Obiady czwartkowe to cykl poświęcony muzyce poważnej – klasycznej i współczesnej. W nowym epizodzie piszemy o muzyce Felicjana Szopskiego, Piotra Maszyńskiego i Samuela Andreyeva.
Ostatnia odsłona cyklu Obiady czwartkowe poświęcona była duetom, i dziś pewnie byłoby tak samo, gdyby nie monografia Samuela Andreyeva. Tym razem kluczem doboru wydawnictw był udział żeńskiego głosu. W Pieśniach Felicjana Szopskiego jest to sopran w akompaniamencie fortepianu. U Piotra Maszyńskiego – mezzosopran. Kanadyjski kompozytor, Samuel Andreyev, do wykonania swoich kompozycji zaprosił niemiecką sopranistkę, oraz plejadę utalentowanych ukraińskich artystek i artystów: pianistkę i ansambl Ukho. Mamy wielokulturowość, mamy świetną muzykę na wysokim poziomie. No i przełamanie, bo o ile DUX specjalizuje się w upamiętnianiu wybitnych, często nieznanych polskich kompozytorów, tak Kairos często stawia na współczesność. W pierwszym epizodzie roku 2022 i szesnastym Obiadów czwartkowych otrzymujemy muzykę przez wielkie M.
Spis treści
MASZYŃSKI: PIEŚNI
AUTOR: Lilianna Zalesińska / Jolanta Pszczółkowska-Pawlik
TYTUŁ: MASZYŃSKI: Pieśni | Songs
WYTWÓRNIA: DUX
WYDANE: 19.11.2021
Warszawianin z krwi i kości, kompozytor chętnie sięgający po teksty wybitnych pisarzy z różnych wieków. Bo na Pieśniach słyszymy dzieła i Adama Asnyka, i Leopolda Staffa, i Adama Mickiewicza, i Macieja Kazimierza Sarbiewskiego, czy Marii Konopnickiej. Rozstrzał ogromny, z dzisiejszego punktu widzenia, gdyby spojrzeć na same teksty, archaiczny. Cóż, po prostu staropolski.
Ale do tych wierszy, poematów i ballad Piotr Maszyński tworzył idealnie dopasowaną muzykę. Dbając o szczegóły, o rozstaw wersów, o rymy i cały ich układ, warszawski kompozytor kreował niesamowicie plastyczne melodie, dźwiękowo oddające wartość i treści tekstów.
Muzycznie twórczość Piotra Maszyńskiego broni się sama i aż dziwne, że Pieśni wydane przez DUX, w wykonaniu rewelacyjnej pianistki, Jolanty Pszczółkowskiej-Pawlik (Uniwersytet Muzyczny im. Fryderyka Chipina w Warszawie, autorka wielu płyt wydanych przez DUX, w końcu jedna z ważniejszych postaci propagujących twórczość Moniuszki) i mezzosopranistki Lilianny Zalesińskiej (Universität für Musik und darstellende Kunst w Wiedniu, Konserwatorium Królewskie w Brukseli, Akademia Muzyczna w Łodzi), której głos płynie wraz z muzyką wygrywaną przez Pszczółkowską-Pawlik, dostępne są na płycie dopiero pierwszy raz.
Dziwne, bo pieśni na głos i fortepian to jedno z liczniejszych wcieleń twórczych Maszyńskiego. Stworzył ich ponad sto, a Pieśni z 2021 to pierwsze płytowe wydawnictwo z tą częścią dzieł kompozytora. Kompozytora, którego szufladowanie nie miałoby zbytnio sensu. Słyszymy na Pieśniach i tradycyjne, mocno romantyczne podejście do tematu, i salonowe kompozycje. Z utworów Maszyńskiego przebija się cała paleta barw – od tych przepełnionych mrocznym smutkiem („Smętne akordy” z Trzech pieśni op. 58) przez naturalne, kojarzące się z kwitnącą wiosną „Dzwonki polne op. 41: Z okwieconej lipy” i nokturnowo-kontemplacyjne „Dwie pieśni op. 68: Do fiołka” z pięknym zakończeniem, aż po radosne, pełne werwy „Dzwonki polne op. 41: Kwiaty i dzieci” czy „Dzwonki polne op. 41: Z wiosennych strof”.
