Reprezentanci Latarni wpadają do Warszawy. W Hydrozagadce spodziewamy się primeshitów najwyższych lotów.
Obaj wygrali ubiegły rok, wypuszczając świetne solowe albumy. Najpierw Robert Piernikowski wypuścił singiel „Trwamy”, rewelacyjny zarówno muzycznie, jak i teledyskowo. Ale jeśli nagrywa się taką dobrą płytę jak całe No Fun, to częstotliwość wymieniana w podsumowaniach rocznych nie może dziwić. Piernikowski zapracował na te opinie, grając solo od wielu lat, nagrywając też z Napszykłat, będąc połową duetu Syny.
To właśnie z synami Piernikowski świętował największe sukcesy. Orient okazał się być prawdziwym hitem, albumem wypełnionym niezal-hymnami. Sukces Piernikowskiego to celny songwriting, smykałka do tworzenia chwytliwych bitów i efekciarstwo na koncertach. Dymiarka, gra światłem i muzyka.
Hydrozagadkę odwiedzi też 1988. Przemysław Jankowiak też wydał w ubiegłym roku płytę. Gruda będąca fuzją muzyki grozy, syntezatorowych brzmień rodem z kosmosu i, co najważniejsze, instrumentalnego hip hopu. Mówiło i pisało się, że oba albumy mogą być podzieleniem twórczości Synów – że dla Piernikowskiego najważniejsze będzie słowo, dla 1988 muzyka. Częściowo tak, ale w małym tylko stopniu. Piernikowski połączył oba elementy podkreślając równowagę między słowem a dźwiękiem. Jankowiak, tworząc od 2008 roku jako Etam Etamski, a następnie współtworząc Syny i biorąc udział w innych projektach (z Rychlickim i Rychlickimi czy Konradem Smoleńskim), zawsze stawiał na instrumentale.
Ich wspólne trasy koncertowe – czy to jako Syny, czy podczas promocji Grudy i No Fun – to pewnik dobrych gigów. Spójne muzycznie i wizualnie, uzależniają. W Hydrozagadce należy spodziewać się kolejnych dobrych, być może i zadymionych koncertów.