Nowe Obiady czwartkowe, epizod czternasty, a w 2021 roku ósmy i od razu trzy świetne płyty. Luis Muñoz podejmuje klasyków, Ewa Fabiańska-Jelińska ze swoją monografią i Timothy McCormack w pełnym przyrody albumie.

 

 


AUTOR: Luis Muñoz
TYTUŁ: Bach/Busoni, Beethoven & Prokofiev: Piano Works
WYTWÓRNIA: Kairos
WYDANE: 1.07.2020


Chilijski pianista Luis Muñoz z wybranymi kompozycjami Jana Sebastiana Bacha (aranżacja Busoniego), Ludwiga van Beethovena i Sergeja Prokofieva. Z materiałem nagranym w 2004 i 2007 roku, czyli bardzo, bardzo dawno temu, płyta Piano works ujrzała światło sklepowe.

Luis Muñoz, pochodzący z Chile pianista, absolwent Uniwersytetu w Chile, uczeń Elisy Alsiny, wierny uczeń, zresztą Muñoz wyniósł ze swojego pierwszego stopnia lokalnej edukacji muzycznej wszystko to, co ważne – wysublimowaną, pełną inteligencji, opartą na ekspresji grę. Potem nastąpił etap austriacki, który w pełni ukształtował i wyrobił Muñozowi markę. Najpierw stypendium w Salzburgu, na Uniwersytecie Mozarteum, następnie już stolica i tamtejszy Wiedeński Uniwersytet Muzyki i Sztuki Teatralnej. Urodzony w 1973 roku w Puerto Natales Luis Muñoz w swoich wykonach klasyków odnajduje się znakomicie.

Repertuar wybrany na Piano works jest świetny. Mamy tu „Nun Komm’ der Heiden Heiland” i „Ich ruf’ zu dir, Herr Jesu Christ” Bacha, z aranżacją włoskiego kompozytora Ferruccio Busoniego, który zmienił motorykę utworów, wykorzystując też pedały fortepianu, tak przecież niedostępne w organach.

Od Sergeja Prokofieva i Ludwiga van Beethovena Luis Muñoz wziął dwie sonaty. Od Rosjanina numer 7, op. 83, od van Beethovena Sonatę fortepianową nr 31, ip. 110. Tę drugą Beethoven zaczął tworzyć w Święta Bożego Narodzenia 1921 roku, gdy zmarła jego miłość, Josephine von Brunsvik. Sam kompozytor określał swój utwór jako requiem i można się z tym zgodzić. Pełna miłości, romantyzmu i melancholii kompozycja w wykonaniu Chilijczyka po prostu płynie.

Do życia i śmierci nawiązuje również Fortepianowa sonata Prokofieva, który swoje dzieło stworzył na podstawie doświadczeń sprzed II wojny. to właśnie wtedy Rosjanin spotkał się ze stalinowską czystką, która pochłonęła wielu z jego przyjaciół. Stąd utwór nazywany jest również Sonatą wojenną, a jego charakter dominują nerwowe melodie przeplatane wyciszającym, nostalgicznym smutkiem o, trzeba to przyznać, lekko jazzowym zabarwieniu. To najciekawsza, najbardziej różnorodna i „nowoczesna” kompozycja. Dobrze, że Muñoz dobrał ją do zbioru na Piano works.

NASZA OCENA: 6.5

 


AUTOR: Lech Bałaban, Ewa Guzowska, Magdalena Jakubowska-Szymiec, Wojciech Jeliński, Maria Kaszewska-Wajdzik, Paweł Kroczek, Hanna Lizinkiewicz, Maria Rutkowska, Sepia Ensemble, Trombquartet, Duo Wolańska/Gajda
TYTUŁ: EWA FABIAŃSKA-JELIŃSKA: Chamber music
WYTWÓRNIA: Dux
WYDANE: 12.05.2021


Ewa Fabiańska-Jelińska to od jakiegoś czasu gorące kompozytorskie nazwisko. To pierwsza sprawa, bo drugą będzie naprawdę szeroko wachlarz muzycznych zainteresowań kompozytorki. Muzyka sakralna, sonorystyczne zapędy, folklor, w końcu współczesna muzyka komponowana. Tytuł albumu, Chamber music, który można by rozumieć jako standardowe podejście do muzyki kameralnej, eleganckiej, no – po prostu salonowej, jest tutaj mocno zwodniczy. Bo nowa monografia Fabiańskiej-Jelińskiej to naprawdę szerokie spektrum dźwięków i motywów, głównie w ujęciu, a jakże, kameralnym: solo, w duetach i dwukrotnie w formie kwartetu. Ale dzieje się na Chamber music naprawdę sporo.

