Każda z kompozycji, co się wydaje, mogłaby trwać i trwać, a Olbrzym i kurdupel mogliby stale dorzucać kolejne elementy swoich free-puzzli.
AUTOR: Olbrzym i kurdupel, Willi Hanne
TYTUŁ: In side Shout
WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: 29 stycznia 2016
Free jazzowych poszukiwań w Requiem Records ciąg dalszy. Tym razem, pod koniec stycznia, nakładem piaseczyńskiej wytwórni ukazał się nowy album Olbrzyma i Kurdupla. Tym razem duet wspomógł Willi Hanne, który do saksofonu i basu dorzucił swoje partie perkusji i zmaltretowanych obiektów. Trio wykonało dobrą robotę, to trzeba przyznać.
Muzyczne urywki, raczej skrawki niż kompozycje (z kilkoma wyjątkami), z basem Marcina Bożka w tle i wychodzącym na pierwszy plan, delikatnie i frywolnie brzmiącym saksofonem Tomasza Gadeckiego. Polsko-niemieckie kombo plecie krótkie, ale bardzo poplątane, niemalże wijące się nici. Ogromna w tym rola wspomnianego saksofonu, który z dziką radością krąży między spokojnym i głębokim basem oraz raczej supportująco pojawiającą się perką. Perkusja Hannego to dodatek, który wzbogaca atmosferę In side Shout. Rwana forma utworów oraz krótki czas ich trwania sprawiają, że tymi nagraniami tak łatwo się nie znudzimy. Wielowątkowość dźwięków, częste zwroty muzycznej akcji czy po prostu pojedyncze frazy wciągają, pozostawiając słuchaczy z ogromnym niedosytem po jednym czy dwóch odsłuchach. Dlatego In side Shout odpala się wiele razy, bo każdy kolejny „play” odkrywa kolejne karty.
Muzycy bardzo interesująco wchodzą ze sobą w dialogi. Ciągnące i uwodzące partie saksofonu współgrają z pojedynczymi uderzeniami Hannego, a te z kolei wspólnie ze skromnym basem tworzą podłoże pod eteryczne solówki Gadeckiego.Czasami trio podkręca atmosferę, jak w „Ear drum”, które stanowi o kwintesencji free-impro, czasem natomiast oscylujemy wokół ciszy i jej znamiennych wariacji („Audiotory ossicles”, gdzie każdy z instrumentów tworzy swoją własną wizję muzycznego spokoju). I tak, jak to w eksperymentalnym jazzie bywa, tak i na In side Shout bardzo ważną rolę odgrywają niezamknięte wątki. Każda z kompozycji, co się wydaje, mogłaby trwać i trwać, a Olbrzym i kurdupel mogliby stale dorzucać kolejne elementy swoich free-puzzli. Takim przykładem niech będzie „Auricle” i „Intertragic notch”. Pierwszy z utworów to prawdziwa dźwiękowa rzeźnia, instrumenty grają swoje w swoich tonacjach, nie pozostawiając na słuchaczu suchej nitki. Następujący po nim kawałek jest jego totalnym przeciwieństwem. Duże pauzy, raczej bazowanie na ciszy i pojedynczych partiach, co wprowadza kameralną i dość skrytą aurę. I takie jest właśnie to wydawnictwo. Niezobowiązujące i lekkie w swoim wydźwięku, ale jednocześnie zajmujące wszystkie zmysły.