Sprawdzamy, co ciekawego działo się w seriach Opus i ELK Requiem Records. Kumulacja #27 to cztery dobre i bardzo dobre płyty w naszych recenzjach.
Ubiegły rok był dla Requiem Records bardzo pracowity. Łukasz Pawlak postawił na nowe, jak na swoją wytwórnię, gatunki muzyczne, zapraszając do współpracy artystów i elektronicznych, i popowych, i performerów z koncept-albumami. W katalogu Requiem znalazło się także miejsce na soundtrack (o którym będziemy pisać w kolejnej kumulacji) oraz słuchowiska. Ale istotą RR są też serie wydawnicze, a te w minionych dwunastu miesiącach kipiały od ciekawych wydawnictw. Dziś skupiamy się na Opus Series, czyli muzyce klasycznej nagranej na nowo, oraz jednej płycie z serii ELK, czyli po prostu muzyce poważnej, klasycznej. Przygotujcie się na melodie ładne, szlachetne i nie zawsze proste. Skrzypce, akordeony, wiolonczele oraz pianina to w kumulacji o numerze 27 chleb powszedni.
AUTOR: Ana Silvestru
TYTUŁ: Dreams of a Pianist
WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: luty 2017
Anę Silvestru raczej niewiele osób zna, chociażby z faktu, że to rumuńska artystka, a do Polski raczej przemycane są komercyjno-popowe gwiazdki z Eski jak Inna niż instrumentaliści. To po pierwsze. Po drugie, bo Silvestru jest pianistką klasyczną, więc prędzej słyszeli o niej melomani, u których na co dzień wybrzmiewa radiowa Dwójka niż miłośnicy Kinsky’ego, Jude, Rigor Mortiss czy innego zespołu reprezentowanego przez Requiem Records. Po to jest właśnie seria poświęcona muzyce klasycznej. By rozwijać horyzonty, otwierać się na nowe. Muzyka poważna, czy grana w starym stylu, czy przedstawiana na nowo, muzyka komponowana przez wielkich i tych młodych kompozytorów, dlatego właśnie Opus Series.
Ana Silvestru przygotowała album dla Requiem już jakiś czas temu, ale bogate wydanie Dreams of a Pianist oraz, jak by nie patrzeć, trudny charakter płyty zmuszały mnie do przekładania na później zapoznania się z wydawnictwem rumuńskiej pianistki. I trzeci czynnik – sam instrument. Sam, a na dodatek tylko jeden na całym krążku. Silvestru wykorzystała jedynie fortepian, sięgnęła też po klasyków w warstwie muzycznej, a jako wkładka w pudełku znalazła się ciekawa i spora muzykologiczna analiza samej artystki. Lektura wyszła jej bardzo interesująco, wnikliwie podejmując temat płyty, a jak sama muzyka?
Lecimy klasykami, na otwarcie Franz Liszt, który podjął się tematyki Bacha. Stąd blisko szesnastominutowe „Variations On Bach’s Weinen, Klagen, Sorgen, Zagen” napisane przez Liszta w jednym z trudniejszych okresów jego życia, czyli gdy dwójka jego dzieci zmarła. Zresztą samo dzieło przybiera monumentalną, szaleńczą formę zahaczającą momentami o dźwiękową psychozę. Silvestru przy fortepianie czaruje rzeczywistość, tworząc atmosferę pełną niepewności i dostojności. I chociaż są to wariacje Liszta, który parafrazował Jana Sebastiana Bacha, rumuńska artystka na Dreams of a Pianist zaczyna z przytupem.
Inaczej nie mogło być też w drugim i trzecim indeksie, bo Silvestru zagłębiła się w twórczości Vladimira Scolnika, urodzonego w 1947 roku ukraińskiego kompozytora, który przez lata studiował w Bukareszcie kompozytorstwo. Tutaj znalazły się jego dwie kompozycje – pochodzące z 2010 roku „Keyboard Games” i „Simply Irresistible Dreams Of A Pianist” z 1995 roku. Oba utwory, co ciekawe, są do siebie bardzo podobne, bazując na tych samych rozwiązaniach, choć Scolnic rozpisał je na dwa inne instrumenty. Chodzi przede wszystkim o tę nerwowość i skoczność dźwięków podczas gry, a jednocześnie i prostotę momentami. Bo, jak sam tytuł wskazuje, „Keyboard Games” to nic innego jak ćwiczenia. A „Simply Irresistible Dreams Of A Pianist”? Ileż tu się dzieje! Zmiany tematów, od radości do melancholii i mrocznych barw pianina, które swoją droga Scolnic uwzględniał jako preparowane, tak by grać też na strunach.