Sporo, ciekawie i bardzo dobrze, różnorodnie, bo Fabiańska-Jelińska nie boi się łączyć ze sobą stylów. Mamy tutaj naprawdę mocne kompozycje, zresztą rozpisana na akordeon i fortepian „Tocacca” przejawia się nerwowym naciskaniem, czy lepiej uderzaniem klawiszy i szybkim, rwanym akordeonem. Świetnie wypadają „modulowane perkusjonalia”, czyli odpowiednia preparacja obu instrumentów. Całość brzmi żywo, nowocześnie, ale to dopiero początek. Obie „Medytacje”, część I i III, stawiają na mocne, głębokie poszukiwanie dźwięków. W jedynce kompozytorka, wykorzystując umiejętności ansamblu Sepia, ponownie preparuje instrumenty. Stąd w klarnecie usłyszymy najpierw oddychanie przez ustnik, szarpanie strun wiolonczeli czy bicie w jej pudło rezonansowe. Część III to solówka puzonu, utwór bardzo sonorystyczny, z czasem przechodzący w niemal sakralne dzieło pełne zadumy i skupienia.

Klasyczne podejście do kompozycji słychać w końcu w „Elegii”, utworze na solową altówkę. To bardzo ładna, pełan melancholii melodia wypełniona resentymentem dźwiękowym. Ciekawie utwór przełamuje nerwowa fraza w końcówce trzeciej minuty, powtórzona w końcówce piątej. Ale chyba najmocniejsze na całej płycie jest „Baby’s Expressions”, gdzie Magdalena Jakubska-Szymiec dogłębnie eksploruje brzmienie i wszystkie skale saksofonu (trzecia część brzmi wybornie, szkoda, że zamykający cykl utwór nr 4, na płycie jedenastka) marnuje dynamiczny, nerwowy potencjał poprzednika na rzecz sakralno-ambientalnej struktury.

Przy opisie „Sonaty na altówkę i fortepian” sugeruje się ludowość kompozycji, ja tu słyszę bardzo mocne postawienie na muzykę filmową. Fiabiańska-Jelińska naprawdę wykreowała melodie bardzo plastyczne, takie dźwiękowe pocztówki czy wręcz filmowe kadry przelatujące w wyobraźni.

NASZA OCENA: 7


AUTOR: Christopher Otto, Kevin McFarland, Ensemblekollektiv Berlin, Klangforum Wien, Enno Poppe
TYTUŁ: TIMOTHY MCCORMACH: KARST
WYTWÓRNIA: Kairos
WYDANE: 06.2020


W momencie wydania Karst, Timothy McCormack miał 37 lat, a gdy tworzył zebrane na płycie utwory, licząc ledwie 27 lat („You actually are evaporating” datowane jest na lata 2011-2014), spokojnie plasował się w gronie twórców określanych mianem „młodych-zdolnych”.

Dziś, z 38 latami na karku Amerykanin nadal zalicza się do grona kompozytorów młodego pokolenia, a materiał zebrany na Karst jest naprawdę dobry. Dobry i rozrzucony w czasie, bo wspomniany wyżej utwór nr 2 to lata 2011-2014, a „KARST” i jego zmieniona wersja z dodatkiem „survey” to efekt prac chłopaka, który miał 31 lat. Ładnie mu to wyszło.

„You actually are evaporating” to utwór bardzo minimalistyczny, rozpisany przez McCormacka na duet smyczkowy skrzypce-wiolonczela. O sile powstałej w 2011, a poprawionej w 2014 roku kompozycji stanowi napięcie, jakie tworzą smyczki poprzez nagłe uderzenia dźwięków. „You actually are evaporating” to ciągła gra natężeniem hałasu, wyciszenia, spektakularne ataki na uszy słuchaczy, zaraz zwolnienie akcji i kolejne natarcie. Sztuką „You actually are evaporating” jest sprawna obsługa smyczków, odpowiednie przesunięcia po strunach, optymalny nacisk, z idealną siłą i precyzją.