Maszyński zmarł w 1934 roku w Warszawie, w której – z niewielkimi przerwami – spędził całe swoje życie. Od tego czasu minęło niespełna 90 lat. Warto było czekać na tak dobre wykonanie. Piękny fortepian Jolanty Pszczółkowskiej-Pawlik, równie wspaniały śpiew Lilianny Zalesińskiej.
NASZA OCENA: 7
***
SZOPSKI – PIEŚNI
AUTOR: Aleksandra Niewiadomska / Szymon Blaszyński
TYTUŁ: SZOPSKI: Pieśni | Songs
WYTWÓRNIA: DUX
WYDANE: 4.10.2021
Dwie utalentowane postaci: sopranistka Aleksandra Niewiadomska i jej życiowy partner, pianista Szymon Blaszyński podjęli się bardzo fajnego zadania – przywrócenia pamięci twórczości Felicjana Szopskiego. Kompozytora nieco zapomnianego, a przecież ważnego dla polskiej muzyki klasycznej.
Ważnego, bo i w Krakowie, w którym mieszkał do pierwszej dekady XX wieku, i w Warszawie, do której się przeprowadził, promował twórczość Fryderyka Chopina, zasiadał w wielu instytucjach (Towarzystwach, przeważnie) ukierunkowanych na działalność muzyczną Chopina. Walczył o Żelazową Wolę, kierował imprezami jubileuszowymi, w końcu pisał. Pisał do tygodników i kwartalników, recenzował, był krytykiem muzycznym, nie zapominając zarówno o prowadzeniu zajęć edukacyjnych, i tworzeniu. Tworzył przede wszystkim utwory romantyczne, z mocnym naciskiem na kompozycje ludowe.
Duży wpływ na to miała znajomość z Oskarem Kolbergiem. Romantyzm brał się z wpływów Chopina i zainteresowania muzyką Ryszarda Wagnera. Stworzył ponad sto pieśni patriotycznych (narodowość również stanowiła ogromną wartość w jego twórczości), a teksty do swoich kompozycji brał… od znajomych.
Takim znajomym był Kazimierz Przerwa-Tetmajer, z którym Felicjan Szopski znał się jeszcze ze szkoły w Krakowie. Na Pieśniach znalazły się cztery utwory z lirykami Tetmajera, cztery pięknie wykonane przez Agnieszkę Niewiadomską, wystarczy wsłuchać się w pierwsze z czterech, „Zawód”, które aż chwyta za duszę, ale nie aż tak jak „Pamiętam ciche, jasne, złote dnie” (z Trzech melodii do Preludiów Kazimierza Tetmajera). Asnykowe „Choć pól i łąk” wypełnione jest emocjami, ich aż nadto wyszczególnieniem, ukazaniem w ujęciu melodycznym. Szymon Blaszyński z gracją porusza się po klawiaturze (jak pięknie brzmi moment na 1:38 i w przód, jak tego się miło słucha).
Najważniejsze na Pieśniach są jednak „Pieśni ludowe polskie”, zbiór dziesięciu kompozycji, w których wpływ Oskara Kolberga jest bardzo czytelny. Dla Szopskiego regionalne piosenki i utwory stanowiły wartość dodaną kultury polskiej, w nich kompozytor widział istotę muzyki. Nic dziwnego, że opracowanie Felicjana Szopskiego jest tak dokładne, tak ujmujące i tak… chwytliwe. Cała radość, piękno, nadzieja i miłość do swojej ojczyzny zostały zebrane w prostych, zwiewnych, ale jakże zachwycających melodiach. A Aleksandra Niewiadomska, która ogromną część swojej edukacji muzycznej poświęciła twórczości i życiu Szopskiego, oraz Szymon Blaszyński naprawdę wykonali kawał dobrej roboty. Dobrej i ważnej, bo przywracanie pamięci wybitnym, choć zapomnianym lub – to lepsze słowo – niedostatecznie dziś wypromowanym kompozytorom jest pracą arcyważną.