Ale nie można pominąć też ogromnego hołdu, jaki Ana Silvestru złożyła Modestowi Mussorgsky’emu i jego dziełu „Pictures at an Exhibition”. Rumunka wzorowo weszła w temat, podkreślając kompozytorskie zdolności Mussorgsky’ego. Oczywiście o ortodoksyjnym przekładzie kalka w kalkę nie ma tutaj mowy, bo Silvestru z szacunkiem i młodzieńczą werwą jednocześnie podeszła do tematu. Co istotne, zarówno nawiązania do rysunków Hartmanna, jak i promenadowy cykl (cztery krótkie kompozycje) przeplatają się ze sobą, zmieniając co i raz atmosferę albumu. Mamy tutaj do czynienia z młodą i utalentowaną, wychwalaną w wielu krajach i mieszkającą obecnie w Szwajcarii przedstawicielką nowej muzyki klasycznej (jakkolwiek to brzmi), czyli sięganie po klasyków, ale z błyskiem w oku. Na Dreams of a Pianist się to udało.
NASZA OCENA: 7
AUTOR: Karolina Mikołajczyk / Iwo Jedynecki
TYTUŁ: Première
WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: 2016
To jedno z jaśniejszych wydawnictw Requiem Records minionego roku. Skrzypce i akordeon Mikołajczyk i Jedyneckiego, reklamowane jako pierwszy taki duet w dziejach muzyki, zapewne pierwszym takim duetem w dziejach muzyki ne jest. Ale czy to ważne? Karolina Mikołajczyk i Iwo Jedynecki, dwójka muzyków młodego pokolenia, która z pasji zajęła się klasyką. Na Première, ich wspólnym albumie wydanym przez Requiem Records w ramach Opus Series, duet podejmuje próbę przełożenia kompozycji wielkich twórców na właśnie tylko te dwa instrumenty. Zrobili to naprawdę ujmująco.
Melancholijne i delikatne skrzypce, pewne siebie brzmienie akordeonu i utwory rozpisane przez wybitnych kompozytorów sprawiają, że o Première nie da się mówić inaczej niż z zachwytem. Dziesięć przejmujących nagrań i wykonań, utwory Arvo Pärta, Yuji Takahashiego, Rodiona Szczedrina czy Graziane Finzi to duże rzeczy do przełożenia na tak skromne instrumentarium. Do tego plejada kompozytorów młodego pokolenia i kompozycje rozpisane tylko na potrzeby Karoliny i Iwona, co świadczy o wyjątkowości projektu.
Jak to w muzyce poważnej bywa, całość po prostu chwyta, a podczas słuchania odbiorca wprost zapada się w te kompozycje. I nieważne, czy chodzi o „Fratres” Pärta z 1977, niezamkniętą na konkretne instrumenty, bo Arvo nie zdefiniował nigdy w swoich planach, jakie instrumentarium powinno podejmować się „Fratres” (wykonanie Mikołajczyk i Jedyneckiego zresztą niczego nie brakuje, nawet pomimo wykorzystania tylko skrzypiec i akordeonu, którego brzmienie jest ogromnie plastyczne), czy o „In Affecto”, kompozycję Bartosza Kowalskiego, którą podczas V Międzynarodowego Konkursu im. Tadeusza Wrońskiego każdy uczestnik musiał wykonać. Dla Karoliny Mikołajczyk podjęcie tematu na płycie chyba już nie stanowiło wyzwania, w końcu już „In Affecto” grała, a słuchając utworu wyraźnie przed oczami przepływają muzyczne epoki.
Première niesie ze sobą grom emocji. Zmiany tematów, tempa, sięganie po kompozycje tak mocne sprawia, że płyta nie ma słabych punktów. Wyciskające łzy „Impression Tango” Finzi to pełna namiętność między muzykami i dźwiękami ich instrumentów, to wietrzny, melodyjny dialog. A „Notturno” Andrzeja Karałowa? Dedykowany duetowi utwór symbolizuje, jak już sam tytuł zdaje się mówić, noc i wszelkie jej wydarzenia. Ujmuje w szczególności końcówka, urwana, niedopowiedziana.
NASZA OCENA: 8.5
AUTOR: Neo Temporis Group
TYTUŁ: Dialogue Without Borders / Dialog bez granic
WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: 2016
Polsko-ukraińska współpraca klasyczno-improwizacyjna. Dwa zespoły, gdańskie NeoQuartet i kijowskie Ensemble Nostri Temporis stworzyło projekt bez granic, łączący muzyczne wizje obu krajów. Razem grają utwory rozpisane przez Dariusza Przybylskiego, Bohdana Sehina, Maksyma Kolomiietsa, Oleksila Shmuraka oraz Jerzego Kornowicza, czyli obracamy się w muzyce nowej, i improwizowanej, choć w klasycznym rozumieniu tych terminów. Wszystko na instrumenty stricte orkiestralne, skrzypce, wiolonczelę, klarnet, obój, flet, pianino i obój i róg.
