Co prawda Weekend in Paradise ukazało się kilka ładnych miesięcy temu, ale ostatni album Das Moon jest tak niezły, że poprosiliśmy zespół o udział w Czynnikach pierwszych. Sprawdźcie, o czym są te kawałki i jak powstawały. Warto.

„RAVEN”

KRUK. Nawiązuje do okładki płyty. Sam utwór jest instumentalny, buduje atmosferę, nastraja. Wokaliza na końcu to jakby latanie z krukiem w przestworzach, oglądanie z góry życia na którejś z wersji ziemi, planowanie, rozpatrywanie, przygotowanie.

Ciekawostka: Pierwotnie utwór rozpoczynały i były też wplecione w całość dźwięki erotycznych kobiecych oddechów z filmów porno, ale pokłóciliśmy się w zespole na tym tle i ostatecznie powstała wersja znana z płyty z zupełnie innymi skojarzeniami.

„MEAT”

MIĘSO. Nazwa kawałka powstała później niż sam tekst. Za sprawą muzyki, która skojarzyła mi się z wielkimi maszynami fabrycznymi, z wielkimi maszynkami do mielenia mięsa. Drastycznie, ale idealnie pasowało do tekstu, który opowiada o poczuciu zagrożenia, o nagonce, o szaleństwie, które ogarnia i może ogarnąć masy ludzi, zahipnotyzowane jedną, złudną obietnicą wielkości. Krzyczą jednym głosem, gotowi zabić za tą daną im obietnicę. Na początku równi, potem sobie obcy, wrodzy. Strach.

Ciekawostka: w tym, jak i w pozostałych utworach, wszystkie sample i odgłosy nagrywaliśmy sami. Chcieliśmy wskrzesić anarchistycznego ducha lat osiemdziesiątych, kiedy zespoły Depeche Mode i Einstürzende Neubauten tez same nagrywały i wplatały w swoje utwory odgłosy z natury, tworząc niepowtarzalną atmosferę. Dźwięki niemuzyczne stawały się dzięki temu muzyką. Nas to nadal podnieca.

„PET”

ZWIERZĄTKO. ULUBIENIEC. Piosenka „PET” opowiada o byciu czyjąś własnością, czyimś „zwierzątkiem”, ulubieńcem, karmionym, głaskanym, gotowym oddać życie za swojego pana. Króla bólu. Właściwie to ból  jest ważny w tym kawałku. Dla swojego pana „zwierzątko” zrobi wszystko, popadnie w szaleńcze poddaństwo, utnie włosy, odda oczy, wyrzuci mózg, żeby tylko być razem, szczęśliwi. Nawet jeżeli sprawia to ból, tym większa radość poświęcenia.

Ciekawostka: Ludzkie oddechy z tego utworu, które pojawiają się na początku, stały się złowieszcze. Podczas końcowej sesji miksowania tego utworu na terenie posesji, na której znajduje się studio SOUND FACTORY, podczas koszenia trawy dostał wylewu gospodarz posesji. Ratowaliśmy go w dramatycznych warunkach, utrzymując sztucznym oddychaniem przy życiu. Zmarł kilkanaście godzin później w szpitalu. Strasznie to przeżyliśmy.

„VIOLENT LULLABY”

PRZEMOCKA. Muzyka w tym kawałku idelnie kontrastuje z tekstem, co tym bardziej pokazuje wszystkie twarze toksycznych relacji. A właściwie relacji po relacji. Z zewnątrz spokój, a między ludźmi poniżanie, znęcanie się psychiczne – bo do niczego w życiu nie dojdziesz, umrzesz samotna i groźby. To ostatnie fazy toksycznego związku, kiedy wybiera się podświdomie opcje, które mogą najbardziej zranić drugą osobę. Przemocka jest już etapem wspomnień, niejako przetrwania, bycia ponadto, bo się udało, bo wyszłam  z tego, jest ok, ale czasami, jak sobie przypomnę, to śpiewam sobie przemockę. Tekst powstał na podstawie wiersza PRZEMOCKA.

Ciekawostka: Werbel w tym utworze uzyskaliśmy z dźwięku otwierających się drzwi starego autobusu. Oczywiście odpowiednio przycięty. Szum odkurzacza w środkowej części utworu był zarzewiem niezłego konfliktu. Ktoś z nas chciał, a ktoś nie chciał takiej dosłowności dźwiękowej. Na szczęście ostatecznie pozostała wersja pierwotna, bo wiemy, że ten fragment wielu naszych fanów bardzo lubi.

„SYSTEM”

SYSTEM. Prosta piosenka o buncie. O systemie. Każdym systemie, który ogranicza, zaciska się, nie pozwala rosnąć, ewoluować, rozwijać się. O systemie, który niszczy. I o chęci zniszczenia go.

Ciekawostka: To jeden z dwóch utworów na płycie, który powstał ze szkiców dźwiękowych zespołu PORNO DOGS, który tworzył swego czasu DJ Hiro Szyma i nasz producent Paweł Gawlik.

„MANUAL”

INSTRUKCJA OBSŁUGI. Naczytałam się science fiction i powstał tekst o seksie z maszyną, hehe. W mojej głowie sytuacja wygląda tak – noc, rok 2389, trochę Fall Out, autostrada oświetlona światłami, na poboczu stoi kobieta (strój nieco podniszczony, obcisły kombinezon, lekko przybrudzony), szuka transportu, wsiada, jest (dla uproszczenia) cyborgiem, kierowcy się to podoba, ona jest maszyną, ciepłą, w dotyku bardzo ludzką, ale jako produkt ma instrukcję obsługi. Skończyć się może dla kierowcy różnie. Ale na pewnym etapie jest bardzo fajnie.

