AUTOR: Żółte Kalendarze
TYTUŁ: The Best of Żółte Kalendarze
WYTWÓRNIA: Thin Man Records, Ciesielski Records
WYDANE: 15 stycznia 2016

 
Reminiscencje Kawałka Kulki w niezłym stylu. Słuchając Żółtych Kalendarzy i ich debiutanckiego albumu, właśnie takie skojarzenia pojawiaja się w głowie. Ta sama liryczna wrażliwość, niemal identyczne muzyczne poczucie humoru. I choć w ŻK brakuje Błażeja Króla, to na The Best of Żółte Kalendarze tej nieobecności nie da się wyłapać. A co mamy? Mamy płytę, której niezobowiązujący i chochlikowy wydźwięk momentami bawi, momentami męczy, ale ogólnie wypada na plus.

Tego, czego nie można odebrać Kalendarzom, to z całą pewnością różnorodność. The Best of…. to płyta rozległa. Gdyby sugerować się melodią otwierającego wydawnictwo „Ryku Syreny”, moglibyśmy w tym przypadku mówić o Crystal Castles w odsłonie „Vanished” czy innego okołoośmiobitowego nagrania. Żółte Kalendarze tak zaczynają swoją płytę, stylem totalnie odbiegającym od tego, co dalej na niej znajdziemy. Chwytliwe syntezatory i taneczny bit w towarzystwie iście… syreniego śpiewu Magdy Turłaj. Po tym electro/synthpopowym rozpoczęciu ŻK idą już w gitarowe rejony. „Bitlesi” to zabawna piosenka z chwytliwymi klawiszowymi akordami, które łatwo zapadają w pamięć (razem z prostym perkusyjnym bitem), a banalny wręcz tekst temu nie przeszkadza. No i dużą pewnością siebie kipią tutaj Żółte Kalendarze, w końcu ileż zespołów chciałoby grać tak jak oni?

Za sprawą „Potem” odzywają się duchy Kawałka Kulki, które towarzyszą zespołowi jeszcze w „Askanie”, „On Jutro” i poniekąd też w „Nie Wiem” (choć tutaj ten eightiesowy syntezatorowy klimat wybija Żółte Kalendarze z typowego dla Kawałka Kulki charakteru młodzieżowej piosenki harcerskiej). W tych delikatnych aranżach Kalendarze sprawdzają się najlepiej, bo i głos Turłaj niemal perfekcyjnie odnajduje się w tych połyskujących klawiszach i subtelnych partiach gitary. Stąd na plus kakofoniczny i dość przerywnikowy, o ślamazarnym tempie „On Jutro”, indierockowy i o mathrockowej rytmice „Głową Pocierając” i „garażowa” Askana, która przez swoją motorykę i zadziorność wychodzi na pierwszy plan całego The Best Of… (poza tym Zawadiacka jesteś dzisiaj, kozacka jesteś w chuj, co jest najzwyczajniej w świecie juwenaliowym zaśpiewem)

Rzadko się zdarza, by płyty składały się tylko z dobrych utworów, więc i na albumie Żółtych Kalendarzy znajdziemy kilka słabszych momentów. Przede wszystkim „Komplikują”, które brzmi jak szóste wody po kisielu UL/KR, a przy tym niesamowicie męczy. Te same uwagi można powtórzyć przy „SZSWALTZ”, czyli jakby Kalendarzom zabrakło pomysłów. I pewnie znalazłoby się jeszcze kilka mniej lub bardziej istotnych elementów, które lekko obniżałyby loty płyty, ale czy warto się czepiać? Chyba nie. Warto natomiast posłuchać kilka ładnych (lub nawet kilkanaście) razy te nagrania, które wyróżniają się na plus w The Best of Żółte Kalendarze.

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: