Obcując z Trash Music, nie można pozbyć się wrażenia chaosu i mnogości poruszanych kontekstów. Piszemy o płycie, którą wydał Wojciech Błażejczyk.

AUTOR: Wojciech Błażejczyk
TYTUŁ:  Trash Music
WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: 
10 października 2018


Drugi album monograficzny Wojtka Błażejczyka, to hołd złożony przypadkowości. Trzy kompozycje rozpisane na instrumenty akustyczne, głos, elektronikę i obiekty codziennego użytku, pozostają wierne muzycznej filozofii autora odnoszącej się do wyższości błędu i szumu nad elektroniczną symulacją brzmienia.

W licznych wywiadach z Błażejczykiem bardzo często pojawia się pytanie dotyczące używanego instrumentarium i jego znaczenia dla samego kompozytora. Odpowiedzi bywają mniej lub bardziej obszerne, ale niemal zawsze do głosu dochodzi argument, który rolę instrumentów elektronicznych upatruje w obszarze przetwarzania i postprodukcji. Pierwotnym i naturalnym źródłem dźwięku jest dla artysty instrument klasyczny, ewentualnie obiekt dźwiękowy zaadoptowany do własnych potrzeb kompozycyjnych. Te reguły mają swoje odzwierciedlenie także na albumie Trash Music. Wszystko co przybiera kształty kompozycji, zrodzone jest tu z improwizacji, a u ich podstaw leżą ludzki głos i instrumenty żywe. W kompozycji tytułowej słyszymy wiolonczelę, akordeon, klarnet basowy i gitarę elektryczną, ale także mini orkiestrę złożoną z czterech wykonawców grających na obiektofonach (suszarka do bielizny, lampka stołowa, magnetofon szpulowy, kartonowe pudełko). Mamy więc do czynienia z zagadnieniem przetwarzania kultury i wizją coraz mocnej dotykającej nas nadprodukcji w sferze symbolicznej i materialnej. Z jednej strony więc dynamiczna praca nieprzydatnych przedmiotów dnia codziennego, a z drugiej coś na kształt libretta złożonego z medialnych odpadów i tabloidowych śmieci, które zinterpretował sam kompozytor, a wyraziła swym głosem Marta Grzywacz.

https://youtu.be/wTUCx2YFG2U

Podobne zabiegi pojawiają się w kompozycji „#Network Music”, gdzie poszerzono grono bardzo swobodnie fluktuujących instrumentów, między innymi o saksofon czy flet. Siłę odśrodkową kompozycji napędza szaleńcza perkusja, a gdy w głośnikach pojawiają się nachalnie nakładane na siebie teksty Błażejczyka stworzone na bazie informacji z serwisów społecznościowych, magazynów plotkarskich i internetowych memów – można odnieść wrażenie, że utwór staje się przerysowaną rzeczywistością tak bliską allenowym opowiadaniom przesiąkniętym anarchią absurdu.

Z pewnym niezdecydowaniem, ale jednak wyraźnie opozycyjnym charakterem w odniesieniu do dwóch poprzednich, klaruje się utwór trzeci, ściśle związany z miastem stołecznym Warszawa. Warstwa dźwiękowa tej kompozycji zbudowana została na bazie zapisów zarejestrowanych przez kilkanaście dni w różnych częściach miasta. Nic nie jest tu jednak podane w sposób dosłowny. Autor postanowił sięgnąć po sterowanie samplami i modulowanie ich w czasie rzeczywistym. Poziom głośności poszczególnych fragmentów i natężenie dźwięku całej kompozycji przybiera tu formę sinusoidy, a metaliczne odgłosy ze złomowiska na Pradze mieszają się z cytatami zaczerpniętymi z piosenek o Warszawie. Tkanka miejska na zawsze pozostanie zróżnicowana i dokładnie tak samo akompaniuje jej zespół Hashtag Ensemble. Obcując z Trash Music, nie można pozbyć się wrażenia chaosu i mnogości poruszanych kontekstów. Nie zachowując właściwej czujności, możemy w łatwy sposób zatracić się i pogubić w intensywności zaproponowanych przez Błażejczyka struktur. Z drugiej strony dostajemy szansę obcowania z interesującym wycinkiem muzyki współczesnej stworzonym przez jednego z najbardziej obiecujących i wszechstronnych kompozytorów młodego pokolenia

NASZA SKALA OCEN (KLIK!)

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: