kakofoNIKT w podróży po szesnastowiecznym Strasburgu pełnym psychodelicznego, tanecznego szaleństwa.
AUTOR: kakofoNIKT
TYTUŁ: Dance Epidemic – Greatest Hits A.D. 1518
WYTWÓRNIA: Antenna Non Grata
WYDANE: 31.12.2021
Strasburg, rok 1518. Dziś Francja, w XVI wieku część Świętego Cesarstwa Rzymskiego. kakofoNIKT cofają się do tego okresu, snując swoją historię dźwiękową. W 1518 roku w Strasburgu wybuchła taneczna epidemia. Wszyscy tańczyli, bez wyjątku. Tańczyli chłopi, tańczyły chłopki. Tańczyła też Frau Troffea, od której podobno cała awantura się zaczęła. Skąd to się wzięło? kakofoNIKT nie wyjaśnili, było kilka hipotez, natomiast ich wizja Strasburga 1518 roku i zastałej sytuacji jawi się szaleńczo, nieco mrocznie, psychodelicznie i… co tu dużo pisać – przebojowo. Dance Epidemic – Greatest Hits A.D. 1518 to oczywiście fikcja, rzecz niebyła, koncepcja dziesiątego studyjnego wydawnictwa duetu Patryk Lichota – Hubert Wińczyk i, jak to w ich wypadku bywa, muzycznie bardzo zróżnicowana produkcja.
Chłopacy nie bawią się w półśrodki. Gdy ma być mrocznie i ciężko, niemal ociężale, tak właśnie jest. Cyberindustrialna suita „Ergot parade” tajemniczo buja całym ciałem, gdy niespieszny, monotonny bit koresponduje z wijącym się saksofonem, plączącym się między plamami syntezatorów. Wcześniejsze „Unforseen Majestic intoxication” wita delikatnym hymnem, zapowiedzią nowego początku, nowego rozdania, zapowiedzią czegoś niespodziewanego. To utwór, który wzrasta, rośnie z każdą sekundą swojego trwania, do którego stale dochodzą nowe elementy, melodie, dźwięki. Czy wyobrazimy sobie obcą siłę, nieznajomego pojawiającego się na ścieżkach Strasburga, jakiegoś maga sporządzającego eliksir czy wiejsko-miejską dziewczynę, która zbiera na polanie przy nieopodal rosnącym lesie nieznane jej zioła czy – jak sugeruje zespół w prasówce – grzyby, z których powstanie halucynogen, to nieistotne. W każdej z tych scen mógłby rozbrzmiewać jako tło „Unforseen Majestic intoxication”.
Mrocznie, niemal ścinając krew w żyłach, działa „Frau Troffea emerge”. Minimalistyczne, mocno industrialne, z cybersynthami współgrającymi z dogorywającym saksofonem melodie kumulują całą swoją zatęchłą aurę przed nadchodzącym rave’owym uderzeniem, który rozpoczyna się wraz z okołodigitalhardcore’owym „Muscle memory” zagranym na modłę Atari Teenage Riot w wersji lekko stonowanej, ale z krzykliwym wokalem Huberta Wińczyka.
OK., Dance Epidemic – Greatest Hits A.D. 1518 nie jest wypełnione chaotycznymi, klubowymi rave’ami. To taniec, ale w lekko slo-mo opcji, jakby na kwasie, we własnym świecie, w mentalnym zamknięciu własnej wyobraźni. Tak wybrzmiewa „Salem telechos”, z tytułu już można wywnioskować, że nagranie będzie plemienne w swojej rytmice, tajemnicze i schizofreniczne w warstwie muzycznej. „Grey Thoughts” owiane jest tajemnicą, pewnym niedopowiedzeniem, a Alsatian groove”, mimo tanecznego, żwawego bitu, również wywołuje niepokój. Natomiast w ogóle nie kupuję wokalnych partii Wińczyka w „Königin von Straßburg”. To zupełnie niepotrzebne, zaburza hipnotyzującą, zbudowaną na jednym głównym motywie melodię, zapętloną i wczepiającą się w pamięć. Zamykające album „Exhale the matins” kończy opowieść o dziwnych wydarzeniach w Strasburgu z najwyższą starannością. Tak powinna brzmieć ścieżka dźwiękowa do tyłówki – podsumowanie, dźwiękowe spięcie klamrą pewnej historii.