Zaczynał od prowadzenia fanpage’a na Facebooku, by z czasem odpalić portal/blog. Dziś Trzy Szóstki to głównie label zrzeszający artystów z naprawdę różnych muzycznych bajek. W przededniu Minifestu Trzech Szóstek w Pogłosie Krzysztof Kwiatkowski opowiada nam o sobie w formule ABCD.

A jak…

Ajax Amsterdam. Obok Widzewa mój ukochany klub. Pierwszy raz zauroczyłem się, wiadomo, w 1995, gdy Amsterdam wygrał Ligę Mistrzów, ale tak serio zacząłem kibicować Ajaxowi, kiedy grał tam Rafael van der Vaart, Andy van der Meyde i reszta tego towarzystwa. 

B jak…

Black metal. Jeśli skupimy się na aspekcie stricte muzycznym, jest to chyba najromantyczniejszy gatunek wśród metalu. Wystarczyła pierwsza płyta Ulvera, abym przepadł. 

C jak…

Commodore 64. Pierwszy komputer, chociaż technicznie rzecz biorąc, był to komputer brata. Do tej pory czasami wspominam wielogodzinne rozgrywki w Pirates. Commodore 64 zupełnie w odstawkę poszło w momencie pojawienia się Playstation, ale to już inna historyjka.

D jak…

Dresiarstwo. Pod względem ambicji, spędzania wolnego czasu i spraw estetycznych czuję z tym środowiskiem specyficzną więź.

E jak…

Emo. A to z kolei związek na całe życie. Spodziewałem się, że po trzydziestce jednak stanę się tak niefajnie poważniejszy, a wyszło, ze teraz niektóre teksty mocniej przeżywam niż, na przykład, osiemnastolatek.

F jak…

Football Manager. A raczej Champioship Manager łamane na Football Manager. Seria gier, przez którą zawaliłem pół gimnazjum i 3/4 liceum. Zresztą nie wiem, czy to zwykłe gry – raczej coś więcej. Nigdy później w życiu nie przeżyłem takiego uzależnienia (od lat na szczęście jestem czysty).

G jak…

Guilty pleasures. Nie mam i nie chcę mieć. Jeśli coś mi się podoba, to znaczy, że jest po prostu dobre. Niezależnie od tego, skąd dana muzyka jest. Słuchanie ironicznie to beznadzieja i marnowanie czasu.  

H jak…

Hood. Jeden z ważniejszych dla mnie projektów EVER, który nigdy nie osiągnął większej popularności, a teraz chyba jest nawet anonimowy.

I jak..

IDM. Śmieszna sprawa. Bardzo lubię niektóre dźwięki umieszczać w tej przegródce, jednak jeszcze bardziej kręci mnie fakt, że wielu muzyków nienawidzi tego określenia (niemal na równi z „techno”).

J jak…

Jazz. Pamiętam dzień, gdy stwierdziłem, że już wystarczy tych wszystkich komentarzy o tym, jak trudnym, skomplikowanym, ciężkim i ekskluzywnym gatunkiem jest jazz. Miałem wówczas dwadzieścia lat i postanowiłem naściągać kilkadziesiąt najważniejszych jazzowych płyt. Miałem szczęście, ponieważ od razu trafiłem na Mingusa i oszalałem. Okazało się, że technicznie nie jest to najłatwiejsza muzyka, ale pod względem czystej przyjemności ze słuchania jest prościutka. Dlatego też nie słuchajcie tych wszystkich bufonów, którzy będą wam wmawiać te zniechęcające bzdury.

W ramach ciekawostki dodam, że nigdy nie potrafiłem w stu procentach przekonać się do Milesa Davisa.

K jak..

Kasety. Drzewiej mega ważny dla mnie nośnik, później totalnie zapomniany. Teraz trochę wraca do moich łask, niektóre wydawnictwa z Trzech Szóstek ukazały się właśnie na kasetach.

L jak…

Label. Wersja oficjalna jest taka, że Trzy Szóstki to nie jest poważny label i jeśli kogoś razi takie nazewnictwo, to spoko, może mówić inaczej. Jednak jak na niepoważne przedsięwzięcie jest naprawdę przy tym sporo roboty. Liczę w przyszłości na jakiegoś Fryderyka. Czy, jak zażartował znajomy, Paszport Polityki.

Ł jak…

Łódź. Stamtąd jest Widzew, tam też byłem na pierwszych studiach. Już mało pamiętam z tego okresu, ale i tak polubiłem ten zakątek.

M jak…

Mazury. Stąd natomiast pochodzę. Piękny rejon, choć niekoniecznie do życia przez cały rok. W pewnym sensie czuję się Mazurem.

N jak…

Niezal. 🙂

O jak…

OK Computer. Z cyklu „pierwszy…”. No tak, pierwszy album przesłuchany przeze mnie świadomie od początku do końca. Masa wspomnień i przeżyć. To zawsze będzie 10/10. Nie interesują mnie obiektywne recenzje, nie w tym przypadku. 

P jak…

Pop. Wszędzie, w każdym gatunku, doszukuję się popu (inna wersja: nośności). Nawet w muzyce, która z definicji ma sprawiać ból. Ale hej, przecież chodzi o to, aby ten ból był jednocześnie przyjemny, c’nie? 

R jak…

Rateyourmusic.com. W żadnym wypadku nie polecam, nawet jeśli znajdziecie tam milion wspaniałych rekomendacji. Jestem tam ponad dziesięć lat i pewnie jeszcze długo będę. Huh.

S jak…

Social media. Z dystansu wydaje się, że umiem działać na Facebooku czy Instagramie, ale „ja tak o tym nie myślę” <(c) Andrzej Buda>. Obserwuję, analizuję, eksperymentuję, tylko działam w takiej niszy, że pewnej granicy nigdy nie przekroczę.

T jak…

Trzy Szóstki. Ponad pięć lat przy tym siedzę, i choć najczęściej mam wszystkiego dosyć, to koniec końców jest całkiem fajnie.

U jak…

Ugory. Zjawiskowo utalentowany i błyskotliwy projekt. Doceniajcie już teraz, bo za dziesięć lat będziecie pluć sobie w brodę, że tego nie zrobiliście.

 

W jak…

Warszawa. Zdecydowanie moje ulubione miasto w Polsce. Średnio ładne, niełatwe do życia, ale na swój sposób inspirujące.

X jak…

XTC. Kiedy myślę „wiosna” – widzę Skylarking.

Y jak…

Yolo. Chciałbym preferować taki styl życia.

Z jak…

Zamaszystość. Przepiękne słowo, które muszę częściej używać w tekstach. 


Krzysztof Kwiatkowski – blogger, założyciel fanpage’a, strony oraz wytwórni muzycznej Trzy Szóstki. Obecnie w katalogu wytwórni znajdują się albumy takich artystów jak D A V I C I I, Adonis, Panowie, Hanako, S.K.Y., Zwidy, Ugory, Ter. 31 maja w klubie Pogłos w Warszawie odbędzie się Minifest Trzech Szóstek.


 

%d bloggers like this: