wprowadzającym podczas koncertów, trochę inaczej brzmiał i z tego względu nie posiadał tekstu. Ponieważ od początku był utworem, który był wyrazem ekspresji Boba, taki pozostał. Jest transowy, pulsujący i energetyczny, typowo DJ-ski kawałek, który świetnie sprawdzi się w klubach. W przypadku „Blastoff” chodziło również o stworzenie przestrzeni, w której każdy mógłby odnaleźć coś własnego, bez narzuconej narracji. To taki moment w albumie, gdzie można po prostu zamknąć oczy, odpłynąć i dać się porwać muzyce. To aranżacyjny upust emocji i pomysłu Boba, które można wyrazić mocniej dźwiękami niż tekstem. 


AUTOR: ESEMES
TYTUŁ: Transesemisja
WYTWÓRNIA: Music & More
WYDANE: 14.02.2025


w partnerstwie

%d bloggers like this: