Zebry a Mit po raz drugi. Drugie wydawnictwo jazzowego kwartetu zatytułowane Laumės to pozycja, którą trzeba – TRZEBA – poznać.


AUTOR: Zebry a Mit
TYTUŁ: Laumės
WYTWÓRNIA: Fundacja Kaisera Söze
WYDANE: 31 sierpnia 2017


Kamil Szuszkiewicz jako głównodowodzący projektem Zebry a Mit „zrobił dobrą robotę”. Na swojej drugiej płycie kwartet poszedł w stronę napisanych przez Szuszkiewicza melodii, zahaczając o tematykę ludowych wierzeń z Litwy. Brzmi ciekawie? To dobrze.

Bo tak jest.

Dziewięć rozdziałów, dziewięć, w których pierwszoplanową rolę odgrywają trąbki. Perkusja i bas stanowią istotne i budujące napięcie, ale jednak dźwiękowe tło. To rozdygotane, fałszujące, pełne niepewności – to raz – i radości – to dwa – trąbki Szuszkiewicza i Olgierda Dokalskiego pełnią narrację w tych mitycznych opowieściach. A że dęciaki w przypadku Laumės są bardzo ważne, to słychać już od pierwszej kompozycji na płycie.

Szuszkiewicz postanowił postawić na sutartinės, tradycyjną litewską muzykę skrywającą wielogłosowe pieśni. W przypadku nowożytnych nagrań Zebry a Mit te melodie grają jak prawdziwa orkiestra. Chociaż oryginalnie i pierwotnie  sutartinės wykonywane były i są jedynie przez kobiety, Kamil Szuszkiewicz ciekawie rozpisał kompozycje na poszczególne instrumenty. Udział Olgierda Dokalskiego, jednego z lepszych trębaczy młodego pokolenia (przynajmniej jeśli weźmie się pod uwagę tylko tę kategorię muzyki niezależnej), wzmacnia wydźwięk dęciaków. Polifonia, powtórzenia, momentami wkradający się między miarowe uderzenia perkusji i stukoty basu fałsz trąbek, to czynniki, które budują tę płytę. I nieważne, po który sięgnie się utwór.

Uroczy, pełen pogłosów i zapętleń „Chapter I” mami słuchaczy swoim rozklekotanym, zdezelowanym charakterem. Chaotyczny, niecierpliwy „Chapter II” z syrenią trąbką i frywolną perkusją wprowadza w lekki stan paranoi, podczas gdy „Chapter III” wzmaga skupienie za sprawą mrocznych partii dęciaków i głębokiej rytmiki. Do tego narzucone tony pogłosu i mamy szlagier.


>>POSŁUCHAJ CAŁEGO ALBUMU: K L I K!


Tym szlagierem może być też „VI” z żołnierskim niemal „bitem”, dubowymi naleciałościami i porwanymi trąbkami, które to się zaczynają, trwają w najlepsze, to szybko się kończą. W punkcie kulminacyjnym utworu, kiedy wszystkie instrumenty, zdaje się, jakby się otwierały na odbiorcę, pozostaje tylko zamknąć oczy i na słuchawkach poddać się sile kwartetu. Dziwi tylko, że Szuszkiewicz oparł Laumės na kilku obiegowych motywach, które pojawiają się tu i ówdzie podczas trwania płyty. W sensie – że tak dużo powtórzeń od kwartetu otrzymujemy. A inne zastrzeżenia? Chyba brak, przynajmniej na tych kilka(naście) odsłuchów nowego wydawnictwa Zebry a Mit (albo Zebr a Mit?).

NASZA SKALA OCEN (K L I K!)

 

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: