To już drugi w tym roku świetny album z udziałem Magdy Ter. Na Remains egzotyka z „bacchusa…” została pochłonięta przez mrok.


AUTOR: Ter
TYTUŁ: Remains
WYTWÓRNIA: Jasień
WYDANE: 20 listopada 2017


Moda na pulsujący subtelnym bitem ambient zatacza coraz szersze kręgi. Wielu pewnie chciałoby, żeby stał się nowym techno. Nie da się ukryć, że dzięki takim inicjatywom jak odwiedzające kolejne miasta Salony Ambientu czy wrocławski Festiwal Ambientalny, w przestrzeni klubowej rzeczywiście powoli zyskuje on w końcu należne sobie miejsce. Podobnie jak w przypadku każdego innego gatunku, tu także kluczem do przetrwania i zbudowania pozycji jest nieustanne poszukiwanie. Bo wbrew pozorom, ta powściągliwa forma kryje w sobie przemyślane rozwiązania, nieoczekiwane zwroty akcji i skomplikowane struktury rytmiczne.

W tej kategorii na miano lidera w 2017 roku zasłużyła przygotowana przez wytwórnię PAN kompilacja mono no aware z udziałem mistrza niekonwencjonalnych rozwiązań Yves’a Tumora, wprawiającej w osłupienie performerki Pan Daijing czy kryjącego się za pseudonimem AYYA polskiego producenta Dawida Kwaśnego. Ten materiał, podobnie jak wydany również w tym roku (i również w Berlinie) minialbum Rubbish of The Floodwaters Dominicka Fernowa (aka Vatican Shadow), zdecydowanie nadały ton reszcie stawki, przy czym ten drugi to podręcznikowy wręcz przykład, jak można pożenić techno i ambient bez absolutnie żadnych zgrzytów.

Na stale rosnącą ekspozycję może liczyć też nurt skupiony wokół hardware’u i syntezy modularnej. W tej działce polska scena ma świetną żeńską reprezentację, która gdyby tylko połączyła siły, stworzyłaby supergrupę, o którą biłby się każdy promotor. Ewa Justka, Aleksandra Grünholz i Magda Ter stanowią o sile polskiej undergroundowej elektroniki spod znaku kilometrowych zwojów kabli i organicznych brzmień. Ostatnia z wymienionych właśnie wydała album Remains, który jest jednocześnie pierwszym winylowym tłoczeniem warszawskiego labelu Jasień. I trzeba przyznać, że lepszego otwarcia nie można było sobie wymarzyć.

Wszystkie kompozycje zebrane na Remains są na swój sposób powściągliwe w wyrazie, co jednak absolutnie nie oznacza, że to wyłącznie muzyka tła. Gdzieniegdzie ponad ambientowe pejzaże wzbijają się przepuszczone przez serię filtrów sample, nadając całości bardzo dynamiczną strukturę. Utwory zostały usystematyzowane po prostu kolejno numerami, co idealnie oddaje matematyczną precyzję, z jaką każdy z nich został przygotowany. Modularowe wstawki to też zdecydowanie robota dla umysłu ścisłego.

W odróżnieniu od wydanego we wrześniu przez Monotype wspólnego albumu z Tomkiem Mirtem, na Remains Magda Ter używa modularów w sposób bardziej wsobny, mniej ekspresyjny. Swoje apogeum przeżywają one w okolicach utworu trzeciego i piątego, przyjemnie wibrując i puszczając oko w kierunku słuchacza co chwila odzywającymi się dzwoneczkami (w piątce) i wysamplowanym głosem (w trójce). Narastające z każdą chwilą napięcie sprawdziłoby się w serialu pokroju Stranger Things nie gorzej od hitowej ścieżki Kyle’a Dixona i Michaela Steina, opanowując te najbardziej mroczne wątki.

Obserwując premierowy występ Ter na tegorocznym Unsoundzie, pomyślałem, że Remains to materiał, z którym idealnie zgrałyby się cyberpunkowe i pełne szmerów obrazy. Fatalistyczne, dystopijne techno z utworu kończącego płytę idealnie wpisałoby się właśnie w taką stylistykę, dominując nad słuchaczem i nie pozostawiając mu zbyt wielkiego pola do manewru. Stąd już nie ma odwrotu. Witamy w Upside Down.

NASZA SKALA OCEN (K L I K!)

 

A JAK OCENIAMY?
napięcie rosnące aż do ostatnich sekund ostatniego utworuświetnie stopione z resztą materiału modularowe ślady
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: