Właśnie wrócili po blisko sześciu latach ciszy. Judy’s Funeral przed chwilą wydali minialbum zatytułowany Trzôsk, co po kaszubsku oznacza hałas. FYH Marcin Lewandowski i Piotr Piórkowski, czyli 2/3 Judy’s Funeral opowiadają, między innymi o tym, że miłością do Kaszub chcą się dzielić ze słuchaczami.
PIOTR STRZEMIECZNY: Sześć długich lat. Tyle czasu upłynęło od waszego ostatniego materiału. Długo, naprawdę długo.
MARCIN LEWANDOWSKI: Można powiedzieć, że jedna piosenka rocznie…
PIOTR PIÓRKOWSKI: No długo, ale najwyraźniej tak miało być. Nigdy nie byliśmy zespołem tworzącym na zawołanie. To, co słychać na płycie, najwyraźniej musiało dojrzeć i poczekać na swój moment.
Nowe wydawnictwo liczy sześć utworów. Progres w stosunku do Four Track Extended Play.
ML: Bardzo mi zależało, żeby to było LP, a nie kolejne EP. Właśnie żeby mieć to poczucie rozwoju. Mamy takie prawie Reign in Blood, 26 minut, więc o 2 minuty więcej niż FTEP. Także proszę traktować Trzôsk jako pełnoprawny album!
Pochodzicie z Pomorza, nowy album już samym tytułem mocno jest zakorzeniony w Kaszubach.
ML: To są klimaty, które są nam bliskie od bardzo dawna i zawsze krążyły blisko naszej twórczości. Chciałem uwydatnić kaszubskie słówko, żeby dać sygnał: tymi naszymi Kaszubami chcemy się podzielić ze słuchającymi. Podobała mi się też wizja zestawienia muzyki z zagranicy z naszym podwórkiem, z wioskami, które znamy na wylot. Tak jakbyśmy przybliżali jedno do drugiego – Big Black w Kartuzach, Parchowo w Nowym Jorku.
PP: Jesteśmy zakochani po uszy w Kaszubach!!!
Album produkował wam, kolejny już raz, Michał Miegoń. Dlaczego jesteście aż tak do niego przywiązani?
ML: Michał to od dawna przyjaciel zespołu, który nas od początku wspierał i śledził to co robimy. On doskonale rozumie, co i w jaki sposób chcemy sobą reprezentować. To, że Michał miał nas produkować było dla nas oczywiste. W jego studiu muzycznym Sound 8 czujemy się swobodnie. Nadajemy na tych samych falach, więc sesja była bezstresowa, mocno śmieszkowata.
PP: Michał to osoba o podobnym spojrzeniu na muzykę. Współpracując z nim jako producentem, zyskujemy totalną swobodę w studiu, bez czego nie można byłoby wykręcić tak ekstremalnie brzmiących numerów.
Trzôsk to też nowość jeśli chodzi o język. Teksty są po polsku.
ML: Kilka lat temu podjąłem pierwsze próby pisania po polsku, początkowo z czystej ciekawości. Napisałem wtedy tekst refrenu piosenki „Trzôsk”. Słowa odleżały swoje w kajecie, ale o nich nie zapomniałem. Podczas judysowej przerwy zacząłem wkręcać się w polską muzykę, byłem zachwycony tekstami pisanymi przez ludzi w moim wieku – tutaj chylę czoło przed zespołami drewnofromlas, Rycerzyki, Sorja Morja, Wczasy, Kwiaty. Poza tym zacząłem wsłuchiwać się w nowy, polski rap, który pozytywnie zaskoczył mnie poziomem abstrakcji słownej. Pomyślałem „może ja też tak mogę?”. Efektem są polskie teksty na płycie. Podoba mi się, że po raz pierwszy słowa, które śpiewam, znaczą dla mnie tak dużo; i że jestem z nimi sprzężony. Poza tym, zupełnie nie interesuje mnie już odbiór płyty za granicą. Kiedyś się tym podniecaliśmy, pisaliśmy do zagranicznych portali, pisaliśmy posty po angielsku. Teraz uważam to za bezcelowe, bo takich zespołów jak my jest na świecie 6128 i wolę śpiewać po polsku dla kilku osób tutaj o tym, co jest dla mnie ważne.
PP: To chyba jeden z głównych przejawów naszego dojrzewania. Według mnie w pisaniu utworów w języku ojczystym najtrudniejsze jest chyba zachowanie dystansu do tego, o czym się pisze. Każde słowo staje się wówczas bardzo osobiste. Wcześniej angielszczyzna była jakby bardziej komfortowa. Trzeba było się kiedyś przełamać.
Co się działo w Judy’s Funeral przez tak długi czas?
ML: Typowe życie. Najpierw trzeba było ukończyć studia, część zespołu załapała się na wyjazdy zagraniczne. Po studiach ogarnianie rzeczywistości, zupełnie inne priorytety niż próby i pisanie muzyki. Ja chyba z pół roku w ogóle nie dotykałem gitary. Jak życie się już trochę uklepało, to zaczęliśmy tęsknić. Ustaliliśmy, że chcemy chociaż zamknąć ten rozdział, nagrać stare piosenki, bo „Kropla”, „Finwal”, „Kraina radości” mają z 7 lat. Bardzo dużo czasu zajęło nam znalezienie odpowiedniego momentu, w którym wszyscy będą mieli taką samą ochotę. Udało się dopiero w grudniu 2018 r.
PP: Nic. Zespół trwał jakby w zawieszeniu. Przez blisko 4 lata z nas każdy układał sobie życie w dorosłości i nie było kiedy skupić się na zespole. Judy’s nigdy nie było zespołem myślącym o swojej działalność jak inne profesjonalne kapele, które chcą się utrzymywać z muzyki. Przyszedł moment i nasze drogi znów się przecięły. Nie wiadomo co będzie z tego dalej.
Koncerty…
ML: Ja bym chciał zagrać kilka koncertów w większych miastach: Warszawa, Poznań, Toruń. Na pewno będzie koncert w Trójmieście, ale dopiero jak pojawi się wydanie Trzôsk na CD.
Życie to trzôsk?
ML: Tak, życie to zgiełk, chaos i problemy, ale hałas, a ogólniej mówiąc: muzyka, ci pomoże.
PP: Tak, życie to Trzôsk. Więc dajcie głośniej. I dbajcie o Morze Bałtyckie.