Z Thieves Like Us rozmawialiśmy o ostatniej płycie, zmianach, jakie zaszły w zespole oraz polskich koncertach.
2008, 2010 i 2012 – regularność waszych albumów robi wrażenie. Nie każdy artysta potrafi nagrać płytę na takim samym poziomie.
Dostaliśmy niestety wiele złych recenzji i naprawdę dużo pochodziło z tych „fajniejszych” kręgów. Fajny jest Pitchfork, fajne jest całe to indie czy w ogóle rynek muzyczny jest „cool”. Pominęliśmy tych wszystkich „fajnych” ludzi, prawdopodobnie dlatego, że zawsze byliśmy częścią sceny DIY, i po prostu uderzyliśmy bezpośrednio do słuchaczy przez Internet i YouTube. Myślę, że mamy jakiś kompleks niższości, błędy i niepowodzenia sprawiają, że staramy się bardziej. Gdyby szło nam dobrze to z pewnością przestalibyśmy się starać.
Zmieniliście label. Dlaczego zdecydowaliście się na Captured Tracks?
Captured Tracks ma obecnie wiele zespołów w swojej wytwórni. Prawdziwych zespołów. Chcieliśmy pozbyć się opinii elektronicznego projektu czy projektu typowo dj-skiego. Mamy więcej wspólnego z zespołami jak DIIV, niż z formacjami bazującymi na czysto elektronicznych rozwiązaniach.
Premiera Bleed Bleed Bleed miała miejsce w kwietniu. Kazaliście długo na siebie czekać w Polsce.
Bjorn i Pontus zrezygnowali krótko po wydaniu płyty. Nie chcieli więcej koncertować z TLU, dlatego zaprzestaliśmy jakiejkolwiek działalności. Jednak w historii muzyki było tak dużo wielkich zespołów, w których członkowie przychodzili i odchodzili, jak choćby Fleetwood Mac, The Cure, The Velvet Underground, że to nauczyło mnie bycia otwartym na zmiany i przyszłość. Zmiany są zawsze trudne. To jak chodzenie z nową dziewczyną w miejsca, w których bywało się z byłą dziewczyną. Obecnie współpracuję z trzema nowymi, naprawdę indywidualnymi osobami – Milo, Alonso i Anną. Przyszłość stoi przed nami otworem, a ja nauczyłem się nie mieć wygórowanych oczekiwań co do niej.
W 2010 roku Kamieniołomy pękały w szwach. Liczysz na powtórkę?
Mam taką nadzieję. Minęło trochę czasu od tamtego występu, ale zawsze czujemy się jak zwycięzcy po wizycie w Polsce.
Czego możemy oczekiwać po waszych koncertach w Polsce? Utwory z wszystkich albumów czy raczej promocja Bleed Bleed Bleed? A może jakieś zupełnie nowe kawałki?
Milo, nasz perkusista, będzie używał prawdziwej perkusji, więc występ powinien mieć większą siłę! Zaprezentujemy mix piosenek z każdej naszej płyty. Mam nadzieję, że uda nam się zagrać kilka ballad. Jeśli oczywiście publiczność pozwoli nam na to…
I ostatnie pytanie. Jakie macie odczucia co do supportującego was zespołu, Robot House?
Oh, Robot House są dobrzy. Śpiewają po polsku, przez co są naprawdę autentyczni. Lubimy autentyczność. Zawszę mówię zespołom ze wschodniej Europy, żeby eksplorowały swoje korzenie, żeby nie naśladowały zachodnich zespołów. Robot House mają w swojej muzyce też te elementy, które przypominają mi nagrania, które wydawało Kranky w późnych latach dziewięćdziesiątych. Strasznie chcę zobaczyć ich na żywo, na pewno nas rozgrzeją i postawią wysoko poprzeczkę.