W sobotę, dziś dokładniej, w łódzkiej Galerii W Y wystąpi Paweł Szamburski. Artyście ściśle związanemu z Lado ABC zadaliśmy kilka pytań związanych z koncertem i najbliższymi planami. Wracamy też do Ceratitis Capitat, bo to płyta wybitna wręcz była.
Ostatnio Szamburski zbytnio nie koncertował solowo, skupiając się to na grze w Lost Education, to w trio o wdzięcznej nazwie Bastarda, z oboma projektami nagrywając też płyty. W tym klarnecista, współzałożyciel Lado ABC nagrał już płytę Bidadari (jej premiera miała miejsce kilka dni temu, a wydawnictwo dostępne jest dzięki For Tune).
Teraz, dziś, w Łodzi Szamburski wystąpi w mieszczącej się przy ulicy Piotrkowskiej 68 Galerii ASP, choć sam koncert odbędzie się na zaproszenie innej łódzkiej galerii, W Y. To efekt współpracy Galerii W Y z Akademią Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego.
Koncert wpisuje się w roczny cykl wydarzeń Galerii W Y pod nazwą #AV #EL. Wydarzenie (jedno z wielu) finansowane jest przez Miasto Łódź. Wejście jest darmowe. Start o godzinie 20.00.
Właśnie mija trzy i pół roku od wydania twojej solowej płyty Ceratitis Capitata. Szmat czasu. Kiedy kolejny autorski album?
Rzeczywiście minęły już trzy lata i odczuwam, że nadszedł czas na kolejną solową płytę. Tym razem z wykorzystaniem moich narzędzi elektronicznych, setupu i wszelkich środków pomocnych przy kompozycji. Chciałbym na tej płycie wejść głębiej i bardziej abstrakcyjnie w dźwięki, które można wydobyć z klarnetu. To trochę praca barwowa, trochę sonorystyczna, ale przede wszystkim kompozycyjna.
Przez ten czas nie próżnowałeś. W ubiegłym roku wydaliście jako Bastarda album Promitat eterno, wcześniej pojawił się debiut Lost Education. W tym Bidadari jako Laar Farobiansah Gamelan. Każda płyta to inna muzyczna bajka.
Tak. Bastarda to takie moje spełnione marzenie, niejako ciąg dalszy Ceratitis…, ale już w zespole z materiałem historycznym. W tym roku mamy plan wydać kolejny album i grać do końca życia. Jeśli chodzi o Lost Education czy Bidadari, to są to bardziej formacje projektowe, związane z konkretnym wydawnictwem i czasem.
Opowiedz trochę o swojej klarnetowej przygodzie. Jesteś muzycznym samoukiem, choć przez jakiś czas studiowałeś muzykologię.
Tak, jestem autodydaktą, samoukiem, muzycznym amatorem – a to ostatnie określenie swój źródłosłów ma w sercu. I chyba zawsze tak miałem, że muzyka była potrzebą tak silną, że niezbywalną. Muzykologię studiowałem obok etnografii, ale tak dużo siedziałem w salce prób z zespołami, że niewiele już z tego pamiętam (śmiech)
Niedawno graliście w Łodzi właśnie jako Bastarda, w maju szykujesz solowy występ w ramach festiwalu Lava. Teraz w sobotę grasz w Galerii W Y, wyjątkowo w Galerii ASP. Co szykujesz na ten koncert?
Na nadchodzące koncerty solowe szykuje pewien rodzaj przejścia z estetyki albumu Ceratitis Capitata, z którego coś na pewno się pojawi – do nowych poszukiwań i eksperymentu z nadchodzącej płyty, która nadal pozostaje otwartą księgą. Pojawi się też z pewnością kilka ludowych odniesień, które niosą pomysł homo ludens – czyli ekstatyczna muzyka na klarnet i bębny! Wszystko przede mną i przed nami (śmiech)