Pięć arcydługich momentami (bo sięgających dziesięciu minut, czasem i kwadransa) kompozycji buduje atmosferę skupienia. Uważać trzeba wyjątkowo, bo muzycy zmieniają tematy kompozycji. Stąd nawet dziesięciominutowe utwory nie gwarantują jednego rozwiązania. Kompozytorzy zagwarantowali artystom szerokie pole do popisów instrumentalnych. Z prostych przyczyn najwięcej do powiedzenia mają skrzypce, a to przez sam fakt udziału NeoQuartet, a to też dlatego, że ukraiński Ensemble Nostri Temporis też stawiają na smyki. Muzyczne kolory zmieniają się wraz z każdą kompozycją, choć przewodzą barwy smutne i powolne, z przejściami pełnymi ciszy lub delikatnych pobłysków pianina (w „I have lost my Eurydice”). Minimalizmem urzeka „Green and Maroon. Hommàge a Mark Rothko” Dariusza Przybylskiego, gdzie smyki tworzą swoistą drone’ową płaszczyznę, a wirtuozeria schodzi na dalszy plan (choć momenty rzeczywiście są).
Improwizatorką fantazję otrzymujemy natomiast w „Supremus” Maksyma Kolomiietsa i „Extremes” Jerzego Kornowicza. To w tych dwóch kompozycjach klasyczne i transgraniczne kombo elementy muzyki poważnej miesza z dźwiękowym noise’em w stylu free-improv.
NASZA OCENA: 7
AUTOR: Rafał Grząka / Atom String Quartet
TYTUŁ: Atom Accordion Quintet
WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: 17 czerwca 2016
Z Polskiego Bieguna na Polski Biegun Akordeonu droga, wydawać by się mogło, daleka. A właśnie tam swoje pierwsze muzyczne kroki stawiał Rafał Grząka, który dziś pracuje i na Warszawskim Uniwersytecie Muzycznym, i robi muzyczną karierę z prawdziwego zdarzenia. W minionym roku Grząka połączył siły z kwartetem Atom String Quartet, efektem wspólnych prac jest album Atom Accordion Quintet z podziałką na cztery części-kompozycje rozpisane przez różnych kompozytorów.
Zaczyna się od bardzo promienistego „up2U” Mikołaja Majkusiaka, choć początek to mocne brzmienie akordeonu. Z czasem dochodzą smyki i rozpoczyna się improwizowana jazda na skrzypcach. To mocne otwarcie płyty, skoczne, porywające i taneczne, by w połowie zmienić temat i wywrócić muzyczny obraz o 180 stopni, tworząc dźwięki melancholijne i wyciągnięte. Końcówka „up2U” to znowu frywolna wariacja na te trzy odmienne instrumenty – akordeon i wiolonczelę u podstaw oraz skrzypce wibrujące w przestworzach.
„Suita 3-5-7” Piotra Wróbla to miks skocznych tańców. Jest kujawiak, oberek, mazur, przechodzące w siebie płynnie, wszystko w duchu współczesnej muzyki klasycznej, jakkolwiek dziwnie to określenie brzmi. Po tym najdłuższym na płycie utworze pojawia się kompozycja Krzysztofa Lenczowskiego, która, będąc podzielona na cztery części, stanowi najmocniejszy punkt wydawnictwa. Lenczowski, wiolonczelista Atom String Quartet, przygotował muzykę wręcz filmową. „Part II. Moderato” właśnie takie obrazy dźwiękowe prezentuje w głowie podczas odsłuchu, a „Part III. Adagio” ujmuje melancholią skrzypiec. Ostatni na liście, choć też podzielony, tym razem na trzy części „Sibliminal Folk Suite” to efekt Nikoli Kołodziejczyka. Trzy utwory to głównie solówki akordeonu Grząki, któremu kwartet smyczkowy po prostu towarzyszy, wchodząc w ciekawe i wciągające muzyczne dialogi.
Największym mankamentem Atom Accordion Quintet jest wesołkowatość tych melodii. Wiadomo, że akordeon, choć masywny w swoim brzmieniu, jest też instrumentem skocznym i radosnym. Skrzypce to z kolei w większości przypadków lament, nostalgia. Na płycie siła akordeonu jednak przebija ten pierwiastek smyków, tworząc kompozycje frywolne, momentami zbyt egzaltowane.
NASZA OCENA: 6