NASZA OCENA: 7
***
ANDREYEV: IRIDESCENT NOTATION
AUTOR: Maren Schwier, Dina Pysarenko, Ukho Ensemble, Luigi Gaggero
TYTUŁ: ANDREYEV: Iridescent Notation
WYTWÓRNIA: Kairos
WYDANE: 2.2020
Informacji o Samuelu Andreyevie w polskiej muzykointernetsferze nic a nic. A dziwne. Iridescent Notation ukazało się blisko dwa lata temu, biję się w pierś, że chociaż mam tę płytę ponad rok, jakoś przemijała, przechodziła, przenosiła się – zapewne sama, wpadając co i raz do Krainy Zgub. Zapewne tak było. Kanadyjski kompozytor, rocznik 81., urodził się w Kincardine, dorastał w Toronto, muzycznie kształcił się jednak w paryskim Konserwatorium, gdzie mieszka do dziś. Poza muzyką? Pisze. Wiersze, książki. Album wydany w 2020 roku przez Kairos zawiera jego kompozycje z lat 2006-2017, ogromny rozstrzał. Sesja odbyła się w Kijowie przy udziale naprawdę dobrego ansamblu Ukho pod batutą Luigiego Gaggero. I kijowski ansambl, co trzeba przyznać, rewelacyjnie odnajduje się w partyturach Andreyeva, współpracując z Maren Schwier. I to udział sopranistki był wyznacznikiem znalezienia się Iridescent Notation na dzisiejszym Obiedzie czwartkowym.
Kwestia wyjaśnienia: Andreyev nie idzie w klasykę w klasycznym ujęciu. Jego kompozycje to muzyka współczesna, poszukująca, rozwinięta, bez ukłonów w stronę standardów. Otwierająca wydawnictwo kantata tytułowa „Iridescent Notation” z udziałem Maren Schwier podejmuje w warstwie tekstowej wiersze nieżyjącego już angielsko-irlandzkiego poety Toma Rawortha. Wykonanie Schwier, skaczące między czystym śpiewem, zabawami wokalnymi wchodzącymi momentami w performance, przy akompaniamencie czystej, nieco chaotycznej, ale żyjącej. To żywa muzyka w każdej sekundzie wybrzmiewania, a wirujący, strzelisty śpiew Niemki podkreśla wirtuozerię instrumentalistów.
Ciekawie wypada dialog na ansambl i fortepian Diny Pysarenki, ukraińskiej pianistki z Doniecka, której delikatne partie klawiszy prowadzą rozmowę z niepokojącymi smykami, piszczącymi fletami i obojem czy klarnetami. Z jednej strony „À Propos Du Concert De La Semaine Dernière” brzmi bardzo plastycznie i lirycznie, z drugiej – surowo, minimalistycznie, Andreyev oparł swoją kompozycję na bardzo skromnych środkach, jakby ta rozmowa była pierwszą rozmową dwojga nieznanych sobie osób na pierwszej zaaranżowanej przez znajomych (lub rodzinę) randce.
Od dziewiątego do osiemnastego indeksu na pierwszeństwo wychodzą muzycy i muzyczki z Ukho Ensemble. Kijowska orkiestra pod batutą Luigiego Gaggero gra bardzo równo, ciężko wyróżnić kompozycję/część konkretnego rozbudowanego utworu, która by się wyróżniała. „Le Malheur Adoucit Les Pierres” na obój, flet basowy i rożek angielski to w swojej pięcioczęściowej budowie zupełny kalejdoskop tematów. Każda jego część jest inna, prezentuje inne muzyczne barwy, inne nastroje. Płytę zamykają nokturnowe, misterne „Événements Quotidiens” i roztaczające aurę tajemniczości czteroczęściowe „Night Division”. I naprawdę Iridescent Notation jest bardzo dobrą płytą. Aż dziwne, że tak mało się o Andreyevie w Polsce pisze.
NASZA OCENA: 8