Ciekawostka: To drugi z utworów na płycie ze szkicownika PORNO DOGS. Miał być opowieścią o clownie – dramatycznej postaci, która z uśmiechem na twarzy zabija. Stało się inaczej…

„JUNKIE”

ĆPUNKA. Tekst powstał na podstawie wiersza ONA JEST NAĆPANA. Jest zbiorem historii i przemyśleń z pewnego etapu, pośpiesznie spisanych jakby pomiędzy kolejną fazą a życiem. Potraktowane w piosence ironicznie bywają relacje oparte trochę na seksie, trochę na wspólnym podćpywaniu, a poza tym obie strony prowadzą swoje dorosłe, normalne życie, praca, rodzina, znajomi. Tworzy się bąbelek wyjątkowości, ale też łatwo pęka i okazuje się, że relacji trochę wstyd, nie przyznajemy się za bardzo do siebie, a ludzie co nas znają, nagle używają strasznego słowa – ćpunka. Śmieszne, nieśmieszne. Tym razem jednak więcej ironii niż dramatu.

Ciekawostka: Czuliśmy, że płyta robi się zbyt poważna dźwiękowo i bardzo chcieliśmy, aby był utwór z szybszym, tanecznym rytmem. Lubimy tańczyć.

„RUN” 

UCIEKAJ. Robi się gęsto od relacji. Kolejna odsłona. Kawałek ostrzega (ha ha, wielkie słowo) przed przyjaciółmi, ludźmi, kochankami, którzy chcą mieć Cię tylko dla siebie, do tego stopnia, że zamkną (film Misery!)  Cię w domu, a nawet w piwnicy, będą Ci gotować, kochać Cię, leczyć i pieścić. Ale jak spróbujesz uciec, będą Cię gonić jak na polowaniu. Uciekaj, jak nigdy przedtem, zanim będzie za późno.

Ciekawostka: Ten utwór pochodzi z muzycznego notatnika Musiola i początkowo miał bardzo długą improwizowaną formę, którą udało się opanować i ostatecznie zamknąć w formie piosenki. 

Teledysk do utworu powstał w Sztokholmie.

„COLOURS”

O.L.K.A. Radosna imprezowa piosenka, o zakupach, o negocjacjach, a potem o wspomnieniach,  zwrotki jak SMS-y, refren jak taniec w kiblu z psychodelicznego teledysku, gdzie z sufitu spada brokat, wszystko się kręci i błyszczy, kibelki tańczą do rytmu, kafelki świecą we wszystkich kolorach tęczy!

Ciekawostka: Utwór powstał jeszcze kiedy nie pracowaliśmy nad WEEKEND IN PARADISE i szybko wskoczył do koncertowej setlisty w czasach, kiedy jeszcze graliśmy koncerty promujące naszą pierwszą płytę. Nagranie wokali i instrumentów perkusyjnych powstawało w dramatycznych warunkach, kiedy nasz producent zmieniał swoje życie osobiste i jak dziś twierdzi nie wszystko pamięta. Najważniejsze, że wszystko się udało.

Teledysk, który powstał do tego utworu, jest zapowiedzią filmu fabularnego w reżyserii Romana Przylipiaka. Po szczegóły odsyłamy do Pana reżysera. My tu tylko gramy…

„STORM” 

BURZA. Piosenka o pociągającej brzydocie. Na przekór, bo czasami coś, co jest dla nas brzydkie, chore, niefajne, może budzić w ludziach skrajnie pozytywne emocje. Stąd burza, fascynacja.

Ciekawostka: Utwór muzycznie powstał od linii basu wyklepanego na instrumencie całkowicie perkusyjnym, czyli padzie firmy KORG.

„NOT A HAPPY SONG” 

TO WCALE NIE JEST WESOŁA PIOSENKA. Fajny, skoczny, radosny bit, nie mogłam się powstrzymać i nie skonfrontować tego z niewesołym tekstem. Nie smutnym, po prostu niewesołym. Jak ktoś kiedyś zauważył, może to być kontynuacja „I LIKE IT” z pierwszej płyty. Komentarz. Źle zrozumiałeś, pokręciło CI się, to wcale nie jest wesoła piosenka.

Ciekawostka: W refrenie Daisy miała być wspomagana przez chór rozbrykanych dzieci z przedszkola. Niestety zabrakło czasu. Wydawca wyszarpnął nam utwory, bo zagrożony był termin premiery. Nie zdążyliśmy także dopiąć swego, czyli połączyć wszystkie utwory tzw. łącznikami dźwiękowymi, ale na winylowej wersji, która będzie miała premierę w tym roku, tak właśnie się stanie, czyli to będzie tzw. reżyserska wersja WEEKEND IN PARADISE.

„BEST BOY IN TOWN”

NAJLEPSZY CHŁOPAK W MIEŚCIE. O tym, że najlepsza „partia” jest przereklamowana, za szybka, za drętwa, kłamie, łamie, dręczy, awanturuje, zdradza, a na koniec wraca jak zbity psiak, licząc, że skoro jest najlepszą partią, to mu się upiecze. Przyszedł, doszedł, poszedł, taka partia.

Ciekawostka: Muzycznie inspirowaliśmy się klimatem jednego z utworów z filmu-musicalu Larsa von Triera, Tańcząc w ciemnościach. Gęsta smutna atmosfera. Lubimy się w tym taplać.

„BEST BOY IN TOWN” to także roboczy tytuł filmu, o którym wspomnieliśmy przy okazji omawiania utworu „COLOURS”.


AUTOR: Das Moon
TYTUŁ:
Weekend in Paradise
WYTWÓRNIA:
Requiem Records
WYDANE: 17 października 2014


%d bloggers like this: