Witajcie w Novas Batidas. Tytuł naszego nowego cyklu można tłumaczyć z portugalskiego jako „nowe rytmy” lub „nowe uderzenia”.
Będziemy starali się wyłapywać i prezentować w nim najciekawsze zjawiska i premiery na scenie latynoskiej i afrykańskiej muzyki elektronicznej. Na celownik weźmiemy w szczególności krąg portugalskich krajów postkolonialnych. To seria, w której na pewno znajdzie się sporo miejsca na gqom, singieli, kuduro, kizombę, baile funk, reggaeton i hard drum. Zaczynamy od kumulacji recenzji wydanych w marcu materiałów, na które w naszej ocenie warto zwrócić szczególną uwagę. To wydawnictwa dwóch lizbońskich wytwórni: Enchufada i Príncipe, które od wielu lat nadają kierunek lokalnej scenie, dbając przy tym o jak najszerszą ekspansję prezentowanych przez siebie brzmień. W naszej marcowej selekcji znalazły się także dwie pozycje artystów związanych z Hyperdubem: Nazara i Scratchy DVA, którzy recypują kolejno kuduro i gqom na grunt europejski. W dalszej perspektywie w Novas Batidas nie planujemy jednak ograniczać się wyłącznie do opisywania albumów, bo znajdziecie tu również godne polecenia podcasty, remiksy i audycje radiowe.
***
AUTOR: Nazar
TYTUŁ: Guerilla
WYTWÓRNIA: Hyperdub
WYDANE: 13 marca 2020
Debiut w Hyperdubie to wymarzony start dla każdego twórcy basowej elektroniki. Ten prowadzony czujnym, kuratorskim okiem przez Kode9 label w ubiegłym roku obchodził okrągły, piętnasty jubileusz. Jednym z punktów obchodów było wydarzenie w londyńskim Village Underground, który uświetnili Kode9, Lee Gamble, Okzharp, Scratcha DVA, DJ Spinn oraz zdecydowanie najmłodszy w tym gronie, pochodzący z Angoli, a obecnie mieszkający w Manchesterze producent Nazar. Jego życie, jako syna jednego z generałów sił opozycyjnych podczas angolskiej wojny domowej, od początku było naznaczone działaniami zbrojnymi. Taka jest też grana przez niego muzyka, będąca surowym post-wojennym kuduro.
Album Guerilla to naturalna konsekwencja wydanej w 2018 roku epki Enclaves. To historia konfliktu zbrojnego, który wymusił na rodzinie Nazara wieloletnią rozłąkę. Muzyka kuduro tkwi głęboko w DNA angolskiej ludności, skupionej zwłaszcza wokół Luandy. Album ten można zatem traktować jako próbę zdefiniowania własnej tożsamości. Poszatkowane, agresywne struktury rytmiczne przeplatają się z odgłosami natury oraz zdecydowanie mniej przyjaznymi dźwiękami przelatujących nad głowami helikopterów i przeszywających powietrze eksplozji i strzałów. Muzyce współtowarzyszą też ludowe przyśpiewki i schowane pod warstwą rytmiczną wojenne opowieści w ludowym języku Umbundu. Gra kontrastów, którą Nazar operuje z różnym nasileniem na przestrzeni całego albumu, w kawałku „Bunker” przybiera na sile. Partie rapowane przez labelową koleżankę Nazara – Shannen – budują absolutnie wyjątkową narrację. Najlepszą reklamą płyty jest natomiast ukazujący wszystkie jej oblicza „UN Sanctions”, wysycony basem i pierwotną, nieokiełznaną energią.
Guerilla to koncept album, jakiego brakowało europejskiej scenie elektronicznej. To wyraźne potwierdzenie, że muzyka potrafi i może być nasycona przekazem poniekąd politycznym. Kuduro, podane w możliwie najbardziej nasączonej angolską historią formie ma nową twarz i jest to twarz Nazara.
7.5
***
AUTOR: PEDRO
TYTUŁ: Da Linha
WYTWÓRNIA: Enchufada
WYDANE: 20 marca 2020
Jeżeli tempo sprzedaży może być jakąkolwiek wskazówką, ta płyta wyprzedała się w zasadzie w dniu premiery, co zmusiło wytwórnię do szybkiej decyzji o dotłoczeniu kolejnych sztuk i sięgnięciu głęboko do swoich magazynów. Co prawda daleko jej do polskich projektów rapowych, które pokrywają się platyną już w preorderze, ale to zupełnie inna skala zjawiska, jak i inna grupa docelowa. PEDRO to pierwsze pokolenie portugalskich artystów, wychowanych przez niepowtarzalny styl Buraka Som Sistema. W takiej sytuacji jedynym miejscem, w którym urodzony na przedmieściach Lizbony producent mógł wydawać swoją muzykę, jest prowadzona przez Branko Enchufada.
Tytuł Da Linha odnosi się do linii pociągu Sintra-Lizbona, łączącej centrum miasta z zamieszkiwaną przez wiele postkolonialnych mniejszości Amadorą i znajdującą się nieopodal dzielnicą Damaia, z której pochodzi Pedro. Przemierzana przez lata trasa może stanowić metaforę spoiwa łączącego tylko na pozór odległe kultury rodowitych Portugalczyków i ludności z Angoli, Brazylii czy Zielonego Przylądka. Muzycznie album Da Linha jest fuzją kizomby, kuduro i innych odłamów muzyki basowej. Nie dziwi więc obecność wśród zaproszonych do nagrania płyty gości jednej z najbardziej interesujących postaci związanych ze sceną reggaetonu, czyli Kelmana Durana („Pusha”). Swoje trzy grosze wtrącił też pochodzący z Ghany Bryte, którego hitowy „Ice Cream” doczekał się wydania na splitowej epce w R&S Records, a inny z utworów – „One Leg” – właśnie podbija TikToka. Tu panowie wspólnie ukręcili niewiele ustępujący mu (o ile w ogóle), kipiący energią „Stuck On You”, który fani comiesięcznej audycji Branko „Enchufada Na Zona” w NTS Radio mogą znać już na pamięć. Wymieniając zaproszonych gości, nie sposób zapomnieć o Magugu, wspólnie z którym powstał jeden z najmocniejszych punktów całego albumu, czyli „Too Much”. Ten jakże mocny akcent nie pozwoli zapomnieć o sobie przez długie kwarantannowe dni, aż będziemy mogli zatańczyć do niego na plenerowych imprezach.
Mam szczerą nadzieję, że z takim potencjałem Pedro będzie w stanie powtórzyć międzynarodową ekspansję, jaką udało się osiągnąć jego dziecięcym idolom z Buraka Som Sistema. To absolutny pewniak w line-upach dużych festiwali. A wszystkich nadal nieprzekonanych odsyłam do „Toques”. Będą Państwo zadowoleni.
8.5
***
AUTOR: DJ Lycox
TYTUŁ: Kizas do Ly
WYTWÓRNIA: Príncipe
WYDANE: 20 marca 2020
Gdybym miał wskazać słowo, które moim zdaniem najtrafniej opisuje twórczość DJ-a Lycoxa, byłby to eklektyzm. Artysta związany z lizbońskim Príncipe tym razem postanowił na wiosenny, miłosny vibe. Kizomba to sensualny taniec zmysłów. Chociaż w dosłownym tłumaczeniu z angolskiego dialektu Kimbundu oznacza imprezę, wskazane są tu raczej powolne ruchy biodrami.
Cztery utwory zebrane na Kizas do Ly to nieco inna muzyczna twarz Lycoxa niż ta, z której dał się poznać na Sonhos & Pesadelos. To soundtrack bardziej odpowiedni do wielogodzinnej kolacji z dużą ilością wina na tarasie oddającym całodniowy słoneczny żar, niż do szalonej zabawy w klubie. Po wydanym w zeszłym roku, hitowym albumie Nosso Branko, to kolejny materiał, który udowadnia, że dotychczas umiarkowanie doceniana i często traktowana z pobłażaniem kizomba ma szanse zawładnąć całym kontynentem. To także nie pierwszy raz, kiedy Príncipe oddaje hołd mieszającym się wzajemnie, kulturalnym fenomenom Angoli i Portugalii, wśród których kizomba odgrywa naprawdę ogromną rolę.
Po przejrzeniu bandcampowych reakcji, w albumowej trackliście wśród fanów zdecydowanie prym wiedzie „Red Lights”. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Chwytliwa, chociaż chwilami generyczna melodia silnie zapada w pamięć. I w tej prostocie przekazu jest pewna metoda. W końcu w założeniu kizomba ma być nieskomplikowaną, lekkostrawną muzyką dla mas. Kizas do Ly trwa zaledwie 12 minut. Z tego powodu w zasadzie można i należy traktować ją jako zwartą całość – trzeba przyznać, że całkiem udaną.
7
***
AUTOR: Scratchclart
TYTUŁ: DRMTRK IX
WYTWÓRNIA: wydanie własne (Bandcamp)
WYDANE: 20 marca 2020
Scratcha DVA kreuje muzyczne gusty już od kilkunastu lat. Jego rola w popularyzacji grime’u, UK jungle i UK garage jest nie do przecenienia (głównie za sprawą audycji w Rinse FM). Kiedy Leon Smart udaje się w nowy muzyczny rejon, wiadomo, że jest, albo w niedalekiej przyszłości będzie wokół niego sporo szumu. W dziewiątej części swojego wydawniczego serialu DRMTRK Scratcha mocno eksploruje gqom i dokonuje jego europejskiej recepcji. Jest to już kolejna próba Scratchy w tym gatunku, po nagranych wspólnie z KG epkach The Classix, będącej (w mojej ocenie średnio udaną) fuzją UK funky i gqomu oraz nieco lepszej Touch. Chociaż dźwięki z Durbanu zalały europejską scenę klubową już kilka sezonów temu, to trzeba przyznać, że scena gqomowa chyba nigdy nie skupiała tak wiele uwagi.
Kiedy album składa się z czterech utworów, z czego dwa to remiksy, nie może być mowy o zabawie w półśrodki. „Storm” to otwarcie, które błyskawicznie wciąga nas w gqomowy kocioł, napierając wysoką, masywną ścianą basu. Prosta, oszczędna w środki forma w tym przypadku może zostać uznana za zaletę. „Whoo Hoo” nie pozostaje w tyle, dorzucając do układanki repetytywne, rapowane frazy. Z rytmu niestety wytrąca nas dubstepowy remiks Bakongo, który pasuje do całego materiału jak pięść do nosa. Z niesmaku na szczęście ratuje nas kawałek „Storm” przerobiony na własny, surowy styl przez wspomnianego już parę recenzji wyżej Nazara, z którym Scratchę łączy wspólny wydawca – brytyjski Hyperdub.
W zalewie premier, jakie przetoczyły się przez Bandcamp 20 marca w związku z akcją zakładającą przekazanie całości profitów bezpośrednio artystom, DRMTRK IX nie jest może szczególnie imponującym wydawnictwem, ale jednego nie można mu odmówić – drzemie w nim klubowy potencjał, przez co z pewnością trafi do didżejskich zasobów plików i nieraz usłyszymy go w imprezowych albo radiowych setach. Do użytku domowego natomiast głównie dla największych entuzjastów.
6.5