Najstarsza na płycie kompozycja to jedno, a utwór tytułowy – „KARST” – to zupełnie inna historia. Na Karst znajdziemy dwie wersje, pierwszą, starszą i dłuższą, rozpisaną na ogromny maxikolektyw Ensemblekollektiv Berlin, drugie wykonanie to skład minimalistyczny i też o połowę krótszy czas trwania, dedykowany Klangforum Wien.

„KARST” to utwór naprawdę wybitny. Wybitny z tego względu, że zjednoczył (ale nie pierwszy raz w historii) cztery berlińskie ansamble: Adapter, mosaik, Sonar Quartet i Apparat, które stworzyły prawdziwą stołeczną orkiestrę współczesną. Tutaj naprawdę trzeba oddać muzykom i muzyczkom, że potrafią wspiąć się na wyżyny. Wykonanie „KARST” w tak szerokim gronie, z podziałem przez McCormacka na segmenty tematyczne: smyczkowy, dęty blaszany, kameralny i składający się z fletów piccolo/basowego, klarnetu basowego, fortepianu i harfy. Wszystkie te konfiguracje się sprawdzają, a wykonawcy i wykonawczynie w swoich mikroświatach wcielają wizję kompozytora w życie.

I robią to wybornie, atmosfera utworu zmienia się jak w dźwiękowym kalejdoskopie, a mnogość wątków poruszonych przez Timothy’ego McCormacka zniewala. Od głębokich drone’ów, które wrastają w podłoże sceniczne, przez nerwowe smyki, w których aż słyszy się ruchy rąk przecinające powietrze, po nagłe i niemal spontaniczne uderzenia masywnego dźwięku. Fajnie to Amerykanin wymyślił, kompozycyjnie „Karst” jest naładowany emocjami, niekoniecznie zawsze pozytywnymi, niekoniecznie odbiera się ten utwór lekko i przyjemnie, słuchanie go z pewnością wymaga dużego skupienia i zaangażowania (w szczególności czasu, jeśli chce się wyłapać wszystkie – WSZYSTKIE – detale i niuanse). Jeśli motyw w okolicach kończącej się siódmej minuty uznamy za wybitny, ten przy dziewiętnastej i dwudziestej nie będzie mógł otrzymać odpowiedniego określenia, tak gęsty i lepki jest w swojej strukturze. A tego, co zaczyna się przy 32:00 sam Alfred Hitchcock by nie zaplanował.

Ale McCormackowi było mało, czuł niedosyt, niespełnienie efektem końcowym i z tych rozmyślań powstała alternatywna wersja, „Karst survey”. To w pełni tantryczna muzyka, nie wiem, czy nie wymagająca jeszcze większego skupienia niż „KARST”. Od początku do końca kompozycja zmusza do pochłaniania wszystkich dźwięków generowanych przez skład Klangforum Wien. Mamy tu mniejsze instrumentarium, ale w pełni oddane swojej misji. A gdy doda się trzeszczącą elektronikę, która współpracuje zarówno z perkusją, dęciakami, smykami, fortepianem, ta muzyka, przy zamkniętych jednocześnie oczach, tworzy piękne dźwiękowe kolory utrzymane w ciemnych barwach i. Od 11:20 wystarczy – naprawdę – zamknąć oczy i pozwolić ciału odpłynąć wraz z jazgoczącym fletem piccolo i klarnetem basowym. Końcówka to prawdziwa apokalipsa, którą zapowiadano przez całe dziesięć minut wybrzmiewającego ostrego ambientu samotności i drone’owych, kanciastych, jakby kwadratowe koła pchano po żużlu struktur. Świetna, naprawdę świetna praca Timothy’ego McCormacka, która idealnie wpisuje się we współczesne ramy wydawnicze Kairos.

NASZA OCENA: 8.5

NASZA SKALA OCEN


Wiesz, że FYH! istnieje już ponad 10 lat? Lubisz to, co robimy? Możesz pomóc nam prowadzić FYH!, które działa bez sponsorów czy bogatych wydawców. Możesz to zrobić, przelewając dowolną kwotę na konto Stowarzyszenia Nowa Kultura i Edukacja, w tytule wpisując: darowizna na cele statutowe stowarzyszenia:

19 1750 0012 0000 0000 3484 9048. 

Twoje wsparcie pomoże nam się rozwijać. Dziękujemy!

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA (ŚREDNIA)
%d bloggers like this: