Skomplikowana narracja i niełatwa forma muzyczna, a do tego spora dawka szaleństwa – tak brzmi psychohardpop w wykonaniu Pań.
AUTOR: Panie
TYTUŁ: Pies Baskerwilów
WYTWÓRNIA: wydanie własne
WYDANE: 20 października 2017
Podróż do utraconego raju to droga przez ciemny las przesiąknięty gęstą mgłą absurdu. Mniej więcej tak scharakteryzować można zestawienie dwunastu kompozycji, które przygotowało na swoją debiutancką płytę łódzkie trio Panie. Wbrew samej nazwie, skład zespołu tworzą mężczyźni – jak mówią sami o sobie – silnie zainspirowani kobietami. Erdman, Graczyk i Patolski grają wspólnie od ponad piętnastu lat. Były różne formacje, były też dłuższe przerwy w działalności artystycznej. Proces muzycznego dojrzewania rozciągnął się, a płyta jest w ich przypadku pieczęcią gwarantującą wypracowanie własnego, przemyślanego brzmienia.
>>PANIE OPOWIADAJĄ O PSIE BASKERWILÓW W CZYNNIKACH PIERWSZYCH
Charakter płyty jest także zasługą producenckiej pracy wykonanej przez Pawła Cieślaka. Panie już w 2015 roku zarejestrowały w Hasselhoff Studio dwie kompozycje singlowe. Utwory „Masarz Serca” oraz „Chodźmy na Wojnę” już wówczas zdradzały słabość do psychoaktywnego łączenia marszowej perkusji i wokali teatralnie naznaczonych emocją. Na długogrającym debiucie tendencje do zabawy słowem i formą zagęściły się jeszcze mocniej. Oczywiście nie ma mowy o tak znaczącym, procentowym udziale środków elektronicznych, do których przez lata przyzwyczaił nas Cieślak. Kompozycje są krótkie, mają posmak anarchistyczny i nie ma wątpliwości, że uformowane zostały precyzyjnie pod słowa.
Pies Baskerwilów to album niezwykle motoryczny („Dziewięć”), posiadający hipnotyczne struktury („Na Nie”), a przede wszystkim plastycznie łączący różnorodne wątki, których w historiach opowiedzianych przez Pawła Erdmana jest całe mnóstwo. Przewijają się cytaty i inspiracje biblijne („Cymbał Brzmiący”), a także wątki okołołódzkie i osobiste („Ciemny Las”). Czasami wokalna maniera mieni się zmiennością niczym kolorowe szkiełka w promieniach słońca. Ta użyta w przaśnym „Turboweselu” przypomina bezkompromisowy styl Maleńczuka, w kilku innych miejscach bliska jest standardom scen operowych, co w naturalny sposób wynika z doświadczenia i wykształcenia wokalisty. Zapadającym w pamięć momentem płyty jest także ballada „Kewin Uciekaj”, nagrana wspólnie z łódzką artystką Izą Lach. Spokój i klimat wypracowany przez duet można by wprost podciągnąć pod dokonania Grzegorza Nawrockiego i formacji Kobiety, gdyby nie ta szaleńczo rozpędzona końcówka.
Cytując Arthura Conana Doyle’a: Jeżeli cenisz swoje życie, trzymaj się z dala od wrzosowiska. Podobny komunikat ostrzegawczy wysyłają do słuchacza Panie przy pierwszej próbie kontaktu. Ofensywna okładka, halucynogenne pętle gitar i bezduszna elektronika nie zachęcają do dalszych eksploracji. Prawdziwie emocjonalne wnętrze albumu zarezerwowane jest dla tych, którzy odważą się spojrzeć głębiej w paszczę szaleństwa. Pomimo kilku momentów o słabszej wyrazistości i być może zbyt silnie narzuconym samym sobie ograniczeniom przed wypracowaniem bardziej przyswajalnego stylu, to jednak album bardzo interesujący.