Zarządza Too Many Fireworks, organizuje koncerty, do niedawna można było spotkać go też w Pardon, To Tu na spotkaniach muzycznych IndieTalks. Dziś Neil Milton zdradza nam plany wydawnicze, wyjaśnia dlaczego warto czekać na debiut Giorgio Fazer i jakie horrory lubi.
Zbliżają się nowości, przede wszystkim debiutancki album Giorgio Fazera. Co dalej?
Póki co mamy tylko jedną potwierdzoną premierę, a nad kilkoma innymi tytułami trwają solidne dyskusje. Z Mateuszem Franczakiem mieliśmy naprawdę wspaniałą relację przy jego debiutanckim albumie (a potem przy Giorgio Fazerze), że z ogromnym uśmiechem na twarzy mogę potwierdzić jego płytę numer dwa w przyszłym roku. Z Mateuszem spotkaliśmy się ubiegłej nocy i ustaliliśmy kilka szczegółów. Nie spojluję póki co, więc musisz i musicie wyczekiwać informacji, a te powinny się pojawić w najbliższych tygodniach i miesiącach. Co więcej, chciałbym, żeby tak się stało, ale to jeszcze nic pewnego, że mój album ukaże się w pewnym momencie w przyszłym roku. Wszystko zależy od czasu.
Twój cykl koncertów Scores ma się chyba coraz lepiej. Kilka dni temu odbyła się już siódma odsłona.
Ha, dzięki! Chciałbym wierzyć, że wszystkie koncerty były dobre, ale sobotnie wydarzenie było prawdziwym powrotem do formy. Koncerty z cyklu Scores pokazują kreatywność artystyczną muzyków. Kiedy wybierasz artystów, którzy sami mają wybrać fragment filmu, do którego następnie komponują muzykę, dajesz im płną kontrolę nad tym, co zaprezentują w nocy. Jako organizatorzy otrzymujemy klipy na kilka tygodni przed, ale nie wiemy, co usłyszymy podczas koncertu. I zawsze jesteśmy poddenerwowani. Następne wydarzenie planujemy na styczeń, więc jeśli czytają to jacyś artyści, którzy chcieliby wystąpić – dajcie nam znać.
Czego możemy oczekiwać po zbliżającym się albumie Giorgo Fazera?
Jestem naprawdę podekscytowany tą premierą. Jest niesamowita. To z pewnością niszowa płyta – momentami ambientowa, momentami noise’owa, ale z ogromną ilością improwizacji – ale mam nadzieję, że zostanie dobrze przyjęta. Mamy kilka uroczych pomysłów na promocję, więc pozostaje tylko czekać i obserwować. Dla mnie będzie to ekscytująca pozycja w katalogu Too Many Fireworks.
Inne plany wydawnicze?
Tak jak wspomniałem, nowa płyta Mateusza Franczaka, ale mamy też kilka planów na przyszłość, które mogą wyjść, choć tak naprawdę wcale nie muszą. Nie oszukujmy się – naprawdę wiele zależy od pieniędzy. Mam pomysł na serię siedmiocalowych singli związanych z koncertami Scores oraz projekt z remiksami. Ale wszystko to na razie plany.
Dziś Halloween. Jakie horrory polecisz?
Nigdy nie byłem ogromnym fanem horrorów, jestem raczej tchórzliwy, „feartie”, jak powiedzielibyśmy w Szkocji. Jestem wrażliwy jeśli chodzi o rozlew krwi, więc slashery i torture-porn nie są dla mnie. Ale kilka moich ulubionych filmów można podłączyć pod horrory. Na pewno Lśnienie – widziałem ten film, kiedy byłem jeszcze młody, a nadal mam koszmary z tymi dziwczynami. Innym filmem jest Blair Witch Project, który oglądałem w kinie. To było świetne! Myślę, że podobała mi się ta psychologiczna sfera horrorów, nie wyrywanie kończyn z ciał. Przypuszczam, że też jednym z lepszych filmów był Labirynt fauna Guillermo del Toro. To horror, ale ja wolę sobie wmawiać, że to mroczna baśń. Naprawdę! Jest mroczna, brutalna i bardzo piękna.
Jakie plany na wieczór?
Dziś na spokojnie. Przebiorę się za siebie i idę do kina na Thor: Ragnarok. Wiem, że to mało halloweenowe, ale mam nadzieję, że będę miał czas na przebranie się i skajpowe spotkanie z moją sześcioletnią siostrzenicą.